Część opowiadania dzieje się idealnie rok temu, zimą. Druga część parę dni przed śmiercią Bryzowej Gwiazdy.
Z kłębiącymi się w głowie myślami i głośno bijącym sercem, odprowadzałem do obozu kuśtykającą Milczącą; gdy suka stanęła na mojej łapie, syknąłem, uparcie idąc na przód. Byłem głupi pozwalając na to, by się połamała, ale ona nie musiała się zachowywać jeszcze bardziej idiotycznie.
Gwiezdny Szczyt był coraz dalej, a Stajnia, otoczona owocowymi drzewami coraz bliżej. Próbowałem myśleć o wszystkim, starannie unikając tematu wypadku Milczącej.
,,Sama spadła. Ja nic złego nie zrobiłem’’ — powtarzałem te słowa bezmyślnie, ilekroć moje myśli mimowolnie wracały do obrazu leżącej nieruchomo uczennicy. Wraz z upływającymi minutami, sam zaczynałem wierzyć w moją niewinność.
Ponownie przedarliśmy się przez cierniste chaszcze; słońce schowało się za ciemnymi chmurami, z których zaczął prószyć śnieg. Dodatkowo Milcząca Łapa zaczęła się męczyć.
— Zatrzymajmy się — sapnęła, zwalniając tempo. Z poirytowaniem stanąłem, na co suczka dała cały swój ciężar na mnie. Niemal się wywróciłem.
— Chcesz czekać, aż będzie jeszcze zimniej? — warknąłem, czując, jak pod wpływem lodowatego śniegu drętwieją mi łapy. — Wybij to sobie z głowy. Idziemy dalej.
Płatki śniegu padały tak gęsto i były tak duże, że nie mogłem się nie zaniepokoić. Zadarłem głowę w górę, wbijając wzrok w stalowoszare chmury. Westchnąłem, gdy kątem oka zauważyłem rozwścieczony wzrok suczki.
— Ja tutaj jestem poszkodowana! — szczeknęła, jeżąc sierść na karku. Rozwarła szczęki, a piana zamigotała jej na języku.
Miałem jej odpyskować, ale doszedłem do wniosku, że rzeczywiście Milcząca wygląda na zmęczoną. Chociaż szczerze mówiąc, na jej miejscu nie robiłbym przerwy w takim miejscu, ale skoro chce — niech ma. Może i śnieg przestanie padać.
Wraz z suczką, która cały czas się o mnie opierała, poszliśmy parę kroków do przodu, by znaleźć się blisko krzaków, które dawały nam chociaż częściową ochronę przed opadami śniegu i jazgoczącym wiatrem.
Milcząca otrzepała się z śniegu, a ponieważ stałem tuż obok, dostałem zimną papką w ryj. Suczka zignorowała to i pokuśtykała kilka kroków do przodu, po czym niezręcznie się położyła.
Powęszyłem w powietrzu, szukając zapachu zwierzyny. Uczennica była tak zaaferowana lizaniem swojej rannej łapy, że dopiero gdy usłyszała zamarznięte gałęzie szeleszczące nad moim futrem, gdy wychodziłem z naszej kryjówki, uniosła głowę.
— A ty gdzie? — jej pytanie zawisło w lodowatym powietrzu.
Westchnąłem.
— Idę na polowanie — odwróciłem się pyskiem w jej stronę. — Skoro robimy przerwę to i przydałoby się coś zjeść. Szybko wrócę, a ty-
Milcząca Łapa zamrugała zdziwiona.
— Dziękuję.
Ale za co?
Stałem przez chwilę nieruchomo, pozwalając, by wiatr i śnieg zamrażał mi oczy, dopóki nie poskładałem faktów.
Aha.
Ona myśli, że będę polował też dla niej.
Westchnąłem teatralnie jeszcze raz, bez słowa wychodząc z zarośli.
Dostanie resztki.
***
Minął rok.
W ciągu tych miesięcy trenowałem z Jaskółczą Burzą, wymieniałem zalatujące legowiska, uciekałem przed Brązową Blizną, który co jakiś czas przypominał mi o tym, że powinienem dokończyć trening. Co prawda nie miałem mu tego za złe, nic dziwnego w tym, że chce, by w klanie byli nowi wojownicy. Mamy dużo uczniów. Ja też tego chciałem; pragnąłem awansować. Jednak czułem olbrzymią niechęć do mianowania, co skutkowało moimi marnymi postępami w nauce.
Bałem się, jakie imię dostanę. Bryzowa Gwiazda ma wyobraźnię: Żałobna Pieśń, Spadająca Łza…
Pewnie będę następny. Pszczeli Przegryw. Pszczela Czaszka. Pszczele Gówno. Pszczela Padlina.
Ha, ha. Mało optymistyczna przyszłość.
No ale dobra, zaczynamy:
Panowała wyjątkowo sroga zima. Tego popołudnia część uczniów polowała, próbując złapać chociaż parę sztuk zwierzyny, by jakoś wyżywić klan. Druga część, w tym ja, opiekowała się starszyzną; wymienialiśmy im legowiska, podawaliśmy wysuszone zioła na odporność, które zostawił dla nich medyk i pomagaliśmy w pielęgnacji. Okropnie śmierdzieli.
Nagle Bryzowa Gwiazda zwołała klan.
— Niech wszystkie psy, które są w stanie łowić zwierzynę, zgromadzą się pod Suchym Snopem!
Wszyscy niemal teleportowaliśmy się pod wyznaczone miejsce, w obawie przed gniewem liderki. Jedynie kilka psów, łypiąc na nią złowrogo kątem oka, odważyła się pojawić później.
Stałem nieruchomo, opierając się o lodowatą ścianę stajni. Próbowałem odgadnąć, o co znowu Bryzie może chodzić. Jej pomysły były tak…, ładnie mówiąc oryginalne, że członkowie klanu modlili się, by w przepowiedni o dwóch spadających gwiazdach, to ona była jedną z nich. W najlepszym wypadku będzie mianowała jednego z uczniów, w najgorszym ogłosi kolejną super wiadomość, jak to planuje szerzyć wiarę w Gwiezdnych wśród pieszczochów.
Zaraz potem dotarło do mnie, że to ja mogę być tym uczniem, który otrzyma swoje imię.
— Ja, liderka klanu Ventus, wzywam naszych wojowniczych przodków, by spojrzeli na tego ucznia…
,,Błagam, nie’’ — przeleciało mi przez myśl, gdy poczułem na sobie wzrok przywódczyni, a po chwili wszystkich pozostałych psów.
— …Pszczelą Łapę, który, niestety, nie pracował zbyt pilnie. Ostatecznie jednak jako-tako zrozumiał wasz kodeks, tak więc uważam, że czas, by otrzymał swoje imię, które pomoże mu zapamiętać kodeks wojownika na dłużej i będzie dla niego mobilizacją do cięższej pracy. — zamilkła na chwilę, świdrując mnie złośliwym wzrokiem. — Pszczeli, przysięgasz ogarnąć swoje dupsko?
W akcie desperacji cofnąłem się i nerwowo rozglądnąłem po tłumie. Dostrzegłem utkwiony we mnie smutny wzrok ojca i współczucie bijące od matki. Jaskółcza Burza przeklinał cicho koło mojego ucha. Miałem ochotę się rozpłakać.
— P-przysięgam… — wyjąkałem.
Zaraz potem utkwiłem zrozpaczony wzrok w Brązową Bliznę, który stał obok liderki. Był równie zdenerwowany, co reszta klanu. Obdarzył Bryzową niedowierzającym i zezłoszczonym spojrzeniem.
— Bryzowa Gwiazdo, pozwól, że ja zakończę tą ceremonię. Wystarczy, że skrzywdziłaś Żałobną Pieśń i Spadającą Łzę — przywódczyni, po krótkim szoku, zawarczała gniewnie. Jej zastępca ją zignorował, podchodząc parę kroków na przód.
— Mocą Coelum nadaję ci imię wojownika. Pszczela Łapo, od dziś będziesz znany jako Pszczeli Taniec. Gwiezdni honorują twoją szczerość i wytrwałość, a my witamy cię jako pełnoprawnego wojownika naszego klanu.
Gdy skończył, zapadła martwa cisza. Bryzowa Gwiazda zmiażdżyła go morderczym spojrzeniem i widać było, że ledwo siebie kontroluje. Trzasnęła ogonem w bezsilnej złości.
— Pszczeli Taniec! Pszczeli Taniec! — tłum zaczął wiwatować, a ja poczułem ulgę i wdzięczność za odwagę Brązowego, ale również strach. Błagam, Bryzowa, kopnij w ten kalendarz i nie zabij przy tym Brązowego.
Niedługo moja prośba miała się spełnić.
Koniec wątku Milczącej Łapy i Pszczelego Tańca.
[951 słów: Pszczeli Taniec otrzymuje 9 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz