— Widzisz, Skalny Potoku? — Moje ciche pytanie zawisło w lodowatym powietrzu. — Zostałam wreszcie wojownikiem, po tylu księżycach żmudnych ćwiczeń. Teraz nie jestem od ciebie gorsza — dodałam głośniej.
Wokoło była cisza. Wiatr delikatnie szeleścił między nagimi gałęziami drzew, poruszając nimi, a było to jedynym widzialnym zwiastunem przyjścia Pory Nagich Drzew. Były jednak też niedostrzegalne znaki: zimny wiatr przeczesywał mi sierść i syczał. Aroniowa Gałąź, Aroniowa Gałąź, zdawał się mówić szeptem. Wiedziałam jednak, że to tylko niedawne wspomnienie wołających psów roznosi się echem w mojej głowie; moje mianowanie wydawało się mieć miejsce wieki temu, kiedy minęło zaledwie parę dni od tego momentu.
Widzisz, Skalny Potoku? Dlaczego wciąż oczekiwałam odpowiedzi na swoje pytanie, skoro mój ojciec nie żył? Czy spodziewałam się, że odezwie się z Infernum? Nie wiem.
— Co odpowiesz? — powiedziałam wyzywająco, ponawiając pytanie i czując rosnącą irytację oraz złość. Denerwowała mnie własna bezsilność w sprawie wybierania swojego rodowodu. A przecież mogło być tak pięknie…
Większość psów cieszy się swoimi nowymi imionami wraz z rodzicami, którzy czekają na tą chwilę od narodzin szczeniąt. Z niecierpliwością wyglądają całego życia potomków, widząc, jak te dorastają i kształtują się. Pojawia się u nich wola: chcą zostać medykiem, wojownikiem, liderem lub mówią o odejściu z klanu. Ja natomiast pozostałam sama sobie, wraz z moimi dwiema siostrami, a wątpliwe, żeby moi rodziciele kiedykolwiek myśleli o mnie ciepło, starając się przewidzieć moje kroki.
Musieliście nas zostawić, prawda? Czy egoistycznie wybraliście ścieżkę jedynie dobrą dla was?
Być może Malwowy Ogon była kiedyś dobrym psem. Być może i Skalny Potok również kiedyś nim był — dlaczego więc tak trudno mi ich sobie wyobrazić, jak się o nas martwią? Widocznie podświadomie nie mogłam pojąć, że byłoby to możliwe. Od zawsze znałam ich jako surowych i wyrodnych rodziców, chociaż nie wiem, czy mogę mówić, że znałam swoją matkę. Na oczy widziałam ją raz, a to, czego dokonała, wielce odbiega od moich wyobrażeń o idealnej rodzinie.
Były takie chwile, kiedy zastanawiałam się, co ja w zasadzie tutaj robię. Wydawało mi się, że pozostał mi jeden szlak, a cokolwiek nie zrobię, skończę tak, jak moi rodzice. W Infernum. Bez wyjścia. Czy już nie lepiej odejść go Bezgwiezdnych, do cholery?
Starałam się ukryć sama przed sobą, że moja wybuchowość wynika z przepełnienia złymi emocjami, od których niemal zawsze roiło się w moim wnętrzu. Nagromadziły się one przez moje doświadczenia, moje otoczenie oraz przeze mnie samą. Przed oczami stanęły mi dwa wydarzenia o niesamowitym podobieństwie. Najpierw Skalny Potok, podtapiający mnie za karę za włóczenie się po terytorium klanu, a następnie Krwawy Zew — mój mentor, testujący wytrzymałość szczeniaka, którego dostał pod opiekę. W obu czułam okropną, dławiącą samotność. To samo przerażenie i instynktowną chęć wydostania się z pułapki. Uczucie, że nie daję rady — że przegrałam. Że to koniec.
Kolejne wspomnienia? Spędzenie mojej pierwszej Pory Nowych Liści zamknięta w żłobku. Strach, że zabiłam Cytrynowego Liścia, będącego wtedy Cytrynkiem. Kiedy widziałam, jak mój ojciec jest bliski pobicia mojego przyjaciela. Gdy dowiedziałam się, że moim mentorem będzie Krwawy Zew.
Sama zdziwiłam się sobie, że się tak rozczulam. Prychnęłam i oburzona odeszłam z miejsca zdarzenia, nie oglądając się za siebie. Każdego czasem łapią mentale, co nie? Ja nie chciałam sobie na nie pozwolić. Musiałam skupić się na przyszłości.
[524 słowa: Aroniowa Gałąź otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz