1 października 2021

Od Nocnej Łapy — sprawozdanie z Ostrych Mrozów

Nocek przysięgał, że nie chciał być upierdliwy. Nie jego winą był fakt, że prawo (swoją drogą, kto ustanowił tak durne zasady zabraniające szczeniętom, które nie przekroczyły wieku uczniowskiego pomocy w walce z Porą Nagich Drzew?) nie pozwalało mu na nic poza wspieraniem starszych psów, które od kilku ładnych dni próbowało godnie stawić czoła wyjątkowo mroźnej pogodzie nawiedzającej ich tereny.
Jedną z pierwszych osób, którym zapewniał rzeczone mentalne wsparcie, była niewysoka suczka o jasnej sierści, która gnała od szopy do szopy i usiłowała zapamiętać położenie poszczególnych zapasów. Nocek był gotów zaoferować jej swoją młodą i w pełni sprawną pamięć w ramach pomocy, ale ledwo za nią nadążał, a w tych nielicznych chwilach, kiedy się zatrzymywała, był zdolny jedynie do ciężkiego dyszenia. Pręgowana Skóra z pewnością postraszyłaby go zapowiedzią rychłego bólu gardła, ale na szczęście jej tu nie było, toteż jej syn pędził za wojowniczką prowadzącą rejestr zapasów Ventusu tak szybko, jak tylko mógł na swoich patykowatych łapach. W końcu jednak przechowane pożywienie znalazło się pod kontrolą, a czarny szczeniak musiał poszukać nowej ofiary dla swojej niewyczerpanej ciekawości.
Nie szukał długo — perfekcyjnym kandydatem okazał się komunikujący się chyba wyłącznie za pomocą krzyku pies, który (jak można się było domyślić z treści jego wrzasków) był odpowiedzialny za zachowanie odpowiedniej temperatury w obozie. Ilość posiadanego przez klan siana okazała się niewystarczająca; Nocek był gotów wyrazić z tego powodu szczere współczucie, ale jego słowa utonęły w znacznie głośniejszej groźbie samca zapowiadającego, że przejmie zapasy ziół zgromadzone przez medyka i to w nich będzie kładł psy, jeśli zabraknie materiału na legowiska zdolne do utrzymania wszystkich w cieple przez cały mroźny okres. Na szczęście chwilę później wrócił patrol z pomyślnym meldunkiem o odnalezieniu dodatkowej podściółki w jakimś zapomnianym boksie i nieszczęsny medyk, któremu po gniewnej obietnicy wojowniczego choleryka odjęło na moment mowę z niedowierzania, zachował swoje lekarstwa, ale szczeniak podejrzewał, że wciąż był w szoku. Niestety zniknął szybko w otoczeniu swoich uczniów i medykamentów, a dzień ciężkiej pracy przy stawianiu czoła chłodowi jeszcze się dla Nocka nie skończył, był więc zmuszony zostawić go w spokoju.
Trzecie z zajęć, które samozwańczy pomocnik sobie przydzielił, podobało mu się chyba najbardziej. Jeden z boksów był wyraźnie głośniejszy od pozostałych, a kiedy wślizgnął się do środka, zobaczył grupę wojowników, którzy (co zrozumiał dopiero po dłuższej chwili) wykorzystywali przerwę w pracy na roztopienie i ogrzanie zdobytej wody. Wnętrze było wypełnione zadowoleniem z wykonanej pracy, ocieplającym się stopniowo powietrzem i śmiechem; jedna z siedzących tam suczek usadziła go obok siebie, poczochrała po głowie i wróciła do przerwanej rozmowy. Zasłuchany szczeniak stracił poczucie czasu, ba — zapomniał o powodzie, dla którego tu siedzieli. Gdyby nie krzykliwy wojownik, który nareszcie zdołał się zrelaksować, nie wstał i nie oznajmił wykonania zadania, zapewne siedziałby tam dopóty, dopóki nie zaczęliby go szukać rodzice. Obłoczne Poroże i Pręgowana Skóra nie mieli jednak powodów do zmartwień — wszyscy mniej czy bardziej przymusowi ochotnicy stopniowo rozeszli się do następnych zadań z nową energią, a Nocek wciąż wiernie za nimi podążał.
Nie poddawał się nawet wtedy, gdy zaczynał już trząść się z zimna pomimo bezustannego ruchu; był skłonny uczestniczyć nawet w poszukiwaniu i unieszkodliwiania wnyków, które mogły zostać przysypane tylko cienką warstwą śniegu, ale któryś z dorosłych wyperswadował mu ten pomysł. Wojownicy, których śladem dreptał, znosili naprawdę wiele — począwszy od konieczności odsuwania ciekawskiego nosa próbującego co chwila wcisnąć się do ich ważnych spraw, których termin minął przedwczoraj, a kończąc na rozsypaniu ziół na katar, pieczołowicie porządkowanych przez medyka i jego ucznia przez kilka godzin. Złamał się dopiero nieszczęśnik, któremu przyszła Nocna Łapa po raz trzeci podczas zaledwie kwadransa przydeptał ogon w pełnym ekscytacji plątaniu się pod nogami. Nocek otwierał już pysk, spiesząc z gorącymi przeprosinami, ale delikwent z szaleństwem w oczach również miał otwarty pysk — a słowa, które zeń wypłynęły, bynajmniej nie były zapewnieniem o owocności ich współpracy.

<Ktoś?>
[625 słów: Nocna Łapa otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia + 5 za sprawozdanie, 1 punkt treningu]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz