Zapowiadał się kolejny, nudny acz normalny dzień. Nasza społeczność była całkowicie spokojna, chodziła na patrole i polowania oraz grzecznie wypełniała swoje inne obowiązki. Jak zawsze. Moje rodzeństwo, o dziwo, wciąż zdobywało wiedzę by móc zostać wojownikami. Nie mówię oczywiście o Piasek. Ona akurat od dawna przestała być uczennicą.
A co do uczniów…
Właśnie jednego dostałam.
Dobra, może nie „dostałam”. Zgodziłam się nim zaopiekować, podczas gdy jego pełnoprawny nauczyciel będzie przebywał w Ventusie. Mentorem ów szczeniaka był sam Ciepła Pleśń. Doskonale wiedziałam, iż ma z nim niesamowitą relację, i nigdy nie podejrzewałabym go o porzucenie Nagietka. W końcu co jest dla niego ważniejsze od własnego klanu i swojego ucznia? I od przyjaciółki?
— Cześć, Drżąca — przywitał się ze mną z uśmiechem. I tak to wszystko się zaczęło. —Czy poprowadziłabyś trening Nagietkowej Łapy przez trzy księżyce? Nie chcę, by miał zaległości.
Wyglądał na zmieszanego. Czyżby to przez to, że prosi mnie o pomoc? Przekrzywiłam zamyślona głowę, uważnie go obserwując. Nie. Powód musi być inny.
— Dlaczego? — krótko spytałam. Wyglądał, jakby spodziewał się tego pytania, co wcale nie ułatwiało mu odpowiedzi na nie.
— Cóż… — zaczął niechętnie. — Mam parę spraw do załatwienia w Ventusie, które nie cierpią zwłoki.
Patrzyłam się na niego w ciszy, rozważając, czy powinnam drążyć temat. Z jednej strony nie musi mi mówić o wszystkim, jednak z drugiej… Tak — postanowiłam. Czułam, że najzwyczajniej powinnam wiedzieć, co dzieje się w życiu mojego przyjaciela. Tym bardziej, iż oblał mnie wielki niepokój, gdy Ciepły wspomniał o Ventusie. Co mogło się takiego stać, iż on sam musi się tam udać? Chyba nie ma żadnego konfliktu między naszymi klanami?
— Pójdziesz z kimś?
— Nie.
Ponownie zamilkliśmy. Czyli nie zgodzi się, bym wyruszyła z nim? Szkoda. Zdecydowanie nie chciałam puszczać go samego. Jest dobrym wojownikiem, ale jeżeli napadnie na niego cały patrol Wietrznych, nawet on nie zdoła się obronić.
— A co się tam takiego stało? — łagodnie zapytałam, jednocześnie zaniepokojona i ciekawa odpowiedzi.
— No… Ja… — wiedziałam, że prawda będzie go wiele kosztować, jednak kłamstwo będzie dla niego cięższe. — Mam szczenięta.
Co.
Moja mina drastycznie się zmieniła. W zasadzie żałuję, że sama jej nie widziałam. Musiała to być mieszanka rozczarowania, żalu i bezsilności, której obiektem był czyn, jakiego dopuścił się mój przyjaciel.
— Z … kim?
— Raczej się nie znacie.
— I jest z Ventusu?
— Tak.
Ponownie zapanowała cisza. Tym razem była niezręczna. Czy Ciepły oczekiwał ode mnie więcej zrozumienia? Jeżeli tak, to przykro mi. Ja też czegoś od niego oczekiwałam! Lojalności wobec klanu. Wobec członków tego klanu. Wobec jego rodziny! Wobec przyjaciół! Czy tak wiele by to go kosztowało? Czy naprawdę nie mógł się powstrzymać?!
Emocje opadły. Serce nie sługa, jak powiadają. Muszę patrzeć na to bezosobowo. Miłość nie może być traktowana jako błąd. Chociaż czasami nim jest.
— Jasne — niezbyt naturalnie, gdyż zbyt szybko, zgodziłam się. — Zaopiekuję się Nagietkiem.
— Dziękuję — widać było, że kamień spadł mu z serca. — Nie chcę, żeby stał w miejscu. Jeżeli będą problemy, to powtórzę z nim to, co ty go nauczyłaś. Jak tylko wrócę. Ostatnio przerabialiśmy pozycje łowieckie. Zobaczysz zresztą, co już umie, a umie bardzo dużo — wyjaśnił mi, szykując się do wyjścia.
— Już teraz? Idziesz? — zdziwiona spytałam się go. Myślałam, że pożegnamy się bardziej oficjalnie. I zajmie to nieco dłużej.
— Cóż… Tak. To była ostatnia sprawa, którą musiałem załatwić — nieco zmieszany odparł. — Jeszcze raz dziękuję. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.
Ciekawe, co zrobiłby bez swojej dziewczyny? Chyba jeszcze mniej. Wojownik zbliżył się do wyjścia z naszego legowiska, w którym odbyła się cała ta rozmowa. Teraz już mojego. Zszokowana i znieruchomiała obserwowałam, jak odchodzi.
— Baw się dobrze, Ciepły.
Zdanie to zatrzymało go w ostatniej chwili, jaka dzieliła go od opuszczenia tego miejsca. Ponownie się odwrócił, uśmiechając się. I zniknął.
[602 słów, Drżący Szept otrzymuje 6 punktów doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz