to się dzieje jeszcze jak Bryzowa żyła boże jak to dawno było płak
Teraz albo nigdy. Jeśli nie zacznę teraz podbijać mojego planu, to nigdy mi się nie uda.
Przede wszystkim powinienem zabić Bryzową Gwiazdę. I od razu załatwię
Brązową Bliznę, nim zdąży zostać przywódcą i wyznaczyć nowego zastępcę.
Muszę działać po cichu, ale gdy już tego dokonam, klan będzie
rozproszony. Zmusić moich pobratymców, by poddali się mojej woli, stanie
się proste, jak zabranie szczeniakowi kości.
Tylko jak najlepiej będzie wyeliminować tych dwoje?
Idąc przez nasze terytorium, natrafiłem na jakąś dziwną, zieloną kałużę
na ziemi. Powąchałem ją i wykrzywiłem się z obrzydzeniem. Nie, to nie
może być nic zdatnego do picia.
Pamiętam, że Bryzowa Gwiazda miała niedawno katar i ma teraz problemy z
węchem. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Odór jest okropny, ale to i
tak może się udać. Jeśli umoczę zwierzynę w tej dziwnej cieczy, a potem
poczęstuję nią Bryzową Gwiazdę... Ha, nie będzie nawet tego wąchać, bo
uzna, że i tak nie wyczuje żadnego zapachu. Dodatkowo, obtoczę zwierzynę
w trawie, aby choć odrobinę pozbyć się zapachu... Muszę tylko pilnować,
aby spotkać się z Bryzową Gwiazdą sam na sam, aby nikt nie mógł jej
ostrzec. Nawet jeśli ta ciecz jej nie zabije, na pewno ją osłabi. Łatwo
będzie ją wykończyć.
Z kolei Brązową Bliznę... Co mam zrobić z Brązową Blizną? Cóż, jeszcze
zanim śmierć Bryzowej Gwiazdy wyjdzie na jaw, wywabię go z obozu pod
pozorem odnalezienia zapachu lisa na naszym terenie. Przekonam go jakoś,
żebyśmy szli tylko we dwójkę. Muszę go wyprowadzić po zmroku. Będzie
ciemno. Nie będzie chciał budzić innych psów i ledwie będzie widział
koniec własnego nosa. W lesie zaprowadzę go na skraj urwiska, a tam...
Tak, bardzo dobry pomysł, Krzemienny Pazurze, jesteś geniuszem zbrodni.
Nim się obejrzałem, już niosłem królika w stronę odkrytej kałuży
dziwnej, cuchnącej cieczy. Już miałem go w niej zamoczyć, kiedy
usłyszałem za sobą znajomy głos.
— Krzemienny Pazurze? Co tu robisz?
Odwróciłem się, by zobaczyć Cynamonową Pestkę. Zakaszlałem, dławiąc się z zaskoczenia. Nie spodziewałem się jej tu.
— A ty co tu robisz? — Odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
— Zbieram zioła — powiedziała. — W tej okolicy rośnie największe złoże
maku. Ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Dlaczego maczasz królika w
tym czymś?
Przechyliłem głowę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Właściwie, nie
musiałem odpowiadać. I tak mnie już nie wpuszczą do Gwiezdnych, więc
jeśli na liście moich ofiar pojawi się jeszcze Cynamonowa Pestka, sierść
mi z głowy nie spadnie.
Z drugiej strony, gdzieś słyszałem, że w większości przypadków, za
morderstwo odpowiedzialny jest członek rodziny. Jako że Cynamonowa
Pestka jest jego siostrą, stanę się pierwszym podejrzanym. Bądźmy
szczerzy, nasza druga siostra, Nieuchwytna, w życiu by czegoś takiego
nie zrobiła. Ona boi się krwi.
Więc dobrze, muszę znaleźć jakąś dobrą wymówkę. Stara dobra gadka o
lisie powinna zadziałać. Usiadłem wygodnie i zacząłem opowiadać swoją
bajkę.
— Wyczułem lisa na naszym terenie i chciałem go otr... uć —
zawahałem się, widząc spojrzenie Cynamonowej Pestki. Co ja zrobiłem?
Dołączyła do jakieś legii ochrony lisów, czy co?
— Czy ty... — zawahała się. — Czy ty... usiadłeś na moim maku?
Skamieniałem, gdy zrozumiałem, o czym ona mówi. Ostrożnie wstałem i sam
bojąc się, co tam zobaczę, ujrzałem pogniecione, czerwone kwiaty.
No, teraz to już mam przechlapane.
Spojrzałem na siostrę ze skruchą w oczach. Co prawda, nie czułem jej, ale dobrze jest umieć udawać.
— Cynamonowa Pestko, bardzo mi... — Znowu przerwał mi czyjś głos.
— Co się tu dzieje?
Podniosłem głowę i ujrzałem Bryzową Gwiazdę. Moją niedoszłą ofiarę.
Poczułem irytację, widząc ją, jak patrzyła na mnie z tą typową dla
siebie dumą w oczach. Jakby wiedziała, i chełpiła się tym, że mój plan
odebrania jej władzy spalił się już na starcie.
— Witaj, Bryzowa Gwiazdo — schyliłem przymilnie głowę. — Wiesz, właśnie chciałem zatruć tego królika, aby zabić lisa...
— Patrol Brązowej Blizny już dziś zabił tego lisa, o którym mówisz — powiedziała Bryzowa Gwiazda, a mnie opadła szczęka. Przywódczyni
odwróciła się do mojej siostry. — Cynamonowa Pestko, co się stało?
— My... — zawahała się medyczka. — My tylko rozmawialiśmy — mówiła
głosem, jakby to ona zrobiła coś złego, a nie ja. — I wtedy Krzemienny
Pazur... on usiadł na moim maku i...
— To był wypadek! — Wpadłem jej w słowo. — Nie widziałem go! Było
ciemno! Bryzowa Gwiazdo, Cynamonowa Pestko, naprawdę nie chciałem.
Spojrzałem na moją przywódczynię z błaganiem w oczach, nienawidząc sam
siebie, że tak się przed nią płaszczę. Jestem tu tylko ja, ona, i moja
siostra. Jeśli rzucę się jej do gardła, efekt niespodzianki zrobi swoje i
nie zdoła się przede mną obronić. Umrze na miejscu.
Będę musiał jeszcze zrobić coś z Cynamonową Pestką, ale to medyczka.
Dogonię ją i zabiję, nim komukolwiek rozpowie. Potem rzucę oba ciała na
Drogę Grzmotu i zełgam klanowi, że zabił je potwór.
Nie, w głębi ducha wiedziałem, że to się nie uda. Każdy potrafi
odróżnić rany zadane przez psa od tych, zadanych przez potwora. Nie ma
innej rady. Muszę się poniżać i błagać i litość.
— Krzemienny Pazurze, postąpiłeś bardzo nierozsądnie — powiedziała
Bryzowa Gwiazda. — Jeśli wyczułeś lisa, powinieneś był mi to zgłosić.
Być może pozbylibyśmy się go wcześniej. Tymczasem, przez twoją arogancję
straciliśmy tyle potrzebnych nam ziół. Cynamonowa Pestko, co robi mak?
— Odpręża i uspokaja — powiedziała dumnie Cynamonowa Pestka.
— I widzisz? Przez ciebie medykom trudniej będzie uspokoić rannych —
warknęła przywódczyni, po czym przypatrzyła się baczniej Cynamonowej
Pestce. — Manaci Olbrzym nie będzie żył wiecznie — mruknęła, nie
zauważając, że moja siostra patrzy na nią wzrokiem pełnym przerażenia. —
Nie, żeby śpieszyło mu się do Gwiezdnych, ale Cynamonowa Pestka musi
zdawać sobie sprawę, że prędzej czy później będzie musiała przyjąć
ucznia. Może powinna poćwiczyć na próbnym uczniu? Takim, który skończył
już szkolenie wojownika i w zasadzie powinien być już dorosłym,
odpowiedzialnym psem, ale tak naprawdę wciąż ma mentalność szczeniaka i
zdaje się nie wykazywać żadnego szacunku wobec roli klanowego medyka! —
Podniosła głos.
— Nie, nie, nie, proszę, nie — mruknąłem, po czym podbiegłem do Bryzowej
Gwiazdy, odsłaniając brzuch i gotowy pobiec dla niej w sam środek obozu
Cienistych, krzycząc, że jestem drozdem, byle by mnie tak nie karała. —
Nie możesz! Nie widzisz, jakie to dla mnie upokorzenie?!
— Krzemienny Pazurze, mówisz do swojej przywódczyni, uważaj na ton — warknęła Bryzowa Gwiazda.
— Nie rozumiem — zawahała się Cynamonowa Pestka. — Czy to znaczy, że Krzemienny Pazur ma być moim...
— Uczniem, zgadza się — potwierdziła spokojnie Bryzowa Gwiazda. — A
raczej, przejąć obowiązki ucznia. Nie stanie się na powrót Krzemienną
Łapą, ale nie wiem jeszcze, jak długo będzie trwać owa kara. Powiedzmy,
że do odwołania. No, koniec dyskusji, bo szłam właśnie na polowanie.
Jest już późno, ale nie mogłam zasnąć. Krzemienny Pazurze, pamiętaj, aby
słuchać się Cynamonowej Pestki — syknęła do mnie, po czym odeszła.
Patrzyłem skamieniały, jak Bryzowa Gwiazda odchodzi, nie mogąc
uwierzyć, że spotkało mnie coś tak niesprawiedliwego. Racja, zniszczyłem
zioła i chciałem zabić swoją przywódczynię i jej zastępcę, ale chyba
nie zasłużyłem, na aż tak dotkliwą karę, prawda? Jaki przywódca zmusza
swojego wojownika, by został na powrót uczniem? I to na dodatek swojej
własnej siostry medyczki?
— No, to co? — Spytała Cynamonowa Pestka. — Zaczynamy od jutra — popchnęła mnie żartobliwie — Krzemienna Łapo.
Spojrzałem jej w oczy. Były takie radosne i błyszczące. Czuła satysfakcję, mogąc mnie torturować.
Niedoczekanie.
Nie odpowiadając, odwróciłem się od niej i pobiegłem przed siebie. Nie
mogę podlegać swojej własnej siostrze. To... to razi moją dumę. A to
ostatnie, co mi jeszcze pozostało.
— Krzemienny Pazurze! — Usłyszałem krzyk Cynamonowej Pestki, ale zignorowałem ją.
Biegłem w kierunku terenów Dwunożnych. Nie jestem już psem klanowym.
Zostanę samotnikiem. Będę próbował podbić klany od zewnątrz. I wcale nie
zacznę od Ventus, oj nie. Najpierw Bezgwiezdni. Nie wierząc w
Gwiezdnych i uważając się cały czas za gorszych od innych, są
najłatwiejszym łupem. Potem Flumine, Industria, Tenebris i na koniec
zostawię Ventus. Będą patrzeć, jak ich całe klanowe społeczeństwo
rozpada się kawałeczek po kawałeczku, wiedząc, że nie mogą nic zrobić.
Zgromadzę stado samotników. Wielkie, jak wszystkie pięć klanów. Będziemy
nie do powstrzymania.
Skrzywiłem się, widząc, że mimo iż szybciej wystartowałem, Cynamonowa Pestka z łatwością mnie dogoniła.
— Hej, dokąd biegniesz? — Spytała.
— Jak najdalej stąd — warknąłem, nie zatrzymując się. — Jeśli Bryzowa
Gwiazda nie widzi, że to był wypadek, nie zasługuje na moją lojalność.
Odchodzę z klanu. Zostanę samotnikiem. Może tam, ktoś mnie zrozumie.
— Jak możesz tak mówić? — Zdziwiła się Cynamonowa Pestka. — Krzemienny
Pazurze, jesteś roztrzęsiony. Usiąść, przemyśl to, uspokój się...
— Tu nie ma nad czym myśleć! — Zatrzymałem się w końcu, zmęczony
sprintem i spojrzałem jej w oczy. — Nie należę do klanów. Nigdy nie
należałem. Powinienem był urodzić się samotnikiem.
— To nieprawda — powiedziała Cynamonowa Pestka, kładąc mi ogon na
grzbiecie. — Znam cię. Nie zniósłbyś samotności. Potrzebujesz innych
psów, by móc nimi manipulować.
— Ja... — zawahałem się.
— Spokojnie, wiem, że nie jesteś zbyt dobrym psem — zaśmiała się. — Ale
jesteś też moim bratem. Nie mogę cię nienawidzić tylko dlatego, że masz
lekko wypaczoną moralność. Rozumiem, że jest ci trudno. Nie podoba mi
się to, ale nie mogę tego zmienić.
Wziąłem głęboki wdech i spojrzałem na siostrę nieco inaczej. Ona mnie
akceptuje. Nie mogę uwierzyć, że w tym przeklętym klanie jest ktoś, kto
mnie akceptuje.
Zrobiło mi się trochę głupio, że planowałem ją zabić. Jak zacznie
sprawiać mi kłopoty, zawsze mogę ją wygnać, ale to moja siostra. Gdybym
ją zabił, sam dziwnie bym się z tym czuł.
— Pamiętaj, że ta kara jest tylko na jakiś czas — zauważyła moja
siostra. — Z kolei jeśli uciekniesz, już nigdy nie przyjmą cię do klanu.
Nie chcę, żebyś odchodził. Chcę, abyś należał do mojego klanu.
Skinąłem głową. Nigdy nie zdawałem sobie sprawy z tego, że moja siostra
jest tak mądrą suczką. Co prawda, ma trochę za dużo sumienia, jak na
mój gust, ale i tak jest lepsza, niż reszta rodzeństwa. Zwłaszcza
Migoczące Światło, który nawet po śmierci, czasem prześladuje mnie po
nocach.
Zresztą, i tak łatwiej podbić klan od środka, gdy inni ci ufają.
— Zgoda — mruknąłem. — Wracajmy do klanu. Zimno tu i jestem głodny.
—I ty myślałeś, że nadajesz się na samotnika — zaśmiała się Cynamonowa Pestka.
<Cynamonowa Pestko?>
[1594 słowa: Krzemienny Pazur otrzymuje 15PD]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz