8 stycznia 2022

Od Krzemiennego Pazura do Cynamonowej Pestki

to się dzieje jeszcze jak Bryzowa żyła boże jak to dawno było płak
Teraz albo nigdy. Jeśli nie zacznę teraz podbijać mojego planu, to nigdy mi się nie uda.
Przede wszystkim powinienem zabić Bryzową Gwiazdę. I od razu załatwię Brązową Bliznę, nim zdąży zostać przywódcą i wyznaczyć nowego zastępcę. Muszę działać po cichu, ale gdy już tego dokonam, klan będzie rozproszony. Zmusić moich pobratymców, by poddali się mojej woli, stanie się proste, jak zabranie szczeniakowi kości.
Tylko jak najlepiej będzie wyeliminować tych dwoje?
Idąc przez nasze terytorium, natrafiłem na jakąś dziwną, zieloną kałużę na ziemi. Powąchałem ją i wykrzywiłem się z obrzydzeniem. Nie, to nie może być nic zdatnego do picia.
Pamiętam, że Bryzowa Gwiazda miała niedawno katar i ma teraz problemy z węchem. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Odór jest okropny, ale to i tak może się udać. Jeśli umoczę zwierzynę w tej dziwnej cieczy, a potem poczęstuję nią Bryzową Gwiazdę... Ha, nie będzie nawet tego wąchać, bo uzna, że i tak nie wyczuje żadnego zapachu. Dodatkowo, obtoczę zwierzynę w trawie, aby choć odrobinę pozbyć się zapachu... Muszę tylko pilnować, aby spotkać się z Bryzową Gwiazdą sam na sam, aby nikt nie mógł jej ostrzec. Nawet jeśli ta ciecz jej nie zabije, na pewno ją osłabi. Łatwo będzie ją wykończyć.
Z kolei Brązową Bliznę... Co mam zrobić z Brązową Blizną? Cóż, jeszcze zanim śmierć Bryzowej Gwiazdy wyjdzie na jaw, wywabię go z obozu pod pozorem odnalezienia zapachu lisa na naszym terenie. Przekonam go jakoś, żebyśmy szli tylko we dwójkę. Muszę go wyprowadzić po zmroku. Będzie ciemno. Nie będzie chciał budzić innych psów i ledwie będzie widział koniec własnego nosa. W lesie zaprowadzę go na skraj urwiska, a tam... Tak, bardzo dobry pomysł, Krzemienny Pazurze, jesteś geniuszem zbrodni.
Nim się obejrzałem, już niosłem królika w stronę odkrytej kałuży dziwnej, cuchnącej cieczy. Już miałem go w niej zamoczyć, kiedy usłyszałem za sobą znajomy głos.
— Krzemienny Pazurze? Co tu robisz?
Odwróciłem się, by zobaczyć Cynamonową Pestkę. Zakaszlałem, dławiąc się z zaskoczenia. Nie spodziewałem się jej tu.
— A ty co tu robisz? — Odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
— Zbieram zioła — powiedziała. — W tej okolicy rośnie największe złoże maku. Ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Dlaczego maczasz królika w tym czymś?
Przechyliłem głowę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Właściwie, nie musiałem odpowiadać. I tak mnie już nie wpuszczą do Gwiezdnych, więc jeśli na liście moich ofiar pojawi się jeszcze Cynamonowa Pestka, sierść mi z głowy nie spadnie.
Z drugiej strony, gdzieś słyszałem, że w większości przypadków, za morderstwo odpowiedzialny jest członek rodziny. Jako że Cynamonowa Pestka jest jego siostrą, stanę się pierwszym podejrzanym. Bądźmy szczerzy, nasza druga siostra, Nieuchwytna, w życiu by czegoś takiego nie zrobiła. Ona boi się krwi.
Więc dobrze, muszę znaleźć jakąś dobrą wymówkę. Stara dobra gadka o lisie powinna zadziałać. Usiadłem wygodnie i zacząłem opowiadać swoją bajkę.
— Wyczułem lisa na naszym terenie i chciałem go otr... uć — zawahałem się, widząc spojrzenie Cynamonowej Pestki. Co ja zrobiłem? Dołączyła do jakieś legii ochrony lisów, czy co?
— Czy ty... — zawahała się. — Czy ty... usiadłeś na moim maku?
Skamieniałem, gdy zrozumiałem, o czym ona mówi. Ostrożnie wstałem i sam bojąc się, co tam zobaczę, ujrzałem pogniecione, czerwone kwiaty.
No, teraz to już mam przechlapane.
Spojrzałem na siostrę ze skruchą w oczach. Co prawda, nie czułem jej, ale dobrze jest umieć udawać.
— Cynamonowa Pestko, bardzo mi... — Znowu przerwał mi czyjś głos.
— Co się tu dzieje?
Podniosłem głowę i ujrzałem Bryzową Gwiazdę. Moją niedoszłą ofiarę.
Poczułem irytację, widząc ją, jak patrzyła na mnie z tą typową dla siebie dumą w oczach. Jakby wiedziała, i chełpiła się tym, że mój plan odebrania jej władzy spalił się już na starcie.
— Witaj, Bryzowa Gwiazdo — schyliłem przymilnie głowę. — Wiesz, właśnie chciałem zatruć tego królika, aby zabić lisa...
— Patrol Brązowej Blizny już dziś zabił tego lisa, o którym mówisz — powiedziała Bryzowa Gwiazda, a mnie opadła szczęka. Przywódczyni odwróciła się do mojej siostry. — Cynamonowa Pestko, co się stało?
— My... — zawahała się medyczka. — My tylko rozmawialiśmy — mówiła głosem, jakby to ona zrobiła coś złego, a nie ja. — I wtedy Krzemienny Pazur... on usiadł na moim maku i...
— To był wypadek! — Wpadłem jej w słowo. — Nie widziałem go! Było ciemno! Bryzowa Gwiazdo, Cynamonowa Pestko, naprawdę nie chciałem.
Spojrzałem na moją przywódczynię z błaganiem w oczach, nienawidząc sam siebie, że tak się przed nią płaszczę. Jestem tu tylko ja, ona, i moja siostra. Jeśli rzucę się jej do gardła, efekt niespodzianki zrobi swoje i nie zdoła się przede mną obronić. Umrze na miejscu.
Będę musiał jeszcze zrobić coś z Cynamonową Pestką, ale to medyczka. Dogonię ją i zabiję, nim komukolwiek rozpowie. Potem rzucę oba ciała na Drogę Grzmotu i zełgam klanowi, że zabił je potwór.
Nie, w głębi ducha wiedziałem, że to się nie uda. Każdy potrafi odróżnić rany zadane przez psa od tych, zadanych przez potwora. Nie ma innej rady. Muszę się poniżać i błagać i litość.
— Krzemienny Pazurze, postąpiłeś bardzo nierozsądnie — powiedziała Bryzowa Gwiazda. — Jeśli wyczułeś lisa, powinieneś był mi to zgłosić. Być może pozbylibyśmy się go wcześniej. Tymczasem, przez twoją arogancję straciliśmy tyle potrzebnych nam ziół. Cynamonowa Pestko, co robi mak?
— Odpręża i uspokaja — powiedziała dumnie Cynamonowa Pestka.
— I widzisz? Przez ciebie medykom trudniej będzie uspokoić rannych — warknęła przywódczyni, po czym przypatrzyła się baczniej Cynamonowej Pestce. — Manaci Olbrzym nie będzie żył wiecznie — mruknęła, nie zauważając, że moja siostra patrzy na nią wzrokiem pełnym przerażenia. — Nie, żeby śpieszyło mu się do Gwiezdnych, ale Cynamonowa Pestka musi zdawać sobie sprawę, że prędzej czy później będzie musiała przyjąć ucznia. Może powinna poćwiczyć na próbnym uczniu? Takim, który skończył już szkolenie wojownika i w zasadzie powinien być już dorosłym, odpowiedzialnym psem, ale tak naprawdę wciąż ma mentalność szczeniaka i zdaje się nie wykazywać żadnego szacunku wobec roli klanowego medyka! — Podniosła głos.
— Nie, nie, nie, proszę, nie — mruknąłem, po czym podbiegłem do Bryzowej Gwiazdy, odsłaniając brzuch i gotowy pobiec dla niej w sam środek obozu Cienistych, krzycząc, że jestem drozdem, byle by mnie tak nie karała. — Nie możesz! Nie widzisz, jakie to dla mnie upokorzenie?!
— Krzemienny Pazurze, mówisz do swojej przywódczyni, uważaj na ton — warknęła Bryzowa Gwiazda.
— Nie rozumiem — zawahała się Cynamonowa Pestka. — Czy to znaczy, że Krzemienny Pazur ma być moim...
— Uczniem, zgadza się — potwierdziła spokojnie Bryzowa Gwiazda. — A raczej, przejąć obowiązki ucznia. Nie stanie się na powrót Krzemienną Łapą, ale nie wiem jeszcze, jak długo będzie trwać owa kara. Powiedzmy, że do odwołania. No, koniec dyskusji, bo szłam właśnie na polowanie. Jest już późno, ale nie mogłam zasnąć. Krzemienny Pazurze, pamiętaj, aby słuchać się Cynamonowej Pestki — syknęła do mnie, po czym odeszła.
Patrzyłem skamieniały, jak Bryzowa Gwiazda odchodzi, nie mogąc uwierzyć, że spotkało mnie coś tak niesprawiedliwego. Racja, zniszczyłem zioła i chciałem zabić swoją przywódczynię i jej zastępcę, ale chyba nie zasłużyłem, na aż tak dotkliwą karę, prawda? Jaki przywódca zmusza swojego wojownika, by został na powrót uczniem? I to na dodatek swojej własnej siostry medyczki?
— No, to co? — Spytała Cynamonowa Pestka. — Zaczynamy od jutra — popchnęła mnie żartobliwie — Krzemienna Łapo.
Spojrzałem jej w oczy. Były takie radosne i błyszczące. Czuła satysfakcję, mogąc mnie torturować.
Niedoczekanie.
Nie odpowiadając, odwróciłem się od niej i pobiegłem przed siebie. Nie mogę podlegać swojej własnej siostrze. To... to razi moją dumę. A to ostatnie, co mi jeszcze pozostało.
— Krzemienny Pazurze! — Usłyszałem krzyk Cynamonowej Pestki, ale zignorowałem ją.
Biegłem w kierunku terenów Dwunożnych. Nie jestem już psem klanowym. Zostanę samotnikiem. Będę próbował podbić klany od zewnątrz. I wcale nie zacznę od Ventus, oj nie. Najpierw Bezgwiezdni. Nie wierząc w Gwiezdnych i uważając się cały czas za gorszych od innych, są najłatwiejszym łupem. Potem Flumine, Industria, Tenebris i na koniec zostawię Ventus. Będą patrzeć, jak ich całe klanowe społeczeństwo rozpada się kawałeczek po kawałeczku, wiedząc, że nie mogą nic zrobić. Zgromadzę stado samotników. Wielkie, jak wszystkie pięć klanów. Będziemy nie do powstrzymania.
Skrzywiłem się, widząc, że mimo iż szybciej wystartowałem, Cynamonowa Pestka z łatwością mnie dogoniła.
— Hej, dokąd biegniesz? — Spytała.
— Jak najdalej stąd — warknąłem, nie zatrzymując się. — Jeśli Bryzowa Gwiazda nie widzi, że to był wypadek, nie zasługuje na moją lojalność. Odchodzę z klanu. Zostanę samotnikiem. Może tam, ktoś mnie zrozumie.
— Jak możesz tak mówić? — Zdziwiła się Cynamonowa Pestka. — Krzemienny Pazurze, jesteś roztrzęsiony. Usiąść, przemyśl to, uspokój się...
— Tu nie ma nad czym myśleć! — Zatrzymałem się w końcu, zmęczony sprintem i spojrzałem jej w oczy. — Nie należę do klanów. Nigdy nie należałem. Powinienem był urodzić się samotnikiem.
— To nieprawda — powiedziała Cynamonowa Pestka, kładąc mi ogon na grzbiecie. — Znam cię. Nie zniósłbyś samotności. Potrzebujesz innych psów, by móc nimi manipulować.
— Ja... — zawahałem się.
— Spokojnie, wiem, że nie jesteś zbyt dobrym psem — zaśmiała się. — Ale jesteś też moim bratem. Nie mogę cię nienawidzić tylko dlatego, że masz lekko wypaczoną moralność. Rozumiem, że jest ci trudno. Nie podoba mi się to, ale nie mogę tego zmienić.
Wziąłem głęboki wdech i spojrzałem na siostrę nieco inaczej. Ona mnie akceptuje. Nie mogę uwierzyć, że w tym przeklętym klanie jest ktoś, kto mnie akceptuje.
Zrobiło mi się trochę głupio, że planowałem ją zabić. Jak zacznie sprawiać mi kłopoty, zawsze mogę ją wygnać, ale to moja siostra. Gdybym ją zabił, sam dziwnie bym się z tym czuł.
— Pamiętaj, że ta kara jest tylko na jakiś czas — zauważyła moja siostra. — Z kolei jeśli uciekniesz, już nigdy nie przyjmą cię do klanu. Nie chcę, żebyś odchodził. Chcę, abyś należał do mojego klanu.
Skinąłem głową. Nigdy nie zdawałem sobie sprawy z tego, że moja siostra jest tak mądrą suczką. Co prawda, ma trochę za dużo sumienia, jak na mój gust, ale i tak jest lepsza, niż reszta rodzeństwa. Zwłaszcza Migoczące Światło, który nawet po śmierci, czasem prześladuje mnie po nocach.
Zresztą, i tak łatwiej podbić klan od środka, gdy inni ci ufają.
— Zgoda — mruknąłem. — Wracajmy do klanu. Zimno tu i jestem głodny.
—I ty myślałeś, że nadajesz się na samotnika — zaśmiała się Cynamonowa Pestka.

<Cynamonowa Pestko?> 
[1594 słowa: Krzemienny Pazur otrzymuje 15PD]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz