— Pogódźmy się.
Ta mała chyba kurwa żartowała.
"Pogódźmy się."
Coś jej się stało w główkę? Za mocno uderzyła o tory? Czy jej zmiany nastroju to norma osobników płci "pięknej"? Mech raczej ich unikał, wywracając oczami na to jak inni młodociani debile do nich wzdychali. On wzdychał do nich. Nigdy nie przyglądał się temu, w jakie wzorce zachowań wpisują się baby. Nie było mu to potrzebne, więc na cholerę miał, chociażby na parę sekund kierować swój wzrok na nie? On miał swoje hobby, swoje łażenie, swoich dziwnych ludzi, których spotykał. Dreszczka była w sumie pierwszą laską, z którą zamienił więcej niż parę słów z własnej woli. Huh. Sexist much.
— Popierdoliło cię? Co tak nagle? — zmarszczył lekko swoje brwi. — Prawie mnie wepchnęłaś pod to wielkie bydle! — kiwnął głową w stronę pociągu, który ledwo dało sie już dostrzec na horyzoncie.
— Jesteśmy z jednego klanu, nie powinniśmy się kłócić! Nie tego by chcieli Gwiezdni.
Omszony wywrócił oczami i sapnął.
— Rób sobie, co tylko chcesz, mnie to tam rybka.
W oczach Dreszczki pojawiła się iskierka nadziei. Omszona Łapa jednak się po prostu odwrócił i zaczął wracać w stronę obozu. Kompletnie stracił humor na wyprawę, pierdolenie się z tym małym gówniarzem to było coś poza jego strefą komfortu. Jakby on nie przekraczał stref komfortu innych na porządku dziennym.
— Hej zaczekaj! Nie zostawiaj mnie tutaj! — suczka naburmuszyła się i ruszyła biegiem za uczniem.
Mimowolnie się z tego zaśmiał.
— Bo co?
— Bo według kodeksu każdy wojownik powinien opiekować się szczeniakami — powiedziała dumna z siebie.
Kurwa, mógł się go nauczyć choć trochę.
Czując przegrają na progu, po prostu dał jej się włóczyć przy swoim boku.
* * *
Teraz może wróćmy do czasów teraźniejszych, co wy na to? Świetnie.
Przez ten czas, Omszony i Drżąca na pewno mieli parę ciekawych epizodów. Tu dogryzanie sobie, tu głupie przepychanki bardziej lub mniej słowne, a tam jeszcze jakiś okazjonalny wypad w ciekawe miejsce. O dziwo! Dreszczka ani razu nie zaliczyła przy nim sytuacji bliskiej utonięcia, chwała kurwa Gwiezdnym za to. Jeszcze chwila i Mech zacząłby się szczerze zastanawiać czy nie jest przeklęty. Bądźmy szczerzy, prawdopodobnie był.
Ich relacja wahała się pomiędzy "wypierdalaj z mojego pola widzenia" a "nie nienawidzę z tobą rozmawiać". Nie byli blisko siebie. Dreszczka nie była jego bestie od ćpania. Nie była nawet jego uczennicą, do której poczuł jakieś miłe uczucie — prawdopodobnie nie przyjaźń, ale cudem było to, że tolerował Sikorkową Łapę. Gówniara była sprytna kiedy chciała. Nie, Drżący Szept była dla niego po prostu kolejną postacią, która przewija się przez jego życie, cudem ciągle w nim będąc. Większość osób o takim zabarwieniu już dawno z niego znikała.
Chyba dlatego tak dziwnym było to jak Mech, zaraz po ukończeniu treningu ze swoją super uczennicą do niej podszedł. Tak po prostu. Lekko poturbowany to prawda, łeb go nieźle napieprzał. Sikorka podczas treningu walki pchnęła go znienacka na drzewo, sprawiając, że ulubiony ćpun Industrii uderzył się w główkę. Biedny. Nie to jednak było jego największym problemem. Jego markotności nie pomagał fakt tego co braciszek Mcha odpierdalał.
Omszony rzucił pod swoje łapy królika, którego zabrał ze stosu, przerywając dla wojowniczki pożeranie paru wróbli.
— Możesz w to kurwa uwierzyć? — parsknął Mech, wywracając łbem. — Ten pierdolony świętoszek! Idealny wojownik, Ciepła Pleśń, ma bachory z jakąś zdepresjowaną babą z Ventus.
Ta jedynie uniosła brew, przeżuwając w pysku swój obiad. Nie będzie gadała z pełnym pyskiem.
— Ale oczywiście, jak ja coś takiego robię, to dostaje od każdego po głowie i każdy patrzy się na mnie, jak na pierdolonego demona prosto z Infernum. Jakbym miał ich zabić samą kurwa moją obecnością. A nawet nie wracam z dzieciakami!
Jego wywód zbyt szybko zrobił się dość mocno osobisty. Powód był prost. Obecność Ciepłego kompletnie burzyła to czym były dla niego tereny Ventus. Cichą ostoją, miejscem z daleka od jego klanu, na drugim końcu miasta gdzie może odetchnąć i odpocząć. Teraz kojarzyło mu się tylko z tym... Pieprzonym perfekcjonistą. Nawet nie miał siły zobaczyć się z Białym Krukiem. Odechciało mu się czegokolwiek, a to jak pobłażliwie część psów traktowała małą wpadkę Ciepłego, doprowadzało go do pierdolonej furii. Hipokryzja niektórych z nich sprawiała, że kurwił dwa razy częściej niż zwykle, chodził trzy razy bardziej wkurwiony niż kiedykolwiek, spędzając większość swojego czasu w magazynie. Miał ochotę wykrzyczeć dla swojego kochanego braciszka, w jego cholerny pysk wszystko, co o nim sądził i o jego pierdolonych gierkach, obrazić go od góry do dołu... Ale nie miał siły. Dlatego go po prostu wyśmiał.
— Omszona Krtani? — spytał delikatnie Ciepły, szturchając nosem bok swojego drzemiącego brata.
Spotkał się z falą chrapnięć. Dopiero za którymś razem jego brat leniwie podniósł łeb, zerkając na niego swoimi wciąż zaspanymi oczami. Ziewnął, przeciągając się.
— Czego chcesz Ciepły? Nie widzisz, że kurwa śpię? — mruknął, drapiąc się za uchem. — To piękno nie bierze się znikąd.
— Widzę, ale... Muszę ci coś powiedzieć.
— I to jest na tyle ważne, że musiałeś mnie obudzić? — parsknął cicho.
Poważna jednak mina jego brata, sprawiła, że po prostu wywrócił oczami.
— Zamieniam się w słuch — wyszczerzył się chamsko swoim uśmiechem numer cztery.
Ciepła Pleśń wziął głęboki wdech, a potem kolejny. Powietrze cicho świstało przy każdym wydechu. Dopiero po chwili zdołał z siebie wydusić:
— Miałeś rację... Będę miał szczeniaki.
Mech myślał, że się przesłyszał. Przyszły ojciec jednak kontynuował.
— Matką jest Żałobna Pieśń i...
— Kurwa. Czekaj, nie kurwa. Biały nie kłamał? Myślałem, że mi się to śniło! — Mech aż wstał z wrażenia, kręcąc łbem i się śmiejąc. — Zaruchałeś raz i już wpadłeś? Naprawdę? — parsknął śmiechem. — I to jeszcze z jakimś starym MILFem z Ventus! Naprawdę nie mogłeś znaleźć se młodszej baby? Wow Ciepły, nie wiedziałem, że lubisz starsze.
Drżąca przeżuła w końcu wróbla i już otworzyła pysk, by się odezwać. Mech jednak nie skończył swojej litanii zażaleń.
— I jeszcze tam teraz kurwa polazł! Rozumiesz to? A robi z siebie takiego odpowiedzialnego, pierdolone złote dziecko, pan kurwa idealny — sapnął wściekły. — No taaak, on może sobie iść, chuj wie gdzie i łazić z tą starą szprychą, zostawiając swojego ucznia na dobre parę księżyców, ale gdy ja wychodzę na dzień-dwa, pobawić się z moim przyjacielem, to już jestem "okropnym mentorem" i "zakałą tego klanu" — prychnął, wydając z siebie ciche "tsk".
— Tak właściwie to teraz ja mentoruje Nagietkową Łapę — Drżący Szept w końcu udało się rozbić ten monolog.
— Aha. Aha! — Mech parsknął śmiechem, kręcąc głową. — Widzisz? Wrobił w to też kurwa ciebie.
<Drżący Szepcie? Boże, ile czekałaś>
[1075 słów: Omszona Krtań otrzymuje 10PD + Sikorkowa Łapa 1PT]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz