6 lutego 2022

Od Cedrowego Deszczu — Event Walentynkowy

Dwa księżyce po śmierci Pokrzywowego Nosa
Nareszcie była spokojna. Nareszcie mogła być spokojna. To wszystko ucichło i w końcu całkowicie, ale to całkowicie przyjęła, że Pokrzywowy Nos jest teraz wśród przodków, a ona do przeżycia ma jeszcze własne życie. I nie musi patrzeć na to, jak było ono prowadzone dawniej. Westchnęła z ulgą, gdy pomyślała, że i tak (miejmy nadzieję) spotka się razem z nim później, w Coelum.
Właśnie leżała na swoim posłaniu, jedząc zwierzynę, którą przed chwilą upolowała. Poprawa: upolowała razem z Jaskółczym. Nie mogła przestać posyłać mu zdumionych spojrzeń, których on unikał z wprawą. Wojowniczka sądziła, że nic, a już na pewno nie polowanie, byłoby w stanie wyciągnąć go z obozu. A ten poszedł na nie prawie (prawie) bez ociągania, kiedy powiedziała mu, że z chęcią by się z nim przeszła.
Ale to dobrze. Ta propozycja naprawdę kosztowała ją wiele nerwów. I nie miałaby siły ponawiać ją. Dlaczego? Cóż, nadal trochę stresowała się przed kontaktem z wojownikiem. Ale to uczucie odczuwała coraz rzadziej, co stanowiło dla niej pewną rodzaju pociechę, ponieważ naprawdę przepadała za jego towarzystwem — te głupie żarty, często mało śmieszne, ją wyjątkowo bawiły. I nawet kiedy nie chciało mu się wstać z legowiska, to na pysku Cedrowej mimowolnie pojawiał się uśmiech.
Jaskółcza Burza wyszedł na chwilę, tylko po to, by zaraz wrócić z kolejną porcją żywności. Deszcz natomiast wciąż jadła pierwsze danie, i zdecydowanie była zbyt zapchana, by sięgnąć po drugie.
„Gdzie mu się to mieści?” — spytała siebie w myślach, widząc, jak złotemu nawet nie ubywa apetytu. Wciąż z takim samym zapałem pochłaniał mięso.
Należało mu się. W końcu niecodziennie wpada się do dwumetrowej dziury. Cedrowa uśmiechnęła się delikatnie, kiedy przypomniała sobie, gdy wpadł do niej, próbując gonić ich domniemany obiad. Być może nic mu się nie stało, ale nadal był strasznie brudny, i nic nie zapowiadało się na to, że zamierza się umyć. Jej skłonności czyszczenia wszystko wokół dały o sobie znać, przez co podeszła do psa i zaczęła wylizywać go z błota.
Jaskółczy znieruchomiał zdziwiony, nie wiedząc, jak zareagować. Wymamrotał coś i spuścił wzrok na swoje łapy.
Cedrowy Deszcz nawet nie poczuła wstydu czy zażenowania. Nadal próbowała wyczyścić swojego przyjaciela, mówiąc mu o tym, że higiena osobista to rzecz podstawowa.
 
Trzy księżyce po śmierci Pokrzywowego Nosa.
Tego się nie spodziewała.
Polarka umarła. A ona nawet nie towarzyszyła swojej córce przy jej ostatnim oddechu.
Marną pociechą było dla niej to, iż chociaż może teraz odprowadzić ją po ostatnim szlaku prowadzącym do Coelum. Siedziała właśnie przy jej ciele podczas nocnego czuwania, w ciszy obserwując bezwładne ciało jej córki. Nigdy nie sądziła, że widok śmierci kogoś z jej bliskich może napawać ją taką rezygnacją i zmęczeniem. Dopiero co pożegnała się z partnerem. Teraz żegnała córkę. Czy Gwiezdni zamierzają wybić jej całą rodzinę, jednego po drugim?
— Mogło być gorzej — mruknął Jaskółczy, krzywo się uśmiechając. Widocznie zapomniał o obowiązującej ciszy, mającej pokazać jakikolwiek szacunek zmarłemu. — Przynajmniej żyję jeszcze ja dla cie-
Cedrowa posłała mu znudzone spojrzenie, na co on z głośnym klapnięciem zamknął pysk. Nie miała teraz ochotę na niczyje żarty. Nawet na należące do niego.
Po niebie chmury przebiegały spokojnie, odsłaniając gwiazdy, wśród których kroczyła teraz Polarna Zorza. Jej matka patrzyła na to wszystko ze smutkiem, lecz także spokojna, ponieważ była pewna, że i tak spotka się z nią, nim to wszystko dobiegnie końca. Przecież odwiedzi ją w śnie, prawda? Razem z Pokrzywowym? To, że oboje byli wśród przodków razem, dodawało Cedrowej odwagi. Ojciec z córką na pewno nie są samotni, mając siebie nawzajem.  
Kiedy słońce przebiło się przez niebo, ukazując świt dnia, Cedrowa wciąż zamyślona wpatrywała się w swoje dziecko, mając u boku dość niecierpliwego Jaskółczego. Na świecie wciąż zostali jej inni bliscy, którym może pokazać, ile dla niej znaczą. Choćby ten denerwujący Pan obok.
— Chodź, Jaskółczy — obojętnym tonem, chociaż z odrobiną optymizmu. — Już słucham twoich bredni.
— Zajebiście! — samiec ruszył do stosu zwierzyny, by wziąć z niego coś do jedzenia. — Jakim cudem można przetrwać całą cholerną noc, nic nie jedząc?
Cedrowa westchnęła, jakoś ukrywając swój uśmiech. Głupio byłoby się cieszyć, kiedy właśnie straciło się kogoś z rodziny, prawda?
Chociaż z drugiej strony, raczej nie chcą mojego smutku — uświadomiła sobie Cedrowa.
Tak czy siak, na obie rzeczy nadejdzie chwila. Teraz zostało jej zjeść to mięso i jakoś skłonić Jaskółczego do przejścia na dietę.

[699 słów: Cedrowy Deszcz otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia + 6 Punktów Doświadczenia za event]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz