Pierwsza część dzieje się podczas Pory Nagich Drzew, gdy Smużna Łapa była Smużką
— Co ty robisz, dziecko? — z przesadną teatralnością odrzuciłam patyk dalej i chwyciłam szczeniaka za kark, potrząsając nim na wszystkie strony świata, by spadł z niego śnieg. — Nie wiedziałam, że dzieci zachowują się tak w naszych czasach. Kiedy ja byłam w twoim wieku, cały czas grzecznie siedziałam w żłobku! — oznajmiłam z pasją, przemilczając fakt, że siedziałam w nim właśnie dlatego, bo ciągle robiłam jakieś głupoty. — Mogłaś spalić siebie! Albo, co gorsza, mnie. Nawet nie wiesz, jaką wielką stratą jest dla klanu utracenie członka. Przecież ty zaraz będziesz uczniem! Patrz, jak się zachowujesz!
Z niedowierzaniem pokręciłam głową. Ach te bachory.
— Teraz Gwiezdni nas znienawidzą — westchnęła gówniara, chociaż wyglądała, jakby trochę się bała mojego wybuchu. — Przeszkodziłaś mi w…
— Widziałam przecież, co robisz. Jak myślisz, czy Gwiezdni byliby zadowoleni, że spaliłaś obóz? Albo że wkurzasz wojowniczkę? — podniosłam głowę, mierząc ją dumnym spojrzeniem. — Nie, nie byliby. Zresztą robisz to źle. Tak się nie składa żadnych darów.
Trochę mnie bawiło to przedstawienie, które odwalałam, ale było ono w końcu dla dobra tego szczeniaka. Musi się dowiedzieć trochę o życiu i o Gwiezdnych. Jako członek klanu mam obowiązek dbać o najmłodszych.
— Chodź, pokażę ci, jak to się robi — oznajmiłam, zagarniając ją ogonem, by przybliżyła się bliżej do mnie. Niemal wrosła we mnie, zdziwiona moim gwałtownym ruchem (wyglądała, jako coś ją zgniotło).
— Weź trochę patyków i jakiś ładnych przedmiotów — poinstruowałam ją, zbierając na kamiennej podłodze górkę piasku i kurzu, a następnie tworząc z tej mieszanki ładne kółko. Głową dałam jej przyzwolenie na oddalenie się. — Pamiętaj, nigdy nie możesz bawić się ogniem samotnie. Jak zrobią się z ciebie grzanki, to-
— Co to są grzanki?
— Nieważne. Masz te przedmioty?
— Mam — pokazała mi z nieskrywaną dumą jakieś śmieci. Uśmiechnęłam się z litością. Biedne dziecko, nie ma gustu estetycznego. Widać, że nie mamy ze sobą nic wspólnego.
— Ułóż je ładnie na piasku, a ja pójdę po ogień — powiedziałam, oddalając się kawałek.
Co parę sekund patrzyłam za siebie, upewniając się, że szczeniak nie robi żadnych głupot. Jednak nie robiło: było zafascynowane zadaniem, którym zostało obarczone.
Podeszłam do niej i poprawiłam łapą przedmioty, dorzucając coś od siebie i wszystko otaczając solidną porcją resztek mięsa.
— Modlitwa — zarządziłam. — Powtarzaj za mną.
Smużka kiwnęła głową, ochoczo powtarzając kolejne słowa. Ja, skupiona, cieszyłam się skrycie, że prowadzę takie nabożeństwo. W moich łapach po raz pierwszy czułam ciężar rodzicielstwa. Czy to właśnie czuje ta głupia i zboczona Fiołkowa Skałka, kiedy zajmuje się swoimi młodymi?
Chociaż dobra, chyba nie pali z nimi jakichś papierków dwunożnych.
Zakończyłam modlitwę. Wymieniłam z młodą spojrzenia, po czym rzuciłam płonący patyk na stos.
Westchnęłyśmy niemal w tym samym czasie, patrząc na pnący się w górę ogień i powoli pokrywający wszystkie bezwartościowe śmiecie, które mimo swojego gównianego wyglądu i zapachu miały przynieść na nas błogosławieństwo Gwiezdnych.
— Tak to się właśnie robi — odparłam usatysfakcjonowana. — I nigdy samemu.
Kiedy Smużka patrzyła się w ogień, ja ukradkiem obarczyłam ją zamyślonym spojrzeniem.
Jeżeli takie są wszystkie dzieci, to chyba jestem w stanie je zaakceptować.
⨯ ⨯ ⨯
Byłam lekko zawiedziona, kiedy gratulowałam Smużnej Łapie posiadania za mentora Konwaliowy Szron, a Konwaliowemu Szronowi posiadania za ucznia Smużną Łapę. Ja dostałam jakiegoś energicznego kurdupla z wiecznym załamaniem nerwowym, którego trening będzie zapewne istnym wyzwaniem. Cóż, nie wyglądał na szczególnie uzdolnionego ani na wybitnie inteligentnego.
— Całkiem… przeciętny… — powiedziałam sama do siebie, z obrzydzeniem obserwując, jak mój uczeń wpierdala ślimaka.
Tyle, ile razy próbował mnie na nie namówić, tyle razy szybciej kończyliśmy trening. Dla niego korzystnie i dla mnie też. Same plusy!
Konwaliowy Szron była farciarą. Nie wyglądało na to, by miała ze Smużną jakiekolwiek problemy na treningach, a po zajęciach dorywczo paliły żarcie dla Gwiezdnych i odwalały jakieś dziwne rytuały, przy okazji ucząc się kodeksu wojownika.
Nie, żebym była zazdrosna. Po prostu za każdym razem, gdy Smużna pierdoliła do Konwalii tak samo, jak wcześniej pierdoliła do mnie, miałam ochotę rozszarpać moją siostrę i zająć jej miejsce.
Nie powiem, były plusy. Przynajmniej Cytrynowy Liść też dostał ucznia i mogliśmy organizować potrójne treningi. Wiecie, my sobie gadaliśmy, uczniowie się bili, my znowu gadaliśmy, ci się zabijali... no serio, nie jest tak źle…
No kurwa, przysięgam, zakończę ten trening tak szybko, jak będę mogła. Ten płaczliwy szczyl doprowadza mnie do szewskiej pasji! A to jego jedzenie ślimaków jest jeszcze gorsze niż jego powolne myślenie! Kiedy patrzę, jak wciąga te gluty, to myślę, że zaraz zwymiotuję.
<Smużna Łapo?>
[719 słów: Aroniowa Gałąź otrzymuje 7 PD]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz