Znowu zapomniał drogi do domu.
Znowu zapomniał, po co w ogóle się oddalił. Zaczął iść, chyba za motylkiem? Albo innym robaczkiem? Nie pamiętał już nawet, czy był to w ogóle robak. Nie skupiał się na otaczającym go świecie, a mama, najwyraźniej, skupiała się na rozrabiających w buszu siostrach, nieprzejęta tym najmniej problematycznym, cichym szczeniakiem. A ten najmniej problematyczny, cichy szczeniak potrzebował tylko chwili, aby zniknąć jej z oczu.
I tym razem już nie wrócił. Rozpadało się — lubił deszcz. Las ładnie pachniał po deszczu, lubił, jakie to uczucie, gdy krople wody spływają mu po futerku. Zanim znalazł schronienie patrzył w niebo, w szare chmury, w ekscytacji łapiąc na język deszczowe krople, tak samo, jak kiedyś robił z płatkami śniegu.
Jak długo był w tej błotnistej dziurze? Nie wiedział. I o tym nie myślał. Zasnął, a potem obudziło go zimno. Szedł dalej. Gdzie mama? Gdzie siostry? Próbował do nich wrócić, ale nie wiedział już, jak iść. Nie czuł ich nigdzie. Wszystko pachniało błotem, deszczem. Może jednak nie lubił deszczu.
Znalazły go obce psy. Albo to on znalazł te psy, nie był pewien, nie patrzył przed siebie gdy wpadł na Bobra. Jak zawsze rozkojarzony, niepewny w nowej sytuacji, w obliczu nieznajomego. Bóbr jednak okazał się sympatyczny, na tyle sympatyczny, że na słowa “zgubiłem się” chwilę próbował szukać z nim mamy.
Rybaczek nie pamiętał jednak, kogo szukali. Jak wyglądała mama? Jak długo go nie było? Tęskniła, ona i siostry? Nie spędzali nigdy dużo czasu razem… miał nadzieję, że tęskniły.
Bóbr finalnie zabrał Rybaczka ze sobą, do swojej partnerki, Jeżogłówki. Do grupy którzy nazywali się Bezgwiezdnymi. Dziwna nazwa, stwierdził Rybaczek, ale nie myślał o tym długo. Grunt, że mógł obmyć się z błota i przespać w ciepłym, bezpiecznym miejscu.
Ciekawe, czy mama go szukała.
[289 słów: Rybaczek otrzymuje 2 PD]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz