Początkowo akcja dzieje się przed śmiercią Piaskowej Gwiazdy.
Od pamiętnego mianowania na wojowniczkę, Ćmia Skóra przez większość czasu po prostu włóczyła się po okolicy, rozmyślając. Była jak widmo, budząc zmartwienie w sercach jej matek i rodzeństwa. Suczka jednak jak gdyby tego nie zauważała, nieustannie nie zwracając większej uwagi na otoczenie i obowiązki wojowniczki, które na niej ciążyły.
Wszystkie jej myśli zajmowała wizja, która została na nią zesłana.
Poczuła na nosie kroplę wody.
Niepewnie zamrugała, zdziwionym wzrokiem raz za razem taksując otoczenie; nad jej głową gromadziły się ryczące burzowe chmury, z których nieustannie padał deszcz.
Stała na błocie, a wokół panowała ciemność.
Nagle niebo przecięła jasna błyskawica, rozjaśniając otoczenie; Ćma podskoczyła ze strachu, jeżąc sierść.
Burza.
Biegła przed siebie, brodząc łapami w mule. Z przerażenia wytrzeszczała oczy, a ogon wcisnęła pomiędzy tylne nogi.
Straciła poczucie czasu. Biegła, i biegła, a burza powoli zostawała w tyle, aż w końcu grzmotów w ogóle nie było słychać, a deszcz przestał padać.
Suczka z ulgą uniosła do nieba łeb, lecz zamarła zaskoczona. Jej serce wystukiwało nerwowe ,,tu-dum, tu-dum’’, a ciemna sierść parowała od potu i wody.
Na nieboskłonie nie było widać ani jednej gwiazdki. Cała kopuła nieba zanurzona była w jednolitej, smolistej czerni.
Zaczęła się na nowo bać.
Gdy jednak spróbowała się cofnąć, oślepił ją jasny, srebrzysty blask gwiazd. Zaskomlała, zaciskając kurczowo powieki; jednakże cały czas miała przed oczami łunę światła.
Po kilkunastu uderzeniach serca zebrała się na odwagę i niepewnie rozwarła ślepia.
Z początku nic się nie wydarzyło, lecz potem do jej nosa zaczął dolatywać zapach wielu psów, lecz jeszcze większej ilości roślin; mocnych, leczniczych ziół, a także pieprzowego, owocowego zapachu kurki.
Tamtego dnia nie utopiła się. Przeżyła. Pamiętała wszystko, każdy najdrobniejszy szczegół. Czuła, że jest to najważniejsze, czego doświadczyła i czego doświadczy w swoim życiu.
Starała się wszystko rozszyfrować. Początek wydawał jej się jasny, lecz koniec totalnie pogmatwany. Burza na pewno symbolizowała Burzka. Ćmia Skóra nie wyobrażała sobie, że mogłoby być inaczej — Burzowe Gardło był dla niej tak ważną osobistością, iż na sto procent musiał mieć swoją własną wstawkę w przepowiedni dotyczącej jej życia.
Potem był jakiś chaos; bezgwiezdne niebo, potem nagle z dupy oślepiający blask gwiazd, psy, zapach ziół, jakieś grzyby. No kurwa.
Zaskomlała cicho, ze złością wbijając wzrok w kwitnące drzewo, które znajdowało się tuż obok niej. Mały ptaszek, siedzący na gałęzi, przechylił w jej stronę główkę, cicho świergocząc. W odpowiedzi otrzymał poirytowane spojrzenie brązowych ślepi.
Dlaczego, gdy na wokół panowała wiosna, we Flumine musiało być tak… ciężko i chłodno?
Suczka zwiesiła głowę, biorąc kilka głębokich wdechów. Pozwoliła, by wszystkie myśli, pomysły i wspomnienia zatańczyły jej w głowie.
Nie chciała tutaj być. Zdawała sobie z tego sprawę. Ta pewność, że nie powinna się już nazywać Wodną, powodowała, że żołądek zamieniał jej się w kamień, a w środku czuła uczucie dołującej beznadziei. Flumine nie było już jej domem. Nie czuła się tutaj jak u siebie.
Nie chciała być wojowniczką, robiącą za pionek do gry dla Piaskowej Gwiazdy. Ruda suka była jedyną osobą, która napawała ją strachem. Nienawidziła jej tak mocno, jak wielki niepokój czuła na jej widok. Miała wrażenie, że liderka jest w stanie w każdym momencie zrobić jej krzywdę.
Najpierw straciła swojego dziadka, potem otrzymała głuchego mentora i przeszła wykańczający ją trening, po to, by zostać kimś, kim być nie chciała, a przy tym poddaną opętanej liderki.
Wiedziała, że musi stąd odejść, a kluczem do tego była jej wizja. Była tego pewna.
Nie spocznie, dopóki nie rozszyfruje każdego pojedynczego wydarzenia, które ukazało się w jej głowie.
***
Piaskowa Gwiazda została zabita. Klematisowy Korzeń wrócił. Drzewa pokryły się zielonymi liśćmi, w powietrzu unosił się słodki zapach rozpoczynającego się lata. Z pozoru wszystko wydawało się dobre i takie, jak dawniej.
Ćma, mimo, że z początku czuła z tego powodu wielką ulgę, po pewnym czasie zrozumiała, że we Flumine już nigdy nie będzie się czuła tak samo. Jej wizja nie tyczyła się Piaskowej Gwiazdy. Nie miała z nią nic wspólnego. To, że suka została zabita, nie zmienia słów przepowiedni, która pozostaje tak samo ważna, jak przed tym wydarzeniem.
Bitwa, choć dla Wodnych zwycięska, okazała się też wyniszczająca. Lecz wszystkie straty, które dotknęły jej klan, wydawały się niczym, w porównaniu z tym, że jej dwaj bracia walczyli po stronie Piaskowej Gwiazdy. To było po prostu ohydne i spowodowało, że wojowniczka zaczęła gardzić własną rodziną. Chciało jej się rzygać, na myśl, że ta dwójka zachowała się, jakby nie miała kręgosłupa moralnego, a nawet mózgu.
Nic nie było tak jak dawniej. Wszystkie wydarzenia odkąd zmarł Burzowe Gardło, zmieniły postrzeganie Flumine przez Ćmę. Zrozumiała to dopiero teraz, gdy nie miała już na kogo zrzucać winy za to, że jest obrzydzona własnym klanem.
Zaczęła wymykać się z obozu jeszcze częściej, niż wtedy, gdy głową klanu była Piaskowa Gwiazda. Czuła, że każda wyprawa w skąpanym w spokoju otoczeniu letniej nocy, była bliżej zrozumienia wizji.
Podczas jednej z takowych wypraw, gdy uniosła pysk do nieba, poczuła cudowną wolność, a niezrozumiany dotąd znak, który starała się rozbić na wiele kawałków, złożył się w całość, jak puzzle.
Jej ogon ożywił się, uderzając o lekko wilgotną trawę. Widok tylu gwiazd, mimo że widziała go niemal co noc, tym razem otworzył jej oczy.
Suczka z ulgą uniosła do nieba łeb, lecz zamarła zaskoczona. Jej serce wystukiwało nerwowe ,,tu-dum, tu-dum’’, a ciemna sierść parowała od potu i wody.
Na nieboskłonie nie było widać ani jednej gwiazdki. Cała kopuła nieba zanurzona była w jednolitej, smolistej czerni.
Czarne niebo. Niebo bez gwiazd. Bezgwiezdne niebo. Bezgwiezdni.
Burza oznaczała śmierć jej dziadka. Bieg upływ czasu i wszystkie wydarzenia, które przeżyła od tego momentu. To całe przerażenie, które czuła podczas ucieczki, symbolizowało Piaskową Gwiazdę. Była tego niemal pewna. Lub jej rodzinę. Albo i całe Flumine. Któż to wie? Najważniejsze było bezgwiezdne niebo, symbolizujące klan Bezgwiezdnych, które zakończyło jej bieg. Było jej miejscem przeznaczenia. Nową rodziną.
Pod wpływem chwili wstała z ziemi i skąpana w blasku srebrzystego, okrągłego księżyca, ruszyła w drogę, idąc tak lekko, jak promyk księżyca, który, niczym włócznia przenika przez liście, opadając na ziemię.
Odeszła, nie żegnając się z matkami, które przez całe jej dotychczasowe życie starały się jej pomagać i ją chronić. Nie mówiąc ,,do widzenia’’ przywódcy klanu, któremu rzeczywiście zależało na każdemu z osobna. W tym na niej. Nie przepraszając Rumiankowego Ziela, za jej szyderstwa w jejgo stronę.
Odeszła zostawiając tyle spraw niezakończonych.
Wiedziała, że gdyby je zamknęła, prawdopodobnie nie potrafiłaby opuścić Flumine z taką łatwością, jak teraz.
Odlatując z rodzinnego gniazda jak nocny ptak, skąpany w blasku księżyca, Ćmia Skóra przestała być Ćmią Skórą, młodą wojowniczką z Flumine.
Zaczęła być Pełnią. I nie zamierzała tego zmarnować.
[1084 słów: Ćmia Skóra zmienia klan i otrzymuje 10 PD]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz