15 maja 2022

Od Trawki

 *krótko po zniknięciu owczej i śmierci piasek*
 
Owcze Serce zniknęła.
Przepadła niczym kamień w wodę wraz z Piaskową Marą oraz ojcem swoich szczeniąt. Serce Trawki biło jak oszalałe, gdy suczka wsłuchiwała się w słowa starszych, nieznanych jej psów. Niektórzy posyłali jej oraz rodzeństwu pełne współczucia ślepia, kilka wyjątków obrzucało ich pogardą wyczuwalną na kilometry. Suczce nie podobała się ta nowa sytuacja; nie, żeby poprzednia również, szczególnie gdy własny ojciec uważał ją za żałosny byt.
Poruszyła się niespokojnie, trącając siostrę, która drzemała tuż obok niej w najbardziej nienaturalnej pozycji, jaką kłapoucha tylko widziała. Bez stęknęła coś pod nosem, machając łapami w szaleńczej pogoni, gdy z jej nosa wylatywały malutkie bańki.
Azalia chrapała cichutko, poruszając raz po raz uchem, gdy zabrzęczała obok niego upierdliwa mucha. Było tak spokojnie i… cicho. Nic nie dawało Trawce powodów do lęku, jednak suczka była przerażona do szpiku kości. Serce kołatało jej w klatce piersiowej, myśli obijały się od ich nadmiaru w głowie małej. Instynktownie tęskniła za matką, pragnęła jakiegoś skrawka ciepła, chociaż jego namiastki, jednakże, na razie, musiało starczyć jej ciepło ciał rodzeństwa.
Drgnęła, słysząc odbijające się echem głosy dorosłych psów.
— Trzeba coś z nimi zrobić! Nie mogą pozostać bez opieki, pozostawione same sobie!
— To szczeniaki Owczego Serca, kto wie jakich bzdur nakładła im do łbów? Jeszcze będą wielbić Piaskową Marę!
Zakryła uszy, nie chcąc tego słuchać; skuliła się najmocniej, jak tylko pozwalało jej ciało oraz panujące na posłaniu warunki. Tak bardzo chciała zniknąć, nie urodzić się, przepaść w nicość; cokolwiek, co by sprawiło, że nie musiałaby tu teraz być.
Niechciana.
Porzucona.
Bez matki.
— Ja je wezmę — ciepły, pogodny, acz stanowczy głos przebił się przez wszystko inne. Trawka otarła łzy z policzków, skupiając się właśnie na tym przyjemnym tonie. Nadal była jednak na granicy histerii, co jednak nie było dlań niczym nowym, wszak jedyne co robiła to płacz. Szczególnie teraz.
— Jesteś pewny, Puchate Serce?
— Tak, jestem.
Trawka zakryła łapkami uszy, nie chcąc słuchać niczego więcej. Próbowała uciec myślami od faktu, że obecnie jest niczym więcej niż niechcianym szczenięciem, sierotą. Nie pomogło nawet pojawienie się dodatkowego ciepła w postaci Puchatego Serca, który mimo swojego małego rozmiaru, starał się opatulić każde szczenię. — Już nic wam nie grozi, maluchy. Wszystko będzie dobrze — wojownik liznął biało-czarną za uchem; suczka była wręcz przekonana, że uśmiecha się teraz pociesznie, jednak nie umiała zmusić się, by na niego spojrzeć. Zamiast tego udała, że śpi, wstrzymując łzy, które tak bardzo chciała uwolnić.
Mimo ciepła w głosie krótkołapego nie była w stanie mu uwierzyć.
Nigdy nie będzie dobrze.
Nigdy.
 
 [408 słów; Trawka otrzymuje 4PD; punkty niewpisane]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz