15 czerwca 2022

Od Nagietkowego Poranku CD Sikorkowej Melodii

Kiedy Sikorkowa Melodia zaczepiła czarno-białego psa w obozie, był on zupełnie tym faktem zdziwiony. Niektórych mogłoby zastanawiać, dlaczego Nagietkowy Poranek nie przewidział wychodzącej od starszej koleżanki propozycji spaceru (na który to byli już przecież od czasu ostatniego zgromadzenia umówieni), jednak w obliczu tego, czego dowiedział się ostatnio... nie spodziewał się w najbliższych dniach jakiejkolwiek propozycji wspólnego wyjścia od wojowniczki. 
Brązowooki szczerze dziwił się, że po tym, co się stało, była w stanie wziąć udział w zgromadzeniu, jednak im dłużej o tym myślał, tym bardziej zdawało mu się, że zaczyna rozumieć ten mechanizm, który kierował jego przyjaciółką. Wydawało mu się logiczne, że chciała zająć czymś głowę, ale jednocześnie martwił go fakt, iż nie chciała rozmawiać o tym, co się wydarzyło i najprawdopodobniej tłumiła emocje w sobie. Naprawdę nie chciał, żeby tak lubiana przez niego Sikorka była zmuszona przeżywać to wszystko sama, szczególnie że Nagietkowy Poranek był gotów, by ją w jakiś sposób wesprzeć... Z pewnością nie chciał, żeby suczka musiała ukrywać przed nim, że jest smutna, czy przeżywa żałobę. Miała jednak pełne prawo do niewtajemniczania go w swoje problemy i postanowił uszanować jej wybór, nawet mimo wiedzy na ten temat i najszczerszych chęci. 
Doskonale pamiętał, że na pytanie: „Czy wszystko w porządku?” Sikorka odpowiedziała, że miała długi, męczący patrol. To oznaczało, że najprawdopodobniej nie chciała rozmawiać o swoim bracie. Sam nie wiedział, jak przeszedłby ten szczególny stan ducha, jaki towarzyszy psom po stracie kogoś bliskiego, dlatego postanowił nie wtrącać się w to tak długo, aż Sikorka sama nie postanowiłaby powiedzieć mu o Lelkowym Lesie. Jednak zanim by to nastąpiło, chciał pomóc jej w miarę możliwości miło spędzić czas. Nie wszystko w jej świecie musiało przecież kręcić się wokół nieszczęsnej przeszłości. Zgadzając się na wyjście, uśmiechnął się do niej tak ciepło, jak to tylko on potrafił i za jej zaproszeniem wyszedł z obozu. Odeszli trochę dalej od magazynu, aż w końcu zatrzymali się, by wspólnie, stojąc w pełnym, złocistym słońcu zastanowić się nad dalszą podróżą. 
— Mamy ładną pogodę, masz może ochotę na dłuższy spacer? — zapytał z promiennym uśmiechem Nagietkowy Poranek. —Chciałbym poznać Cię lepiej i może pójść gdzieś dalej, jeśli nie masz nic przeciwko.
— Hm, a dokąd chciałbyś pójść? — zapytała, zerkając na niego.
Entuzjazm syna Rzepakowej Gwiazdy dość często potrafił lustrzanie odbić się na jego rozmówcach, ale Sikorkowa Melodia pokazywała jego kolejną, urzekającą odsłonę. Urzekające w niej ponad wszystko była siła, z jaką potrafiła wywrzeć wrażenie na otoczeniu. Kiedy zadawała to pytanie, młodszy miał wrażenie (a może tylko nadzieję?), że wybudziła się z jakiegoś dziwnego nastroju, podobnego do hibernacji. Ten wcześniej wiszący nad nią stan, przynajmniej zdaniem Nagietka, miał zamykać jakiekolwiek prawdziwe emocje za lodową, sztuczną ścianą, która na pierwszy rzut oka wydawała się wcale nie pasować do Sikorki, jaką poznał. Nie wiedział, w jakim stopniu to wrażenie było prawdziwe, ale od zawsze miał bujną wyobraźnię, dlatego nie stał mocno przy swoim spostrzeżeniu. Nigdy nie brakowało mu mniejszych czy większych teorii spiskowych. 
— Może nad wodę? — zaproponował, odsuwając poprzedni wątek swoich rozmyślań na drugie miejsce. Jego uszy odchyliły się delikatnie do tyłu, a kiedy Sikorka poruszyła swoimi, skupił na niej swoją uwagę. 
— Chyba nie nad jezioro, prawda? — zapytała z przejęciem. Nie był pewny, czy Sikorka ma ochotę się tam wybrać, czy wprost przeciwnie. Ciężko było mu wywnioskować cokolwiek z jej tonu, ale jako że sam niezbyt miał ochotę na wędrówkę w to miejsce, pokręcił łebkiem. 
— Myślałem raczej o plaży — odparł, zerkając w błękitne niebo. — Jest dalej niż jezioro i chyba tam jeszcze nie byłem, mimo że kilka razy miałem okazję być w pobliżu podczas zgromadzeń. Podobno patrząc na wodę, nie można zobaczyć końca... Zupełnie jak z niebem. To musi być fascynujące być zaraz obok czegoś nieskończonego — jego mimika w ułamku sekundy zmieniła się w skupioną a później złagodniała i rozkwitła w miłym dla oka uśmiechu. — O ile myślisz, że to odpowiednie miejsce na spacer, chciałbym zobaczyć to razem z tobą, Sikorkowa Melodio.
Suczka z lekkim zaskoczeniem przyglądała mu się, kiedy konstruował tę wypowiedź. Uznała, że jest w bardzo dobrym humorze i zgodziła się sama ze sobą, że jego towarzystwo może dobrze na nią wpłynąć. W końcu byłoby im dane spędzić razem więcej czasu. Pobyt na plaży to dobry krok w stronę przyjaźni.
— Chętnie tam pójdę — odparła po namyśle i szturchnięciu Nagietka nosem. Lekko się uśmiechnęła, widząc, jak poruszył ogonem. — Chodź! Im szybciej tam będziemy, tym mniejsza szansa na to, że ktoś nas wyprzedzi — wypaliła i chcąc przyspieszyć ich małą eskapadę, pobiegła przed siebie. Niespodziewający się tego wojownik przez kilka uderzeń serca słyszał jej oddalający się śmiech. Na szczęście szybko wyruszył w pogoń, co pozwoliło mu na w miarę sprawiedliwy wyścig.
— Oszukujesz! 
— Powiesz mi to na plaży! — Zaśmiała się głośno. 
— Jasne, kiedy tylko dobiegniesz! — Nagietkowy Poranek, kiedy tylko dostatecznie dobrze się wybił, przeskoczył nad nią, wysuwając się na prowadzenie. 
 
✧─── ・ 。゚★: *.✦ .* :★. ───✧
 
Taka energia towarzyszyła im przez większość drogi, aż się nie zmęczyli. Kiedy to się stało, młodszy zrównał krok z Sikorkową Melodią, proponując remis, na co niebieskooka przystała. Po chwili marszu zwolnił, bo po przemyśleniu swojej budowy uznał, że ma nieco dłuższe łapy i narzuca zmęczonej koleżance zbyt duże tempo. Resztę drogi prowadzili zażyłą dyskusję na oderwane od przyziemnej rzeczywistości tematy — zastanawiali się, dokąd idą chmury, kiedy wieje silny wiatr i czy kiedyś się „zużywają”. 
— Ptaki potencjalnie mogłyby to wiedzieć. Wszędzie wtykają te swoje dzioby.
— Myślisz, że dałoby radę zapytać je o to? 
— Nie wiem, można spróbować. Tylko czy zrozumieją? 
— Albo czy my zrozumiemy... Trzeba by było nauczyć gołębie podstaw rozmowy.  
— To mogłoby być z lekka problematyczne, słyszałem, że nie są zbyt chętne do integrowania się z nami. Mamy inne pomysły? 
— My nauczymy się ich języka? 
— Jest to jakiś plan... Chociaż po namyśle to chyba jednak nie ma sensu. 
— Myślisz? 
Sikorka zachichotała, a Nagietek jej zawtórował. Cała ta rozmowa była dość głupia, ale dobrze się bawił, rozważając kolejne absurdalne opcje, mimo że znów miał wrażenie, że szczęście Sikorki jest czymś blokowane. Tak czy inaczej, ciągnęli temat dalej, aż nie dostrzegli piaszczystego wybrzeża plaży. 
— Ścigasz się dalej? — szepnęła pytająco suczka, widząc Nagietka, który przez chwilę zastygł, z zachwytem przyglądając się bezkresowi błękitnych fal z daleka.  Wyrwany z oniemienia postanowił podjąć wyzwanie. 
— Jeszcze pytasz? Jasne. 
— W takim razie na trzy. Raz... 
— Dwa... 
— Trzy! 

<Sikorkowa Melodio?>
[1017 słów: Nagietkowy Poranek otrzymuje 10 PD]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz