Kiedy tylko Sokolik zaczął świadomie kontaktować z otaczającym go światem, wiedział, że będzie go on wkurwiał. Wiercące się rodzeństwo, niezmiernie go irytowało. Każdy głośniejszy szept, gdy próbował ułożyć się do snu, doprowadzał go do szewskiej pasji. Często jego siostry nawet nie robiły tego specjalnie, a każdy inny pies uznałby to za coś normalnego.
Rodzinę jednak dało się jakoś przeżyć. W pewien sposób w końcu czarno-rudy był do niej uwiązany, a jego rodzice naprawdę starali się, by rozwiązać wszelkie nadciągające konflikty, tak by nie poszły w ruch małe, ostre ząbki i drobne pazurki. Spalona zdążyła się już przekonać, że jej jedyny syn, nie zamierza cackać się ani z nią, ani z żadnym innym psem, kiedy przypadkiem klepnęła go ogonem. Dofinka jakkolwiek dawała bratu wrażenie lizuski, była jak najbardziej do przeżycia. Wystarczyło, by nie zbliżała się do niego bez ostrzeżenia na odległość mniejszą niż długość jednego szczenięcego ogona i byli w stanie egzystować w całkiem dobrej symbiozie. Plusk natomiast była dużo ciężka do zgryzienia. Znaczy, zębami Sokolika to akurat dostawała dość często, odpowiadając nie raz tym samym i nie było to aż tak ciężkie. Nie zmieniało to faktu, że pies nie raz pienił się przez nią ze złości.
Życie z tym czarno-rudym było równie niełatwe, jak dla niego życie w klanie. Czasem jego rodzice mieli wrażenie, że maluch najchętniej tylko zajmował się sam sobą, leżąc w kącie na sianie i gryząc patyk, który kiedyś sprezentował mu Rozmarynowy. Nowo upieczony ojciec naprawdę się cieszył, kiedy ta jedna, w zasadzie dość prosta rzecz tak podbiła serce jego wiecznie naburmuszonego szczeniaka.
Największą jednak solą w oku Sokolika były psy w żłobku, które pochodziły spoza jego najbliższej krewnych. Konkretnie nie chodziło o odwiedzających, a szczeniaki Dmuchawcowego Lotu. Były od nich starsze, coraz bliżej było im do zostania uczniami, przez co wydawały się czarno-rudemu strasznie zarozumiałe.
Jak zwykle w ciepły, letni dzień, leżał w swoim ulubionym kącie, z którego miał widok na cały żłobek. Chociaż przez ostatnie dni, lekka mgła pojawiła się przed jego oczami, mały oczywiście stwierdził, że jest to coś kompletnie normalnego i każdy tak ma. W końcu czemu on akurat miałby być jakiś nienormalny? To nie przeszło nawet mu przez głowę. Jego siostry mogły być chore i dorośli mogli się nad nimi litować, ale przecież on taki nie był i nie potrzebował od nikogo pomocy. Zresztą jeszcze mu ta niedogodność tak naprawdę nie przeszkadzała.
Niestety, z tyloma innymi psami w pomieszczeniu jego spokój nie mógł trwać długo. Podszedł do niego Lisek, przysiadł się naprzeciw niego, zasłaniając sobą pozostały widok. Chyba nie trzeba mówić, że Sokolik go nie lubił. Rudzielec wydawał mu się sztuczny. I był też większy, a syn Rozmarynowego nienawidził rozmawiać z psami, które patrzyły na niego z góry. Miał nadzieję, że jak najszybciej urośnie, by nie mieć tego problemu.
— Fajny masz ten patyk — zaczął przybysz całkiem niewinnie.
Czarno-rudy tymczasowo wypluł go z pyska, nadal jednak przytrzymując łapą. Zmierzył drugiego psa niechętnym wzrokiem i zawarczał cicho, co jednak dawało bardziej uroczo-zabawny efekt, niż siało faktyczny postrach.
— Hej, nie musisz od razu się tak wkurzać — dodał starszy szczeniak, lekko machając ogonem jakby dla niepoznaki.
— Aha — burknął mało inteligentnie Sokolik. — Czego chcesz?
Biały pyszczek wykrzywił się w nieco kpiącym uśmiechu, kiedy jego właściciel zrozumiał, że rozmawia ze stworzeniem, które najwidoczniej nie chce się nabrać na jego miły ton.
— Może byś mi go pożyczył? No wiesz, tylko na chwilę! — zarzekł się, jakby wcale nic złego nie miał na myśli.
Młodszy szczeniak znów wyglądał, jakby zaraz miał go ugryźć.
— Nie będę się nim dzielić — rzucił z zadziwiającą powagą syn Rozmarynowego. — Jest mój, a ty pewnie cały go obślinisz i zasmrodzisz swoim zapachem.
Jego słowa nie były zbyt miłe, ale taką już miał naturę. Nie spodobała się ona jednak zbytnio rudzielcowi, bo doskoczył, złapał patyk w zęby i rzucił się do ucieczki. Długo nie trzeba było czekać, by za złodziejem zaczął gonić wściekły Sokolik.
<Lisku?>
[641 słowa, Sokolik otrzymuje 6 punktów doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz