15 czerwca 2022

Od Trzciny do Pyrki

Głuchy, dudniący odgłos kropel deszczu uderzających o szybę, jednostajny i kojący dźwięk, to pierwsze co usłyszał, gdy się obudził. A raczej to drugie, co usłyszał, chociaż wolałby się skupić na tym deszczu. Pierwszy dźwięk był właściwie trudnym do sklasyfikowania miksem skrzeczenia i pisku, bardzo głośnym jak i niezbyt przyjemnym dla ucha, co zapewne było też powodem wybudzenia Trzciny. Dźwięk ten okazał się pochodzić od nikogo innego jak od Pyrki, którzy chyba nie byli nawet świadomi, że ich rozdziawianie pyska wywołuje jakiś odgłos. A może byli, ale zdecydowali to ignorować.
W każdym bądź razie Trzcina, zanim zdążył do końca zarejestrować, co się właśnie dzieje, został pochwycony przez białe rodzeństwo w silnym uścisku, a piski w pokoju zmieniły intonację i ton na bardziej wesoły. Zdezorientowany szczeniak po uderzeniu plecami o podłogę potrząsnął łbem, próbując złapać obraz lub zapach kogokolwiek innego z rodziny (albo nawet spoza!), kto mógłby wyciągnąć go z niefortunnego miejsca między Pyrką a podłogą, w którym od teraz się znajdował, lub chociaż pomógłby uciszyć te nieznośne dla wrażliwego ucha piski. 
 Ach... Cicho, Pyl... Pyr  spróbował wymówić imię bliźniaka, bezskutecznie, Trzcina, kiedy nie ujrzał jednak w żłobku nikogo. Szczerze mówiąc, żadne z małych nie mówiło jeszcze jakoś płynnie, zwłaszcza przy trudnych wyrazach, więc nic dziwnego, że mu się nie udało.
Jedyne co osiągnął to ograniczenie dopływu powietrza do płuc, jako że Pyrka zsunęli się teraz bardziej do przodu i wesoło wymachiwali krótkim jeszcze ogonkiem, siedząc na szyi brata. Ten, nie mogąc wziąć oddechu, w przypływie paniki impulsywnie wierzgnął i kopnął na ślepo tylnymi łapkami w białą masę futra nad sobą, skutecznie uwalniając się z uścisku. Pyrkę na chwilę ostudziło, bo pisnęli z zaskoczenia i usiedli, ale nie trwało to długo, bo zaraz znowu stara podłoga zaskrzypiała pod małymi łapkami turlającymi się do przodu. Trzcina nie marnował czasu i nauczony poprzednim doświadczeniem prześlizgnął się pod krzesłem i zwyczajnie uciekł z pomieszczenia.
 Py! Stop! Nie chcę się bawić  zapiszczał Trzcina w biegu, starając się być głośnym, żeby przygłuche rodzeństwo go usłyszało.
 Co?! 
 Nie chcę si-
 Co?!
Trzcina mentalnie zatrzymał się, obrócił, i zamiast wybiec z pokoju, wbiegł z całą siłą w pobliską ścianę głową do przodu. Nie-mentalnie biegł jednak dalej, trafiając teraz przez korytarz do innego pokoju i zatrzymując się dopiero kiedy wbiegł już za łóżko i miał pewność, że Pyrka nie siedzi mu na ogonie (dosłownie i w przenośni). Ledwo kiedy usiadł, odetchnął, i rozejrzał się dookoła, uświadomił sobie, że pomieszczenie, do którego wbiegł to już nie żłobek, a siedziba medyczki i jej uczennicy. Szczeniaki, chociaż nadal małe, zdążyły już odwiedzić całe mieszkanie, w którym się urodziły, a nawet wyjść dalej poza nie z rodzicami. Trzcina wiedział więc, gdzie teraz jest, nie wiedział jednak dalej, gdzie jest mama, tata, albo chociaż co się właściwie dzieje. Dla niego wyglądało to tak, jakby matka go porzuciła i wzięła ze sobą lepsze i bardziej kochane przez nią dzieci. O nie, na pewno zostawiła go samego na pastwę losu i Pyrki po tym jak ostatnio za nic nie chciał spróbować tego dziwnego jedzenia, "mięsa", które próbowała mu wcisnąć, mówiąc, że jest już duży i może zacząć próbować je jeść. Oczywiście, że to jego razem z Pyrką zdecydowała porzucić, w końcu sprawiał same problemy. Łzy zebrały mu się do oczu i niewyraźne skowytanie wydobyło się z jego gardła z cichymi wołaniami do mamy, kiedy niespodziewanie zza mebla wyjrzała ostrożnie mordka Pełni, uczennicy medyka, trzymającej w pysku białe szczenię.
 Masz, chyba zgubiłeś rodzeństwo. I proszę o nieprzeszkadzanie mi w pracy, wasza mama zaraz wróci, pewnie poszła się załatwić albo coś, może wzięła ze sobą resztę z was, a może gdzieś rozleźli się po pokojach. W każdym bądź razie bierz to i możecie sobie już iść — mówiąc to, opuściła wyjątkowo teraz milczących Pyrkę na ziemię i nie tracąc czasu zeszła z pola widzenia maluchów. 
Trzcina zamarł przez chwilę w bezruchu, próbując przyswoić nowe informacje, po czym zawstydzony otarł łzy małą łapką i z zakłopotaniem spojrzał na bliźniaka, który pochwycił jego spojrzenie. Może Pyrka nie byli wcale tacy źli kiedy się nie darli?

<Pyrko?>
[664 słów: Trzcina otrzymuje 6 PD]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz