16 stycznia 2020

Od Onyksa CD Rysy

Przez chwilę milczał zastanawiając się nad odpowiedzią. Zdołał zwiedzić większą część miasta i nie wierzył, że jakakolwiek jego część nadawała się na teren. Nawet gdyby sprawdził pozostałe miejsca, nawet w jakimś w innym mieście, bezpańskie psy wśród ludzi nigdy nie będą mogły żyć spokojnie, jak na swoim. Zagrożenie czyha z każdej strony, nie wiadomo kiedy któryś Dwunożny się na ciebie rzuci, by cię złapać i wsadzić do ciasnej klatki, z której możesz pójść albo na śmierć, albo zostać niewolnikiem – chociaż tak naprawdę nie wszyscy ludzie byli źli.
- W mieście ciężko znaleźć bezpieczny teren – powiedział i przełknął ostatni kawałek ptaka. - chociaż gdybym już musiał bardzo wybierać, najlepsze byłoby opuszczone miejsce, jak na przykład ten dom naprzeciwko sklepu z mięsem. Za nim jest dość spory kawałek ziemi – powiedział, przypominając sobie tę szarą ruderę z pękniętymi oknami. Pamiętał, że za nią znalazł dobrą kość zakopaną w ziemi, może byłoby tam coś jeszcze?
- Nie zawali się? - zapytała samica.
- Ludzie to budowali, powinno być solidne. Na pewno można się tam na spokojnie wyspać, a i w tym sklepie często wyrzucają jakieś mięso do kosza – dodał. Może nie było to najsmaczniejsze jedzenie, bo trochę stare i spleśniałe, jednak w takie zimowe dni, jakie mają nadejść za jakiś czas, nawet taki kawałek pozwoli przeżyć.
- Więc chodźmy tam – zaproponowała Rysa, na co przytaknął. Wstał i otrzepał się ze śniegu, jaki przyległ mu do brzucha, po czym wskazał kierunek. Szliś brzegiem miasta, w którym było mniej ludzi, potem skręcili w uliczkę, wyszli na ulicę, przebiegli na drugą stronę, starając się nie wpaść pod te żelazne maszyny i truchtem kierując się prosto chodnikiem, dotarli na miejsce. Po lewej stał sklep, z którego właśnie ktoś wyszedł. Po lewej zaś znajdowała się ich rudera.
- Może cię oprowadzę – zaproponował, na co suczka przytaknęła. Stanęli przed budynkiem, po czym weszli do środka – Tutaj możesz się napić wody – wskazał na miskę, wypełnioną cieczą. Po chwili wpadła do niej kropla, a samica spojrzała do góry, dowiadując się, skąd ona się tam znalazła. Woda płynąca przez rurę w suficie była dziurawa i trochę kapało z niej kapało, dlatego wystarczyło, by Onyks znalazł coś na wzór miski. Była to szeroka i głęboka micha, z której się napił. Przeszli do innego pokoju. - Tutaj właściciele zostawili masę koców i poduszek – wskazał na bałagan, wszystko leżało na ziemi, a jedno miejsce było nawet ugniecione przez samca. - I ostatnia część – skierowali się na tyły. - Podwórko. Idealne do chowania jedzenia – skomentował, po czym spojrzał na Rysę. Nie oczekiwał od niej radości, w końcu miejsce nie było za cudowne, ale w porównaniu do całego miasta, tutaj była największa szansa, że będą mogli spokojnie spać i przeżyć do wiosny.
- Co się stało z ludźmi? Dom wygląda, jakby uciekali – Onyks spojrzał na nią.
- Nie mam pojęcia, może tak było. Już zastałem to miejsce w takim stanie – skierował łeb przed siebie, patrząc na biały podłoże. - Ale może jakąś odpowiedź znajdziemy na górze? Jeszcze nie miałem okazji przeszukać górnych pokoi.
<Rysa?>
[482 słów: Onyks otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz