Zauważam, że to rana cięta. Podejrzewam, że to szkło, prawdopodobnie z potłuczonych butelek, więc pies zapewne jest przyzwyczajony do życia w mieście, choć nie wykluczam opcji, że w lesie również zdarza się widzieć kawałki szkła…
Z własnych myśli wyrywa mnie pytanie kundla. Imię? Moje imię? To kolejny możliwy podstęp? Co, jeśli najpierw mu pomogę, a później on wróci ze swoją sforą? Wzdycham. To tylko głupie imię, Leonis. Umowny zlepek słów. Równie dobrze psy mogłyby zwracać się do mnie per “Ej, ty!” i dalej rozumiałbym przekaz. Mimo to, dalej waham się nad kłamstwem. Albo nad ominięciem drażliwego tematu.
Kładę uszy po sobie, odsuwając się o krok w tył od wojownika. Pomogłem mu. Chcę tylko, żeby dał mi należny spokój, nie muszę mu mówić nic więcej.
— Posłuchaj, pomogłem ci — warczę w jego stronę. — Możemy się już rozejść. Naprawdę nie potrzebuję zawierać nowych przyjaźni.
W nagłym przypływie odwagi wobec nieznajomego, podnoszę łeb w górę, wyraźnie wskazując mu wyjście z mojej nory. Pies szybko zaczyna rozumieć, że nie jest tu mile widzianym gościem i zawraca, opuszczając moją kryjówkę.
Wciągam ze świstem powietrze, chcąc wyrównać oddech i przymykam na chwilę oczy, żeby skupiać myśli. Już po wszystkim, Leonis. Teraz możesz zapomnieć o całej tej żenującej akcji i wrócić do swojego dawnego życia.
Do stu Dwunożnych. Nie, do trzystu!
Niemal wyskakuję z nory. Z tego wszystkiego zapomniałem o głównym problemie tej sytuacji — samej ranie. Nie obłożyłem jej pajęczynami, aby spowolnić krwawienie i uchronić ranę przed infekcją. Spoglądam na śnieg i od razu zauważam drobne ślady krwi pozostawione na białym puchu. Najwyraźniej rana zaczęła przeciekać przez nałożoną na nią warstwę zmielonego rumianku, co przy okazji także będę musiał poprawić.
Znalezienie psa nie jest trudne dzięki pozostawionym przez niego śladom. Zresztą, ten i tak nie powinien iść zbyt szybko — to może niepotrzebnie przyspieszyć krwawienie i narobić dodatkowych problemów. Wymijam nieznajomego, zastawiając mu drogę ucieczki. Przez chwilę wydaje się zaskoczony, ale nie traci czujności moim gwałtownym zachowaniem. Pewnie myśli, że chcę wykorzystać jego chwilową słabość i go zaatakować, ja jednak nie mam takiego zamiaru.
— Twoja rana przecieka, nie skończyłem cię opatrywać — mówię na jednym wdechu.
Przysuwam się o krok, jakby chcąc, żeby zawrócił z powrotem do mojej nory. Ten jednak twardo stoi w miejscu, lustrując mnie wzrokiem od łap po uszy, patrząc zupełnie jak na przekąskę. Wzdycham cicho z irytacją.
— Jestem Leonis. A teraz dasz mi skończyć swoją robotę? Nawet drobna rana może skończyć się stratą kończyny albo życia, a chyba jesteś ważny dla swojego klanu — tłumaczę, najmilej jak potrafię.
Nie zależy mi na tym, czy skończy żywy, myślę. To tylko przekleństwo perfekcjonisty. Nie chcę, żeby ktokolwiek z jego klanu, nieistotne skąd pochodzi, usłyszał o mnie okrutne plotki, że jestem złym medykiem.
— Onyks.
Ku mojemu zdziwieniu, pies zawraca, dając mi się poprowadzić z powrotem do kryjówki. Nie mogę jednak do końca odetchnąć z ulgą, zważając na to, że Onyks jest teraz wobec mnie bardziej nieufny. Dokończyć robotę, Leonis. To twoje jedyne zadanie.
Rozprowadzam resztki wcześniej przeżutego rumianku kolejną warstwą po ranie psa. Wszystkie zapasy marnowane na wroga. Czy ja kompletnie postradałem zmysły? Chwilę odczekuję, zatracając się w niezręcznej ciszy pomiędzy mną a Onyksem, w myślach odliczając sekundy, aż rumianek wystarczająco zaschnie, abym mógł obłożyć go opatrunkiem. Owijam go grubą warstwą pajęczyn i przez chwilę przypatruję się wykonanej pracy. Nie do końca wiem czy to akt samouwielbienia nad własnymi umiejętnościami medycznymi, czy w rzeczywistości sprawdzam stan mojego pacjenta. Nie wygląda, jakby umierał.
Pies wstaje, najpewniej myśląc, że to już koniec. W końcu skończyłem się nim zajmować, prawda? Ja też powinienem dać sobie spokój.
Powinienem.
— Onyks? — zaczynam — nie, żebym się wtrącał, ale… Powinieneś być pod okiem medyka przez jakiś czas. Przez zimę jesteś osłabiony, łatwo więc o infekcję, to… rozumiesz o co mi chodzi, prawda? — Mam nadzieję, że tak, bo nie chcę mu po raz kolejny powtarzać, że nie wypuszczę go z nory, dopóki rana się względnie nie zagoi.
<Onyks?>
[701 słów: Leonis otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz