14 czerwca 2020

Od Odważnego Kła

   Słońce dziś świeciło ze wszystkich swoich sił, zapowiadał się piękny dzień. Trawa delikatnie kołysała się pod wpływem wiatru, a miejscami kwiaty otworzyły swe korony, aby owady mogły wykonać swoją pracę. Podobał mi się śpiew ptaków, wysokie oraz niskie tony, własna pieśń lecąca z serca tej małej istoty. Dla takiego weterana to imponujące, bo wcześniej nie było okazji na skupienie się nad drobnostkami przyrody albo to jaka pogoda nawiedzi dzisiejszy dzień. Nie, skupienie i zrównoważenie - to hasła przewodnie. Cały czas to lata mi po głowie mimo dawnego odejścia ze służby. Kiedyś na jednej akcji...
   — Orientuj się — coś przeleciało mi przed nosem i wyrwało z myśli - tu jest super teren.
   — Korzystaj ile wlezie — powiedziałem.
   Chciałem nadążyć za tym szaleńcem wzrokiem ale niestety to niemożliwe. To nie takie proste, jeśli twoim towarzyszem jest żywiołowy husky, a w dodatku to Nathan. Lepiej oszczędzać oczy.
   — Chodź, poruszasz się — wysapał, zatrzymał się obok mnie.
   — Wiem, że o mnie dbasz, ale nabiegałem się wystarczająco — zaśmiałem sie pod nosem
   — Nie zaszkodzi ci mała przebieżka pod górę — zachęcał dalej
   Spojrzałem na niewielkie wzniesienie, być może dam radę.
   — Niech ci będzie — zgodziłem się
   Towarzysz zamachał ogonem i ruszył przodem przed siebie. Dotarcie na górę zajęło mu kilku skoków, trochę mu zazdrościłem młodej energii. Oparłem przednie łapy na kamień i małym skokiem dostałem się wyżej. Teraz wystarczy się wspiąć, nic trudnego.
   — Dasz radę! — usłyszałem doping.
   Pewnie, że dam, tylko daj mi chwilę. Równym krokiem udało mi się złapać rytm i znalazłem się na samym szczycie. Natychmiast położyłem się w cieniu, to było okropnie męczące i miałem wrażenie, że sapię gorzej niż Nathan.
   — Odpoczynek? — spytał.
   — Tak — odpowiedziałem krótko. — odpoczynek.
   — Dobra. — przeskoczył nade mną. — Zbierz siły.
   Czasami ten wariat mnie wykańcza, ciągle chce biegać i nie wiadomo skąd bierze tyle energii. Ale zdążyłem już do tego przywyknąć. Nastawiłem uszy, w pobliżu płynie gdzieś rzeka. Cudowny dźwięk płynącej wody obijającej się o kamienie. Czym prędzej udałem się na miejsce, po drodze sam wilgotny zapach ciągnął mnie do siebie. To idealne miejsce na odpoczynek. Wskoczyłem do chłodnej wody czując prąd z jakim płynęła ale nie zwróciłem na to większej uwagi. Znalazłem idealną głębokość, aby zamoczyć całe futro i jakiś większy kamień na oparcie pyska. Oczy automatycznie opadały pod swoim ciężarem, może czas na drzemkę? Zdążyłem jeszcze dostrzec, że Nate ćwiczy skoki do wody, robiąc dziwne miny, cały on.
*paręnaście minut później*
   Obudziło mnie głośne sapanie, całkiem blisko mojego ucha. Chyba młody się zmęczył, na chwile. Przeciągnąłem się, wyprostowałem plecy, wszystkie łapy i troche sztywny kark.
   — Widziałem kogoś niedaleko. — rzucił.
   — Zaczepiałeś?
   — Nie. — nastawił uszy. — Chciałem tobie najpierw powiedzieć.
   — No to chodźmy się przywitać, tylko bez szaleństw. — spojrzałem na niego.
   — Tak tak. — odparł.
   Zaprowadził nas na miejsce, gdzie widział "kogoś". Rzeczywiście, w wysokiej trawie znajdowała się pewna postać, może będzie chciała pogadać?
<Ktoś?>
[455 słów: Odważny Kieł otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz