22 czerwca 2020

Od Różanego Nosa CD Irysowego Serca

Różana, o dziwo, nie była jakoś wielce przerażona stanem ciemnego szczenięcia. Zerknęła na psiaka spod przymkniętych powiek i odetchnęła głębiej, nie dając po sobie poznać żadnych emocji. Nie miała bladego pojęcia, czemu w środku nie poczuła ukłucia strachu o młodziaka, ale wytłumaczyła to sobie intuicją i wyrobieniem w zawodzie, gdzie często miała do czynienia z rannymi. Zatrzepotała jedynie rzęsami i polizała Opalową Łapę, chcąc go podnieść na duchu
— Nie martw się, dobrze? — łaciata ponownie zatopiła pysk w futrze świeżo opatrzonego szczeniaka — Twoja rana na łapie jest dość głęboka, ale żadne ścięgno nie zostało naruszone. A bok cię trochę poboli, bo posiniaczyłeś sobie żebra.
— A będę mógł biegać?
— Kochanie, oczywiście, że tak — Różana posłała mu czułe spojrzenie — Nie zadawaj takich głupich pytań. Jestem pewna, że już za trzy księżyce będziesz mógł wyjść z mojej nory i robić co tylko zechcesz.
— Nie jestem tego taka pewna — wtrąciła głośno Iryska, której boki nadal niespokojnie drżały — Ja ci dam takie straszenie mnie... Jeszcze chwila i to ja bym potrzebowała pomocy Różanego Nosa.
Ruda ułożyła się obok szczeniaka i położyła swój łeb tuż obok niego, ciężko oddychając. Dwa psy tworzyły obraz czegoś na podobieństwo matczynej miłości. I choć Irysowe Serce nie było matką czekoladowego, to tak czy siak musiała darzyć go silnym uczuciem. Łaciatą naprawdę podnosiły na duchu takie sytuacje. Momenty, choćby podobne do tego rozgrywającego się na jej oczach, naprawdę utwierdzały ją w przekonaniu o sile i dużej wartości swej profesji. Z dużym trudem trąciła miedzianą nosem i ruszyła w stronę wyjścia z jej kryjówki.
— Myślę, że Opalowa Łapa powinien trochę odpocząć — na te słowa obie suczki ruszyły i wygrzebały się z wnęki, wdrapując się po korzeniach starego dębu.
 Gdy tylko znalazły się na zewnątrz, ciepły wiatr zmącił ich futra. Okolica wokół jej leża była opustoszała i jedyne, co można było usłyszeć, to ciche poćwierkiwanie nocnych ptaków i szum liści. Różana mimowolnie się uśmiechnęła, obracając się w stronę Irysowego Serca. Suczka, której futro wydawało się być wyblakłe przy świetle księżyca, wydawała się nad czymś głęboko zastanawiać, choć łaciata nie wiedziała, co mogłoby być obiektem jej rozmyślań. Przecież Opalkowi nic poważnego nie grozi... Nagle jednak zdała sobie sprawę, że nie wszystko zostało tak naprawdę do końca wyjaśnione. Zaskoczenie uderzyło ją jak grom prosto z nieboskłonu, nie dając ani chwili na zwłokę.
— Słyszałaś co powiedział? — wymamrotała, próbując sobie odświeżyć we łbie konkretne słowa szczeniaka — Wspominał coś o dwunożnych i Nakrapianym Uchu...
— Martwi mnie cała ta dziwna sytuacja — powiedziała po chwili ruda i potrząsnęła swym bujnym ogonem — A co się tak właściwie stało z Nakrapianą? Gdyby wróciła, to pewnie byłaby z Opalową Łapą.
Różana zmarszczyła brwi. Nie była pewna tego, co ma teraz zrobić. Nie chciała zostawiać rannego szczeniaka samego, ale raczej mu tutaj nic nie groziło — chwilowo zaginiona suczka mogła natomiast potrzebować pomocy. Na niebie już dawno zawitał Księżyc i cały klan był na miejscu — wyznaczeni wojownicy trzymali wartę a reszta członków spała — Opalek więc był tu bezpieczny.
— Myślę, że chyba powinnyśmy ją poszukać, ale czy to dobry pomysł? — zapytała ostrożnie łaciata, choć w głębi serca wiedziała, że i tak pójdzie jej szukać, niezależnie od decyzji stojącej przed nią Iryski — Co o tym sądzisz?
 Skończyło się na tym, że obie suczki brodziły teraz w krzakach, nawołując Nakrapiane Ucho. Mimo, iż Wilczy Pysk, którego zapytały się zgodę nie pozwolił im na wyjście w pojedynkę, to Różana zdołała go jakoś przekonać. Tamten, choć sam chciał wyruszyć i pomóc, z trudem zadecydował, że zostanie. Lider nie był w najlepszym stanie a on sam musiał trzymać łapę na klanie i odeprzeć ewentualny atak wrogich psów. Wysłał więc trójkę wojowników, która aktualnie szukała wraz z nimi Nakrapianej w innych częściach obrzeży miasta. Według Opalowej Łapy to właśnie tam wybrali się na polowanie, które poniekąd przerwali dziwni ludzie wraz z ich skrzypiącymi potworami i dziwnym zapachem. I choć Różany Nos starała się z niego wydobyć trochę dokładniejsze informacje co do miejsca czy wydarzenia, to nic nie wskórała — każda odpowiedź Opalowej Łapy albo wymijała temat albo nie wnosiła nic nowego do dyskusji. Zmuszone więc były działać na własną łapę, doszukując się teraz samodzielnie pozycji Nakrapianej. Łaciatą suczkę cała ta absorbująca sytuacja nieco denerwowała, choć nie cieszyła się z prawdopodobieństwa, że jeden z członków klanu może być ranny. I choć to, co robiły, było ryzykowne, to w tym wypadku Różany Nos nie mogła zaakceptować Kodeksu i tej jednej zasady, która wbrew pozorom, mogła być krzywdząca dla tej niczego winnej, potrzebującej i być może rannej jednostki.
— Już jest wysoki księżyc a my nadal jej nie znaleźliśmy — wyszeptała Różana i zawiesiła łeb, gdy tylko z gąszczu wyłoniły się psy, które szły od innej strony — A co, jeśli ci ludzie coś jej zrobili?
Tak. Różany Nos strasznie się martwiła i choć cała piątka ryzykowała życiem, przechadzając się nocą po terenach Dwunogich, to nikt nie myślał o tym w ten sposób. Klan był klanem i klan musiał być silny — robił to zazwyczaj przez dbanie o swych członków. Nagle jednak wszystkie psy podniosły łby do góry i ochoczo się rozejrzały, bo do ich nozdrzy doszedł zapach ciepłej krwi. Jeśli nosy przekazywały im dobrą informację, to musiała być to posoka sarny bądź kozła. Stworzenia, którego nikt nie miał w pysku, kiedy Quintus bezwiednie przepędził ich z dawnych terenów.
— Pomożecie mi czy macie zamiar tak stać? — głos rozległ się z tyłu, więc zaskoczeni obrócili łby w tamtym kierunku — Jest mi ciężko. Różany Nos wzięła wdech, jednak nie potrafiła wydobyć z siebie nawet szeptu. Podbiegła w jego stronę, chcąc sprawdzić, czy nic jej nie jest. Nakrapiane Ucho trzymało w pysku średniej wielkości cielaka a ona sama była cała we krwi upolowanego zwierzęcia. Różana trąciła ją nosem, widząc, że chyba nic jej nie jest.
— Czemu nie powiedziałaś nikomu, że idziesz na polowanie? Teraz nie wiedzieliśmy, gdzie cię szukać a co dopiero gdybyś wyruszyła dalej! Na wszystkie Gwiazdy, i gdzie ty polowałaś, że doszukałaś się tej zdobyczy? Na drugim końcu lasu? — Różany Nos nie okazała swych burzliwych uczuć, jakie nią targały — I czemu zostawiłaś Opalową Łapę samego?
Ciemna medyczka była wściekła nieodpowiedzialnością, jaką wykazała się młoda wojowniczka. Suczka myślała, że tamta ma coś więcej w tym swoim łebku, aniżeliby szczenięce pomysły. Doceniała jednak jej lojalność wobec klanu i dbanie o niego, nawet jeśli miało to pogwałcić kilka zasad. Gdyby tylko Nakrapiane Ucho nabrało trochę pokory i trochę bardziej respektowało prawo klanu. Natomiast na ostatnie pytanie Nakrapiana odwróciła się w stronę łaciatej z wyraźnym zaskoczeniem w ślepiach.
— Nie brałam nikogo ze sobą — powiedziała cicho, nie spuszczając spojrzenia swych jasnych oczu z Różanego Nosa — Nie ryzykowałabym życia jakiegoś głupiego uczniaka.

<Irysowe Serce?>
[1047 słów: Różany Nos otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz