Nie wahałam się nawet minuty, tylko ruchem głowy dałam znać Odważnemu Kłowi, żeby najlepiej wyjaśnił, o co chodzi. Jeśli wie coś ważnego, ma jakieś zalecenia zdrowotne, to powinnam to wiedzieć. Może się zaraz okazać, że jest uczulony na jakieś zioła, które miałam zamiar mu zadać.
— W takim razie wyjaśnię wszystko. — W głosie owczarka wyczułam lekki smutek. — Kiedyś... kiedyś bardzo często pomagałem Dwunożnym. Brałem udział w ich bitwach, aby uratować tych, na których mi zależy i wynajdowałem broń, która mogła im zagrozić. To była dobra praca.
— Współpracowałeś z Dwunogami? — warknęłam, cofając się na chwilę.
Na moją obronę, to był odruch. Kiedy myślałam, że mój ojciec jest lojalnym wojownikiem, spędzałam z nim dużo czasu. To on nauczył mnie wrogości do pieszczochów. Kiedy jego zdrada wyszła na jaw, wyzbyłam się niechęci do psów, urodzonych poza klanem. Ale teraz poczułam dziwną obecność mojego ojca. Jakby był tuż obok.
— Wybacz — szepnęłam. — Nie mam nic przeciwko pieszczochom.
— Nie byłem pieszczochem, jeśli o to ci chodzi. — Uśmiechnął się Odważny Kieł, kiedy zajęłam się nakładaniem ziół. — W sumie, to trudno to nazwać. Pomagałem im po prostu. Ale pewnego razu, szukałem poszkodowanych Dwunożnych, zakopanych pod ziemią. Obok płynęła zatruta rzeka. Może to od tego?
— Kiedy to było? — Zainteresowałam się. - Chyba od dosyć dawna jesteś w klanie, prawda?
— Kilka lat temu — przyznał owczarek.
Przez chwilę nic nie powiedziałam, tylko uśmiechnęłam się pogodnie i otarłam się pocieszająco o jego bok. Tak, już wszystko było jasne.
— To nie od tego — powiedziałam spokojnie. — Po takim czasie marne szanse, aby pojawiły się objawy. Przyznaję jednak, że ciężko pracowałeś w młodości. Bez obaw, kaszel to zwykłe wyczerpanie. Bez urazy, ale oboje mamy już swoje lata.
— Chcesz powiedzieć, że się zestarzałem — mruknął Odważny Kieł, a ja ku swojej uldze odkryłam, że nie było w tym zdaniu wrogości, tylko rozbawienie.
— Być może — skinęłam głową. — Przeżuj te zioła. W ciągu godziny powinno przejść.
Owczarek zrobił to, co mówiłam, a ja położyłam się obok i zaczęłam rozmyślać. Pies z Flumine się przede mną otworzył. Opowiedział o swojej przeszłości, choć było to dla niego trudne. Może i ja powinnam podzielić się swoimi lękami, związanymi z przeszłością?
— Wybacz, że warknęłam — mruknęłam cicho. — Mój ojciec nauczył mnie nieufności wobec psów nieurodzonych w klanach. On... Nie był dobrym psem. Zdradził swój klan i... zamordował moją matkę.
Już chciałam powiedzieć, jak się nazywał, kiedy się zawahałam. Nie używałam jego imienia od czasu jego zdrady. Poza tym mój ojciec tak naprawdę był psem z Flumine. Czy Odważny Kieł będzie wiedział, o kim mówię? Może znienawidzi mnie za pokrewieństwo z nim? W tej chwili zobaczyłam ciemną sylwetkę za owczarkiem. Znałam te oczy jak swoje własne. Tak, te same złowrogie, zimne, niebieskie oczy. Ten sam złośliwy wyraz pyska. Ojciec. Spróbowałam go zignorować. Pierwszy raz nawiedzał mnie jako duch.
— Nie mów mu. — Usłyszałam jego głuchy głos. — Nie wymawiaj mojego imienia i nie mów, że tu jestem. Nie musisz być medyczką. Wstyd mi, że moja jedyna córka zrezygnowała z przywileju władania klanem, decydując się na los... medyczki.
Ostatnie słowo wypowiedział z takim niesmakiem, że futro mi zafalowało ze zdenerwowanie. Ten pies był zdrajcą. Porzucił mnie i zabił mamę. Nie miał prawa mnie krytykować. Stracił do tego prawo już dawno temu.
— Nie wszystko jednak stracone — kontynuował mój ojciec. — Przyłącz się do mnie. Ja, zapewnię ci władzę, o jakiej ci się nie śniło. Wystarczy, że się do mnie przyłączysz.
— Odejdź — szepnęłam tak, aby Odważny Kieł nie usłyszał i dalej wcierałam mu lecznicze zioła w łapę.
— Popełniasz wielki błąd — warknął ojciec.
— Nie — podniosłam mimowolnie głos. — To ty popełniłeś błąd, zdradzając. Swój klan. Mnie. Mamę. Wszystkich. I nigdy ci tego nie wybaczę.
— Pożałujesz tego — syknął pies, który kiedyś miał prawo mianować się moim ojcem.
Mój ojciec, tak jak przybyć, już go tu nie było. Zniknął. Ja tymczasem, napotkałam zdegustowane spojrzenie Odważnego Kła i spuściłam ze smutkiem głowę. Teraz, musiałam mu już wszystko powiedzieć.
— Mój ojciec nazywał się Orzechowe Oko — mruknęłam cicho. — Przed chwilą... rozmawiałam z jego duchem. Chciał, abym również zdradziła swój klan. Odmówiłam.
— Orzechowe Oko? — Przechylił z zaciekawieniem głowę Odważny Kieł. — Słyszałem o nim. On nie był we Flumine?
— Owszem — potwierdziłam niechętnie. — Był. I zdradził swój klan. Jestem pół krwi Tenebris i pół krwi Flumine.
Odważny Kieł wpatrywał się na mnie ze zdziwieniem, a ja się mu nie dziwiłam. Tak, sama zdaję sobie sprawę, jakie to dziwne. Ale najdziwniejsze było to, że odważyłam się otworzyć przed drugim psem. W dodatku psem, który nie należy do mojego klanu.
<Odważny Kle?>
[725 słów: Ciemny Kieł otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz