— Zapasy? — spytał Wojownicza Łapa. — Obiecałeś — zanucił jak w piosence.
Westchnąłem, no tak, obiecałeś, to trzeba dotrzymać słów.
— Tylko potem nie błagaj o litość. — Uśmiechnąłem się kącikiem pyska.
Husky przyjął pozycje do zabawy, ale bardzo śmiesznie starał się wyszczerzyć zęby. Ciekawiło mnie, kiedy on w końcu się nauczy być groźny. Miał problem z podniesieniem obu fafli, najpierw próbował z jedną, a potem drugą i wyszło na odwrót, niż tak jak on chciał.
— Wciąż tego nie umiem. — Usiadł na tyłku z małą rezygnacją. — Pokaż, jak ty to robisz. — Wlepił we mnie te swoje białe gałki.
Nie był to zbyt dobry pomysł, pomyślałem. Od razu przypomniał mi się moment, gdy straciłem dwa zęby po walce z innym psem w wojsku (na szczęście nie kły). W dodatku mój wyraz pyska po ukazaniu zębów nie przypominał tego, którego się widziało na co dzień, wyglądał wtedy... bardzo groźnie, a nawet jak najgorszy koszmar. Uczono mnie przy atakowaniu wrogów używać wszystkie zęby i ukazywać jak najgroźniejszy pysk. Nate... on by uciekł już na zawsze i nigdy by się do mnie nie zbliżył ze strachu.
— Coraz lepiej ci idzie, po prostu musisz unieść obydwie fafle — wyjaśniłem.
— Chcę widzieć, jak ty to robisz — mruknął. — Nigdy mi tego nie pokazałeś.
Nie chciej młody, nie chciej.
— Mieliśmy mieć zapasy, prawda? Spróbuj mnie powalić.
Łapa zamyślił się na moment, pewnie był zawiedziony, że znów musiał obyć się bez mojego pokazu groźnego pyska, ale nic na to nie mogłem poradzić. Po chwili skoczył w moim kierunku z uniesionymi łapami i wylądował mi na karku. Czułem, jak starał się podziabać mnie po uszach, miałem dużo sposobów, żeby go zrzucić, ale niech się pomęczy i pomyśli, że jest najlepszy. Chwyciłem go delikatnie za szyję i przycisnąłem do ziemi.
— Jeszcze raz. — Odsunąłem się. — Próbuj różne techniki.
Zaczaił się i skoczył ponownie, ale tym razem w ostatniej chwili skręcił w bok i znalazł się po mojej prawej stronie. Z otwartym pyskiem rzucił się i... odbił.
Wylądował na plecach, jego mina wyrażała duże zdziwienie.
— Co się stało? — spytałem z rozbawieniem.
— Wielki jesteś — zaśmiał się. — I ciężki.
— Spróbuj jeszcze raz. — Popukałem go po brzuchu łapą.
Husky podniósł się natychmiast i otrzepał z trawy.
— Jak teraz się nie postarasz, to łapiesz dla nas obiad.
— Ty będziesz łapał — powiedział pewny siebie.
Zaczęliśmy się okrążać jak dwóch wrogów. Zaraz skoczy, pomyślałem, widać było, jak czeka na odpowiedni moment do skoku. Wbił pazury w ziemię i wykonał skok prosto na mnie. To było do przewidzenia, cofnąłem się, unikając przeciwnika. Popchnąłem go łbem, aby stracił równowagę, postaraj się Nathan.
— Już widzę, jak gonisz za smaczną zdobyczą — rzuciłem.
Warknął cicho i chwycił mnie za szyję, oczywiście nie robił tego mocno. Złapałem go za łapę, ale ten zdołał się uwolnić i objął mi głowę, ciągnąc w dół. W tym momencie zacząłem tracić równowagę, pospiesznie podciąłem mu łapę, aż się przewrócił. Już się zacząłem cieszyć, ale Wojowniczy przeturlał się na bok i stanął mi na klatce piersiowej.
— Wygrałem — powiedział z dumą.
— Nawet o tym nie myśl. — Zrzuciłem go z siebie. - Teraz się broń.
Złapałem go od dołu za gardło i niemal wywróciłem ponownie. Przeciwnik wciąż stał stabilnie, w pewnym momencie wyrwał się i odsunął kawałek w tył. Ruszyliśmy na siebie, wyglądaliśmy jak naprawdę walczące psy, ale wszystko to było w ramach szkolenia młodziaka. Stanęliśmy na tylnych łapach i jeden drugiego starał się uderzyć po pysku. Zachwiałem się, Nate wykorzystał to i zatopił swoje zęby w mojej szyi. Zwycięsko poszarpał futro, że niby pokonał przeciwnika.
— Poddajesz się? — zapytał.
— Jeszcze nie, patrz, w każdej chwili mogę cię ugryźć.
Wojowniczy zabrał jedną łapę od moich zębów i przystąpił do symulacji duszenia. W jego wykonaniu wyglądało to komicznie. Nagle dojrzałem kątem oka kogoś jeszcze, ktoś z rozpędu zderzył się z huskym i zaczął na niego szczerzyć kły. Ten natychmiast zerwał się do ucieczki, nie rozumiejąc, o co chodzi.
— Co ty robisz? — spytałem psa, a raczej suczki.
Spojrzała na mnie zdziwiona.
— Atakował cię — mruknęła cicho.
— To nasza forma treningu — wyjaśniłem i się podniosłem. - Uczy się walczyć.
Suczka odrzuciła uszy do tyłu. Szukałem wzrokiem mojej zguby, zauważyłem puchaty ogon za grubym drzewem. Po chwili do nas podszedł, ale był wystraszony.
— Czemu to zrobiłaś? — spytał i schował się jak malutki szczeniak za swoim obrońcą. — Nie zrobiłem nic złego.
Suczka usiadła naprzeciwko, miałem nadzieję, że dostrzegła swój błąd.
[705 słów: Odważny Kieł otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz