Podążanie za Irysowym Sercem do obozowiska Flumine można porównać do publicznej egzekucji. Sierść na moim grzbiecie stoi dęba, choć stawiam łapy przed siebie dumnie i pewnie, jakbym próbował zachować resztki godności przed byłymi sojusznikami. Psy bacznie wodzą mnie wzrokiem, zachowując kilkumetrową odległość, szeptając między sobą i plotkując. Jeśli mnie zaatakują, nie będę mieć nawet najmniejszej możliwości odwrotu. Zdechnę w upokorzeniu, zgrywając bohatera na rzecz własnych korzyści.
Nakrapiane Ucho nie wydaje się zbyt chętna na rozmowę. Omiata mnie nieco pogardliwym wzrokiem, jakbym był nie psem, a wrzodem na jej zapchlonym zadzie. Za to, kiedy jej spojrzenie wędruje do Irysowego Serca, mam wrażenie, jakby stała przede mną zupełnie nowa wojowniczka, zaczarowana czyimś widokiem i entuzjastycznie podchodząca do wszelkich propozycji.
Kiedy Iryska postanawia wyjść, przez krótki moment słabości mam ochotę poprosić ją, żeby została. Nakrapiane Ucho wraz z jej pojawieniem wygląda, jakby ruda mogła podsunąć jej pod nos zatrutego zająca, a ta i tak skosztowałaby go z satysfakcją. Być może jej obecność udobruchałaby liderkę na tyle, żeby przystała na moje przedsięwzięcie? Chwilę potem zdaję sobie sprawę, że ja i Iryska stoimy po różnych stronach barykady, a jej słowa prędzej przekonałyby Nakrapianą do buntu przeciwko Bezgwiezdnym.
Wraz z opuszczeniem przez Irysowe Serce pomieszczenia chłodny wzrok Nakrapianego Ucha zmienia temperaturę naszych stosunków w porę nagich drzew.
Zanim zdążę się odezwać, moja towarzyszka robi to za mnie:
— Klany nie powinny bratać się ze zdrajcami.
Wzdycham. Na co ja mogę liczyć? W końcu na pewno nie na to, że ci przestaną być zaślepieni nienawiścią do osób z odmiennym zdaniem, jakkolwiek bym nie chciał.
— Nakrapiane Ucho, podejdź do tego logicznie — zaczynam, wycierając kurz na podłodze przez nerwowe machanie miedzianym ogonem. Tiki nerwowe nadrabiam zdeterminowanym utrzymywaniem kontaktu wzrokowego z rozmówczynią. — Mamy w życiu podobne, o ile nie te same cele. Zależy nam na dobru własnego klanu. Chcę, żeby Bezgwiezdni byli bezpieczni w nowym miejscu, ty chcesz tego samego dla Flumine. Co miałoby nam pokrzyżować klany? Wiara? Pragnę pokazać dawnym braciom, że jesteśmy takimi samymi psami jak oni, nasze drogi rozchodzą się tylko w momencie modłów. Bezgwiezdnym też nie spodoba się wiadomość o sojuszu, ale w przeciwieństwie do was są bardziej wyrozumiali. Obie strony dostaną z tego więcej korzyści niż szkody.
Przywódczyni zwiesza głowę, najwyraźniej wciągnięta w wir myśli. Mimo zatargów z Iryską liczę na jej wyrozumiałość. Jej zezwolenie na moją obecność na zgromadzeniu pozostawia u mnie resztki nadziei na przewartościowanie problemów i pokład wiary tym razem nie w Gwiezdnych, a w… Bezgwiezdnych.
— Muszę omówić to z Irysowym Sercem. — Unosi łeb, a na jej pysk wraca dawny, poważny wyraz w akompaniamencie surowego spojrzenia. Wygląda na przekonaną, jakby już podjęła decyzję, tylko teraz postanowiła trzymać mnie w napięciu. Mrużę oczy.
— Obawiam się, że Irysowe Serce nie spoczywa na wysokiej pozycji w hierarchii klanu, żeby podejmować decyzje — mamroczę, nieoczekiwanie zaskoczony jej stwierdzeniem.
Przez chwilę mam wrażenie, że kącik jej pyska unosi się nieznacznie, choć równie dobrze może być to tylko złudzenie przez stres.
— W takim razie ja nie jestem liderką klanu, dopóki Gwiezdni nie zaakceptują mnie jako przywódczyni i nie otrzymam nowego imienia — mówi z nutą złośliwości w głosie. — Wybrałam Irysowe Serce na moją przyszłą zastępczynię. Chyba oboje się zgadzamy, że jest idealną kandydatką na to stanowisko. To najlepsza wojowniczka w klanie. — Prycha. — Kiedyś ty mogłeś być na jej miejscu.
Biję się z myślami, równocześnie dumą (choć nie wiem, czy z wyróżnienia Iryski, czy mnie) i złością. Czy obie suki właśnie się mną bawią? Być może i mają rację. Być może klany i Bezgwiezdnych łączy dużo, ale dzieli jeszcze więcej. Prędzej czy później musielibyśmy się rozejść, żeby żyć zgodnie z wyznaczoną przez siebie ścieżką.
— Nie da się zaprzeczyć, że nie ma lojalniejszej wojowniczki od Irysowego Serca — komentuję.
— Chyba rozumiesz zatem, że nie mogę podejmować decyzji pod wpływem chwili i niezgody innych członków, prawda?
Odpowiada jej głucha cisza. Sierść wzdłuż mojego kręgosłupa jeży się, mięśnie napinają gotowe do ataku lub ucieczki. Zmysły wbrew mojej woli mówią mi, że coś jest nie tak. Omiatam wzrokiem drzwi, którymi wcześniej wyszła Iryska.
— Klematisie?
Ignoruję ją, oddając się zmysłowi węchu. Dobrze znana mi woń przeplata się z intensywnymi ziołami, fetorem szczeniaka i innego, nieznanego mi psa.
— Ktoś nas podsłuchuje — rzucam ukradkiem do Nakrapianego Ucha. — Nieprawdaż, Irysko? — dodaję nieco głośniej.
Ruda sierść przeciska się przez otwór w drzwiach. Dokładnie widzę, jak oczy Irysowego Serca wędrują od góry do dołu, od lewa do prawa, taksując każdy milimetr pokoju, w którym się znajdujemy, najintensywniej analizując osobę liderki Flumine. Jej spojrzenie ląduje na mnie tylko na ułamek sekundy, a ja jestem w stanie poczuć, jak pogardliwe iskierki w jej ślepiach skaczą na mnie i wywołują odruchowy dreszcz ciała.
— Przepraszam, że przeszkodziłam, Nakrapiane Ucho — mówi, kiedy jej wzrok ponownie spoczywa na przywódczyni. — Czy wszystko w porządku? Chciałam to sprawdzić, w końcu chyba nie powinnam zostawiać kogoś sam na sam z Bezgwiezdnym.
— Buu, zniszczyłaś nam zabawę, Irysko — fukam. — Właśnie byłem w trakcie podmieniania waszej liderki na Bezgwiezdnego klona. Jest zaprogramowany tak, żeby propagować niewiarę i niszczyć tradycyjny model rodziny.
Posyłają mi tak oburzone spojrzenie, że instynkt przetrwania w mojej głowie krzyczy o schowaniu się w jakimś kącie. Niegrzeczny Klematis, karcę się w myślach. Karny jeżyk dla ciebie.
— Ekhm, przepraszam — rzucam po chwili, przerywając niezręczną ciszę między naszą trójką.
Obie równoznacznie uznają, że lepiej udawać, że nie istnieję. Mentalnie czuję się, jakbym wrócił do szczenięcych lat. No może w wersji bez ognia.
— Cieszę się, że przyszłaś, Irysowe Serce. Właśnie byliśmy w trakcie rozmowy na temat nowego zastępcy klanu w reprezentacji za Wilczego Pyska — postanawia kontynuować Nakrapiane Ucho.
Irysowa wydaje się zastygnąć w bezruchu, jakby słowa liderki kompletnie odebrały jej nie tylko mowę, ale i zdolność do poruszania. Z odległości dwóch ogonów lisów jestem w stanie usłyszeć, jak ruda przełyka ślinę, w napięciu czekając na werdykt dowódcy.
— To twój szczęśliwy dzień, Irysko — mamroczę, wtrącając się w rozmowę. — Gratuluję, wygrałaś stanowisko zastępcy, ale nie po to tu przyszedłem.
— Ja? — powtarza zszokowana miedzianowłosa.
— Skoro zebrały się tutaj wszystkie punkty w planie dążącym do sojuszu, to czy możemy wreszcie wrócić do tego tematu? Rozwodzeniem się nad wspaniałością wojowniczki Iryski zajmiecie się sam na sam — wracam do wcześniej omawianej problematyki.
Spojrzenie zarówno moje, jak i teraz Irysowego Serca równocześnie świdrują Nakrapianą, czekając na następnie wypowiedziane przez nią słowa jak na osąd.
<Nakrapiane Ucho?>
[1022 słowa: Klematis otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz