17 lipca 2020

Od Irysowego Serca CD Klematisa i Nakrapianego Ucha

Poszła za nim. 
Nie, absolutnie nie dlatego, że w jakiś sposób jej zależało. Była już zmęczona, a obolała jak zwykle po długotrwałym wysiłku łapa dawała się jej we znaki. 
Miała ochotę mu pokazać, że to wcale nie tak, żeby nie zerkał na nią spojrzeniem pełnym satysfakcji, jakby chciał jej coś udowodnić, ale wiedziała, że wyjdzie na tym jeszcze gorzej, więc milczała. Chciała mu wygarnąć te wszystkie momenty, gdy go nie było, tak bardzo chciała sprawić, żeby poczuł się winny i mieć chwilę satysfakcji, że i jego boli, ale dawała spokój. Szła do liderki, to była sprawa pomiędzy przywódcami — a raczej przywódcą i tchórzem. 
Niezmiernie bawiło ją, że chce sojuszu. Tłumie ramię w ramię z Bezgwiezdnymi? Naprawdę, Klematisie, mógłbyś się lepiej postarać, bo nie za śmieszny był ten żart. Chciałeś być z nami, a nie przeciwko nam, to trzeba było zostać — pomyślała i zagrzebała pazurami w piachu.
Miała szczerą nadzieję, że Nakrapiane Ucho wyśmieje Korzenia i zostawi z niczym, bo na to właśnie zasługiwał. 
Dotarli do obozu. Wszyscy Wodni byli już na miejscu, rozchodząc się po pokojach i układając posłania. Brakowało tylko Wilczego Pyska, którego Irysowe Serce nie mogła nigdzie zlokalizować. Wzruszyła ramionami. Może siedział w innym pokoju lub pomagał medyczce. Na pewno wszystko było w porządku. Gdy weszła do środka wraz z Klematisem, grono wojowników odwróciło się z niepokojem, wlepiając w nich wzrok. Miedzianowłosa właśnie miała zacząć wypowiedź, ale przerwał jej spokojny głos towarzysza:
— Przybywam do Nakrapianego Ucha. To rozmowa między liderami. 
Gromada siedząca w pokoju odwróciła się do swoich zajęć, część nadal zerwała ukradkiem, inni warczeli pod nosem.
Poprowadziła rudego samca niedaleko pokoju, gdzie znajdowało się legowisko przywódczyni. 
— Siedź. Tutaj. — Z jej gardła wydobyło się stłumiony warkot. — Zapytam Nakrapiane Ucho, czy w ogóle chce się z tobą widzieć. 
Wywrócił oczami i prychnął.
— Jak rozkażesz, Irysko.
— Nie widzieliśmy się tyle czasu, że może już zapomniałeś, Korzeniu, ale nazywam się Irysowe Serce. — Fuknęła i nie czekając na jego odpowiedź, którą zapewne właśnie mamrotał, podeszła do miejsca, gdzie miała znaleźć liderkę.
Podeszła do drzwi i zawołała ją, a ta odpowiedziała przywitaniem.
— Witaj, Irysowe Serce. Czy coś się stało? — zapytała zmartwiona przywódczyni, spoglądając na falujące boki miedzianowłosej, która dopiero teraz zauważyła, jak przyspieszył jej oddech. 
— Spalony Korzeń do ciebie przyszedł. — Zniżyła głos do szeptu. — Podobno chce nawiązać z nami sojusz. Nie wiem, czego chce, ale na pewno nie chce się stąd-
Urwała, widząc psa stojącego w drzwiach. Miałeś czekać — warknęła bezgłośnie. 
— Tak, Nakrapiane Ucho, muszę z tobą porozmawiać. 
— Irysowe Serce, zostaniesz tu z nami? — przywódczyni spojrzała na nią z troską, a ona pokręciła głową. 
— Przepraszam, muszę sprawdzić, jak czuje się Opal — rzuciła i udała się do legowiska Różanego Nosa, zanim ktokolwiek zareagował. 
Siedziała z uczniem, rozmawiając o błahostkach i opowiadając o zgromadzeniu, każde pytanie o siebie samą zbywając prychnięciem lub żartobliwą odpowiedzią. Obserwowała świergolące za oknem ptaki, gdy nagle dotarło do niej oczywiste. 
Zostawiła Nakrapiane Ucho sam na sam z przywódcą Bezgwiezdnych. 
— Przepraszam, Opalowa Łapo, zaraz wrócę. Mam coś do załatwienia. — Zerwała się do biegu i zaczęła wspinać się po schodach, aby sprawdzić, czy wszystko wciąż jest tak, jak być powinno.  Nie, żeby nie wierzyła w zdolności Nakrapianej, ale... jak mogła być tak głupia i odmówić. 
Zbliżała się do drzwi, nasłuchując uważnie. 
U góry powitała ją cisza.
<Klematisie?>
[534 słowa: Irysowe Serce otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz