← Poprzednie opowiadanie
Gdyby
Biała mogła sobie w tamtym momencie pozwolić na pełnię swobody, zapewne
głośno odetchnęłaby z ulgą, słysząc, jak jej nowa znajoma bez większych
problemów podejmuje skleconą przez nią na szybko bajeczkę dla
prześladujących wojowniczki kundli jak ten, który co rusz próbował się o
nią ocierać. Wiedziała jednak, że nie może sobie na nic takiego
pozwolić, więc jedynie poszerzyła nieco swój sztuczny uśmiech.
Samiec,
który jeszcze przed chwilą zapewne najchętniej zaznaczyłby ją jako
swoją niczym kawałek wystającej na drogę gałązki, wyraźnie tracił
pewność siebie. Członkini klanu Ciemnych, zauważywszy to, dodała kolejny
szczegół do wymyślonej przez miedzianowłosą historyjki o polowaniu i
silnych samcach, którzy mogliby raz-dwa skopać tyłek pewnemu natrętowi.
—
Cóż, było miło... — wymruczał cuchnący i zapewne zapchlony jegomość, a
Biała mogłaby przysiąc, że jego szablasty ogon spoczywał teraz pomiędzy
jego tylnymi nogami, kiwając się niepewnie za boki, jakby sam się siebie
wstydził.
Wszystko
byłoby wręcz piękne, gdyby nie to, że ciemny pies postanowił się
jeszcze raz o nią otrzeć, ot tak, na odchodne. Zastygła w bezruchu,
skupiając się z całych sił na tym, by nie wypuścić z pyska tej wiązanki,
która aż drapała ją w język i która na pewno nie zadowoliłaby
Gwiezdnych.
—
Jeszcze kiedyś się spotkamy — dodał i odszedł, oczywiście w stronę
przeciwną niż ta, z której, jak mu się zdawało, lada chwila miał wraz ze
swymi towarzyszami nadejść brat rudej suki.
Odczekawszy
chwilę, by kundel mógł odejść wystarczająco daleko, Tęcza wręcz, jak na
swoje standardy, zalała swą wybawicielkę podziękowaniami. Po chwili
jednak, gdy ta odpowiedziała, jak się można było spodziewać,
bagatelizując tę sprawę, przybrała nieco obojętny wyraz pyska.
— Skąd się tu wzięłaś? — usłyszała nagle, gdy już układała w głowie jakieś ładne pożegnanie.
Nie
wiedziała, czy udało jej się ukryć niepewność, która mogła się odbijać w
spojrzeniu, jakie posłała nieco niższej od siebie suce. Naprawdę ją to
interesowało? Wojowniczce zdawało się, że gdy podeszła do niej tę chwilę
wcześniej, nie była ona z tego zbytnio zadowolona, spodziewała się więc
szybkich uprzejmości i jeszcze szybszego pożegnania. Mentalnie machnęła
na to łapą. Jeśli miedzianowłosa chciała rozmawiać, proszę bardzo,
będzie miała rozmowę.
—
Jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało, spacerowałam. To znaczy,
spacerowałam, dopóki tamten jegomość się nie przyczepił. Później to w
sumie po prostu próbowałam mu uciec — mruknęła, krzywiąc się
nieznacznie. — A ty? — odbiła szybko piłeczkę, bardziej z
przyzwyczajenia, niż przez prawdziwe zainteresowanie.
—
Po prostu tu siedziałam — jej rozmówczyni szybko ucięła temat. Nie było
w tym jednak nic nieprzyjemnego czy nadmiernie szorstkiego. Biała po
prostu przez te trzy słowa zrozumiała, że jej nowa znajoma nie ma ochoty
o tym rozmawiać i tyle. — Och, chyba się nie przedstawiłam — zauważyła
nagle. — Irysowe Serce — dodała po chwili zawahania, zapewne poświęconej
na zastanowienie się, czy powinna podać nieznajomej swe prawdziwe
imię.
—
Biała Tęcza — zdradziła swe miano druga wojowniczka i uśmiechnęła się
delikatnie. — Czyli należysz do jednego z klanów? Obstawiam Wodnych, ale
to może być jedynie wysuwanie pochopnych wniosków z tego, że napotkałam
cię siedzącą nad rzeką. — Biała roześmiała się cicho, sama nie wiedząc,
dlaczego tak dobrze czuje się w towarzystwie Irysowej.
—
To oklepane, czyż nie? — Serce skrzywiła się nieznacznie. — Ale tak,
należę do klanu Wodnych. A ty? Ogniści? A może Ciemni? - Ruda
najwyraźniej postanowiła kontynuować grę swej towarzyszki.
— Do dwóch razy sztuka — sparafrazowała pewne powiedzenie Biała. — Ciemni.
Nie
była pewna, jak dalej potoczyłaby się ta rozmowa — paplałyby wciąż jak
stare dobre kumpele czy może rozeszłyby się po jeszcze dwóch
wymienionych zdaniach? — lecz i tak nie było jej dane się o tym
przekonać.
— Biała Tęczo! — usłyszała nagle za sobą i odwróciła się gwałtownie.
W
jej kierunku biegł jeden z wojowników jej klanu, dysząc niemiłosiernie.
Biedaczek potrzebował chwili, gdy do niej podbiegł, by wreszcie móc
zacząć mówić.
— Co się stało, Sroczy Ogonie? — ponagliła go jednak Biała, ignorując jego stan, ponieważ na jego pysku dostrzegała niepokój.
— Odnaleziono Ciernistą Burzę — wycharczał po chwili niski samiec.
Biała
ożywiła się. Zastępczyni jej klanu od pewnego czasu uznawana była za
zaginioną, a wszyscy wojownicy codziennie poświęcali przynajmniej kilka
godzin na przeszukiwanie kolejnych rejonów miasta. Jej radość została
jednak szybko ukrócona przez posłańca.
—
Nie żyje. Ciemny Kieł stwierdziła, że umarła ona wskutek odwodnienia. —
Ogon usiadł, głęboko oddychając. — Ciemna Gwiazda cię wzywa.
Prawdopodobnie chce cię mianować nowym zastępcą.
Pociemniało jej przed oczami. Ona, Biała Gwiazda, miała być nowym zastępcą swojego klanu?
—
Powiedz mu, że niedługo się zjawię. Jeśli rzeczywiście taka jest jego
wola, i tak ma czas do wschodu księżyca na podjęcie ostatecznej decyzji.
— Nie była nawet pewna, czyj głos słyszy, lecz, jak się okazało,
zapewne należał on do niej. Wojownik skinął głową i odszedł w kierunku
terenów należących do ich klanu.
— Słyszałaś to? — parsknęła nerwowym śmiechem, zwracając się nagle do Irysowego Serca.
<Irysowe Serce>
[758 słów: Biała Tęcza otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz