11 września 2020

Od Irysowego Serca CD Białej Tęczy

 ← Poprzednie opowiadanie

Zazwyczaj w nocy Irysowe Serce spała.
Była to decyzja całkowicie logiczna i odpowiedzialna, szczególnie biorąc pod uwagę dokuczający jej ból w łapie.
Dzisiejszej nocy jednak co uderzenie serca nerwowo obracała się w swoim legowisku z boku na bok, nie potrafiąc znaleźć sobie miejsca i upragnionego spokoju.
Przemknęła cicho przez obozowisko, starając się nie budzić towarzyszy i udała się tam, gdzie zawsze.
Tak, była banalna, wiedziała to.
Rzeka nie była żadnym wyjątkowym jej miejscem — była z klanu Flumine, także wybrała sobie najbardziej oczywistą lokację na świecie. A jednak egoistycznie w duchu lubiła sobie myśleć, że ten konkretny kamień, leżący przy brzegu, do połowy zakopany w piachu i błocie, otoczony przez jakieś chwasty, należy tylko do niej. Chociaż widział go każdy i każdy mógł na nim usiąść.
Siedziała więc na kamieniu, jak to miała w zwyczaju, gdy męczyły ją myśli. A robiły to często i chociaż tutaj mogła przez chwilę tego nie ukrywać.
Obserwowała księżyc odbijający się w wodzie. Wyglądał, jakby zaraz miał się rozpłynąć na jej powierzchni, zabarwić ciecz świetlistym szaro-białym kolorem.
Podbiegła do niej suka, której nie znała.
No jasne, jakżeby inaczej. Który to już raz ktoś podbiega do niej, gdy ma swój moment? Powinna zacząć to liczyć.
Tak ciężko byłoby dla odmiany podejść do niej w trakcie polowania albo patrolu? Ewentualnie po prostu... nie podchodzić? Irytująco łatwe, a jednak! Skuteczne!
Białowłosa jednak wydawała się strasznie zaniepokojona, dlatego Irysowe Serce zdecydowała, że jej wysłucha.
Tamta szybko zalała ją wyjaśnieniami, wymruczanymi cicho w ucho miedzianowłosej, po czym wróciła do udawanego uśmiechu.
Irysowa zauważyła stojącego tuż obok dryblasa, wpatrującego się w obie suki z iście odrzucających wyrazem pyska.
I co, czy mogła zostawić tę sukę, kiedy trafiła na oblecha, który prawie na pewno mógłby zrobić jej coś złego?
Poza tym jej niespodziewana towarzyszka najwidoczniej była wojowniczką. Albo przynajmniej kimś, kto w Gwiezdnych wierzył.
Irysowe Serce postanowiła w duchu, że chyba na jakiś czas odpuści sobie samotne spacery, na których co i rusz coś ją spotykało, po czym przywdziała uśmiech i zaczęła wesoło szczebiotać do koleżanki.
— Martwiłam się już! Miałam zaczynać polowanie bez ciebie. — udała śmiech i trąciła sukę w bok. — Całe szczęście, że jesteś. Mój brat i jego znajomi poszli polować na jakąś większą zwierzynę w lesie, ale niedługo tu będą. Całe szczęście, oni są tacy silni!
Samiec stojący obok zgłupiał. Spoglądał na wojowniczki pustym wzrokiem, uśmiechając się nerwowo.
— Świetnie! Już chyba idą, widziałam kogoś między drzewami. — dodała biała po chwili zwłoki, widocznie orientując się, do czego zmierza towarzyszka.
Pies na szczęście zamiast nalegać, zaniepokojony postanowił się zmyć.
— Cóż, było miło... — jeszcze raz otarł się o białowłosą, a ta zastygła na moment. — Jeszcze kiedyś się spotkamy.
Dziwnym trafem odszedł w stronę przeciwną do drzew, na które wskazywała Irysowa. Cóż za zarządzenie losu.
Kiedy już oddalił się na bezpieczną odległość, postanowiła porozmawiać z suką. Skoro już się spotkały, miała nadzieję czegoś się o niej dowiedzieć.
— Dziękuję, naprawdę. Gdyby nie ty, mogłabym sobie nie poradzić z tym cuchnącym włóczęgą.
— Nie ma za co. — Ruda otrzepała się, czując na sobie zapach tamtego psa. — Skąd się tu wzięłaś?
<Biała Tęczo?>
[503 słowa: Irysowe Serce otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz