← Poprzednie opowiadanie
O dziwo, Biała Zamieć zachowała cały czas mniej więcej równy dystans, już nawet się zbyt wiele nie odzywając. Ta błoga cisza przy niej wydawała się niekomfortowa, jakby towarzyszył Popiołowi zupełnie inny, nieznany jej pies. Pozostało jej uznać, że nie jest ona jednak tak nieznośna, jak chwilami się wydawała. Wprawdzie, nie była sama pewna, czemu pomyślała, aby zaproponować jej pójście razem gdziekolwiek — przez tę jej dziwaczną, dziecinną niewinność i ekscytację?
Można powiedzieć, że dzieliły zainteresowanie ludźmi, najciekawszym obiektem dla Złotego Popiołu. Nie interesowało ją, czy nazywanie w ten sposób tych istot, podobno stojących wyżej w hierarchii od psów, jest moralne. Obiekty te urozmaicały jej życie, odkąd była szczeniakiem, więc w sumie dzielenie z kimś tego samego zajęcia nie jest złe.
Prowadziła suczkę do ruin, miejsca, gdzie również często przebywała. Nie było tam zbyt dużo ani psów, ani ludzi, a na dodatek było tam w miarę... cóż, ciekawie. Oprócz ludzi interesowała się też ich wynalazkami, maszynami, które zapewne oni sami stworzyli. Dziwiła się ich zdolnościami. Gdy była mniejsza, starała się zbudować mniejszą atrapę domu Dwunożnych, ale okazało się, że albo same łapy się do tego nie nadają, albo zdolności budownicze suczki są zerowe. Jeszcze bardziej dziwiły ją te prostokątne pudełka, do których mówili ludzie. Właśnie, maszyny! Jakim cudem one się poruszały? Wyglądały, jakby były na to zbyt ciężkie, podobnie jak te dziwne, latające, zazwyczaj białe, przypominające przerośnięte ptaki dziwadła, które nieco ją przerażały.
No dobra, bardziej niż nieco.
Niestety wychodziło na to, że ludzie swoją najwyżej w hierarchii nie bez powodu. Rządzą tym światem. To niesprawiedliwe, że psy zostały obdarzone łapami.
Popiół już miała zacząć planować zagładę ludzkości, lecz na całe szczęście została powstrzymana.
— Ach, tu chciałaś mnie zaprowadzić? — Biała odezwała się tak nagle, że Popiół zlękniona wzdrygnęła się na jej głos.
Suczka skinęła głową, lecz mimowolnie postanowiła, że jednak się odezwie. Jakim cudem chwila milczenia ze strony Białej tak działa na otoczenie, kiedy znowu się odzywa?
— Jest tu w miarę spokojnie. I ładnie.
Zabrzmiało to jednak jak zniechęcony życiem grymas. Złota miała nadzieję, że jej towarzyszka nie zwróci na to szczególnej uwagi i poprowadziła ją dalej. Ogon Zamieci powoli znowu zaczął lekko merdać, a ona przybliżyła się do zastępczyni i szła tuż przy niej, z lekko drżącymi, uniesionymi kącikami pyska.
— Nie byłaś tu? — spytała wojowniczkę, jakby chcąc zacząć jakąś rozmowę.
— Chyba nie miałam okazji — odparła błyskawicznie, prawdopodobnie zadowolona z możliwości ponownej konwersacji. — Ach, więc to wszystko zbudowali Dwunożni! Znaczy, ktoś to i tak zniszczył... hej! Wiesz, kto je zniszczył?
— Raczej... też ludzie.
Biała Zamieć przekrzywiła lekko głowę i miała się odezwać, ale wtedy doszedł do ich uszu jakiś dźwięk. Okazało się, że jednak tego dnia nie było pusto wśród ruin, a oprowadzenie suczki przez Popiół nie zostanie osiągnięte. Kroki Dwunożnych sprawiły, że wojowniczka stała się odrobinę niepewna i spojrzała na zastępczynie, zastanawiając się, czy powinny stąd odejść.
— Nic się nie dzieje. To nawet będzie lepsze. — Mówiąc to, uśmiechnęła się niemalże niewidocznie na widok siódemki obiektów.
Nie znała się jeszcze zbytnio na wieku ludzi, ale ci, których ujrzały, nie wyglądali ani na dzieciaków, ani dorosłych. Czasem dało się to rozpoznać po ich twarzach i przede wszystkim wielkości, oraz... temperamencie. Ludzkie szczenięta mogły mieć podobny charakter do Białej Zamieci.
— Co robisz? — spytała, widząc, jak Złota ostrożnie się do nich przybliża.
— Chcę ich tylko poobserwować z bliska.
Nieco skryła się za elementem jakiegoś zrujnowanego budynku, patrząc, co robią Dwunożni. Właściwie wyglądali jak przybłędy, które się zgubiły, ale może przyszły poodwiedzać trochę tych terenów podobnie, jak suczki. Robili straszny hałas, zakłócając spokój biednych zwłok ruin, pewnie przekręcających się w trumnie.
— Co oni robią? — Zamieć wcisnęła się zaraz obok niej, przez co były zdecydowanie zbyt blisko siebie.
Zastępczyni dyskretnie odsunęła się od niej o parę milimetrów i ponownie zwróciła uwagę na przybyszy, którzy wyciągali coś z toreb, nie przestając się co chwilę śmiać.
Rany, ludzie to doprawdy głośne i irytujące kreatury.
— Co to jest? Wygląda dziwnie.
Złota zmrużyła oczy, zauważając, że trzymają w rękach coś, co do boleści przypominało przedmiot, który podpalali, aby ten wybuchł. Dopiero po chwili się o tym zorientowała i zacisnęła zęby nieco nerwowo. Och tak. Nie tylko ludzie są głośni, ale też ich głupie wynalazki. Pokazać Białej, co tworzą ludzie, czy oszczędzić jej bólu głowy na następne dwa dni? Za chwilę pewnie rozpoczną bezsensowne rzucanie tymi przedmiotami. Chciała otworzyć pysk, by spytać o coś towarzyszkę, ale wtedy jeden Dwunożny wskazał w ich stronę i coś wykrzyczał. Mogła przez sierść poczuć napięcie, które powstało.
— Hej, lepiej idźmy — odparła, starając się zachować spokój.
— C-Coś nie tak?
Czy ona niedawno nie pytała się, czemu tak podchodzi do ludzi?
— Mówię, żebyśmy... — Miała wysyczeć przez kły zirytowana, lecz wtedy jeden z nich rzucił palącą się petardę prawie pod ich łapy.
Instynktownie odepchnęła Białą, krzycząc do niej, by się odsunęła. Pewnie każdy by pomyślał, że Popiół to pies, który by pomyślał o sobie i od razu uciekł. Właściwie jest to prawda. Złota od razu pożałowała tego, że jej pierwszą myślą była obrona suczki. W ciągu tych paru sekund od wybuchu petardy nie myślała o dobrze towarzyszki, tylko o tym, jak bardzo jest głupia.
To był tylko instynkt, prawda? Nigdy szczególnie nie interesowała się losem czy odczuciami innych. Może to dlatego, że jest zastępcą. Mimo wszystko posiada pewne obowiązki, a stawianie członków klanu na pierwszym miejscu zapewne jest jednym z nich. Cóż, przynajmniej ten jeden raz nie złamała zasady.
<Biała Zamieci?>
[881 słów: Złoty Popiół otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz