Wsadziłam pysk w szeleszczące coś, w czym dwunożni trzymają jedzenie. Pachniało bardzo przyjemnie, bo udało mi się zdobyć to akurat wtedy, gdy ktoś miał zamiar wrzucić szeleszczące cudo do pojemnika z dziurą. Przechwyciłam to w idealnym momencie, robiąc wokół siebie duże zamieszanie. Dwunożnym niby nie przeszkadza nasza obecność. Dopóki się nie zbliżymy za bardzo, to im nie przeszkadza. Najbardziej ufne są jednak ich potomkowie. Próbują podejść, złapać mnie za ogon albo dotknąć mojej sierści. Nie wiem nigdy, co mam o tym myśleć. Uciekam, gdy tylko podchodzą bliżej i coś krzyczą. Nie wiem, czy powinnam na to pozwolić. Na tak bliski kontakt.
Uniosłam łeb, spoglądając na moją towarzyszkę. Patrzyła się na mnie wzrokiem, mówiącym, bym przestała wygłupiać się z szeleszczącym, błyszczącym skarbem. Nie mogłam jednak przestać. Nie dość, że ślicznie pachniało, to wydawało z siebie ten przedziwny dźwięk za każdym razem, gdy to łapałam w zęby.
— Złoty Popiele! — zawołałam do towarzyszki. — Czy tobie kiedyś udało się to zdobyć?
Suczka przechyliła łeb w prawo.
— Dlaczego miałabym to zdobywać? To tylko zwykły śmieć, nic w nim ekscytującego.
Momentalnie wróciła do swojej poprzedniej osobowości. A przez moment wydawało mi się, że cieszyła się razem ze mną. I może nawet chciała się razem tym pobawić?
— To nie śmieć! — zaprotestowałam i chwyciłam w zęby błyszczący skarb. Podeszłam do suczki i trąciłam ją nosem w żebra, pokazując, by wykazała, chociażby odrobinę zainteresowania. — Musisz widzieć na własne oczy, jak się to ślicznie błyszczy!
Do moich uszu dotarło ciche, ledwo słyszalne westchnięcie. Złoty Popiół nachyliła się i trąciła nosem skarb, który rzuciłam jej przed chwilą pod łapy. Uniosła łeb, popatrzyła na mnie tymi tajemniczymi oczyma i powiedziała:
— I właśnie to sprawia, że nie ma w tym nic ekscytującego. — Odwróciła się, nie spoglądając już więcej na mój skarb, pochodzący od Dwunożnych. — Chodź, jeśli chcesz.
Momentalnie z ogarniającego mnie smutku, że towarzyszka nie chciała wykazać krzty zainteresowania błyszczącym cudem, zmieniłam się w chodzącą kulę energii i ciekawości. Sposób, w jaki wypowiedziała poprzednie słowa, urzekły mnie. Jakby kryło się za nimi coś specjalnego.
— Gdzie? Gdzie? — zawołałam zaciekawiona, machając ogonem na wszystkie strony. — Złoty Popiele!
Suczka jednak nie obejrzała się na mnie, tylko szła do przodu, kierując się w stronę, gdzie pewnie znajdowało się miejsce, do którego chciała ze mną pójść. Tak przynajmniej myślałam. W końcu nikt nikomu nie proponuje wyjścia gdzieś bez powodu. Ona dodatkowo zdecydowanie nie była typem psa, który mógłby zaproponować takie coś komukolwiek.
Podbiegłam do suczki, starając dotrzymywać się jej kroku. Szła szybciej, niż tamtego dnia, gdy byliśmy w parku. Teraz wydawało mi się, że gdzieś było jej śpieszno. Nie chciałam jednak zapytać, dlaczego tak popędza siebie oraz mnie. Coś mi podpowiedziało, że lepiej będzie, jeśli pozwolę jej prowadzić w milczeniu. I tak też zrobiłam.
Suczka obrała drogę z dala od dwunożnych. Było to dziwne zachowanie z jej strony. Z tego, co mówiła, to dwunożni niesamowicie ją ciekawią. Czy mogłaby tak bez powodu wybierać trasę, gdzie raczej na pewno nie natkniemy się na jednego z tych osobników?
— Złoty Popiele — spróbowałam ją zagadać — gdzie my idziemy?
Nie odpowiedziała.
— Mówiłaś, że dwunożni są interesujący. Dlaczego idziemy drogą, gdzie na żadnego nie trafimy? Wydaje mi się nawet, że dwunożni nigdy tutaj nie chodzą.
— Zobaczysz, gdy dotrzemy na miejsce.
Postawiłam uszy.
— Nie mogłabyś tak po prostu powiedzieć? — zdziwiłam się. — Jesteśmy już dobrze zaznajomieni.
Tak szczerze nie byłam do końca pewna swoich ostatnich słów. Złoty Popiół była bardzo tajemnicza. Ukrywała pewnie wiele rzeczy, o których nie wie nikt, prócz niej samej. Mogłabym postarać się, by dowiedzieć się o niej więcej, ale coś mnie za każdym razem blokowało. Jakby mówiło: „hej, poczekaj, to jeszcze nie czas”. I przez to nie mogłam się do niej odpowiednio zbliżyć. Jednak, gdy bawiłam się moim skarbem, zdobytym od dwunożnych, czułam na sobie parę oczu, od których emanowało... szczęście.
— Jeśli będziesz taka niecierpliwa, to nie zobaczysz tego, co ci chcę pokazać. — Obejrzała się na mnie, rzucając mi to jedno, znaczące spojrzenie.
Zamachałam delikatnie ogonem, czując, że znów zbiera się we mnie ekscytacja, która zaraz może nie znaleźć ujścia. Nie spytałam o nic więcej. Po prostu za nią szłam, dotrzymując kroku i obserwując okolicę. Byliśmy wciąż na terenach zamieszkiwanych przez Dwunożnych, ale powoli zdawaliśmy się od nich oddalać. Złoty Popiół była skupiona, być może odrobinkę zamyślona i zajęta swoimi myślami.
— Powiedz mi — odezwała się nagle, co, nie ukrywając, wprawiło mnie w zaskoczenie — interesowałaś się kiedyś budowlami stworzonymi przez dwunożnych?
— Zazwyczaj trzymałam się z dala od dwunożnych. — Przyspieszyłam, by stanąć tuż obok niej. — Czemu pytasz?
— To na razie nie jest ważne. — Odwróciła pysk, gdy poczuła, że zaczynam naciskać na nią jeszcze bardziej i znacznie się przybliżać. — Przekraczasz moją granicę — warknęła. — Cofnij się. Tak najlepiej pięć metrów ode mnie się znajdź.
Przekrzywiłam łeb.
— Nic nie zrobiłam przecież.
— Zrobiłaś. Naruszyłaś moją granicę. — Rzuciła mi przeszywające spojrzenie. — I nie patrz tak na mnie, tylko idź.
Kiwnęłam delikatnie łbem, zaskoczona nagłym wybuchem suczki. I choć do pyska cisnęły mi się kolejne pytania i chęć, by z nią rozmawiać, to wolałam pozostać cicho. Zrobiła się nagle bardzo rozdrażniona, a wolałam nie zostać przez nią zabita i zjedzona na obiad. Po tej myśli stwierdziłam, że zapewne z wielką chęcią by to zrobiła, ale trzymałam się od niej wystarczająco daleko. Jak poprosiła.
<Złoty Popiele?>
[855 słów: Biała Zamieć otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz