Po dosłownie kilku minutach stąpania łapa w łapę z Białą Zamiecią, w zastępczynię uderzyła dziwna fala zmęczenia. Rozsądnie byłoby stwierdzić, że wynikało ono przecież z tego, że tak długo nie spała, lecz była pewna, że to przez znikomą irytację, powoli przedzierającą się przez warstwy jej futra. Okazało się, że jej towarzyszka jest bardzo (przesadnie, w skromnej opinii Złotego Popiołu) zainteresowana otoczeniem, co jakiś czas zatrzymując się na moment, jakby było to konieczne do przeanalizowania widoku innego psa chodzącego na smyczy bądź płaczącego do niewiast dziecka. Godzina powoli stawała się późniejsza, słońce również wzeszło znacznie wyżej, dzięki czemu mogły zauważyć znaczny przyrost ilości zwiedzających park Dwunożnych.
Co prawda, Popiół w ogóle nie planowała tego dnia spędzać z kimś innym, lecz skoro i tak trafiła na współczłonka swojego klanu, to uciekanie od niego teraz było bezsensowne. Poświęcenie trochę czasu tej suczce na głupią przechadzkę po parku nie wyrządzi jej żadnych szkód.
To nie tak, że czuła się przy niej niezręcznie. Po prostu ekspresja Białej Zamieci znacznie różniła się od jej własnej, co było, delikatnie mówiąc... dobrze, nie bójmy się użyć tego słowa, rzeczywiście niezbyt zręczne. Zachowaniem przypominała jej szczeniaka, czyli beztroską, niewinną i do bólu naiwną istotkę, którą zdenerwowana Złoty Popiół zostawiłaby bez poczucia winy w środku cholernego lasu. Z trudem zachowała tę kąśliwą uwagę dla samej siebie, uśmiechając się krzywo na wybryki Zamieci, której akurat jakiś Dwunożny rzucił jedzenie. Ten dziwny gest zawsze zastanawiał i irytował Złotą, a jednocześnie doprowadzał do refleksji, jak to jest być czyimś ukochanym pupilkiem, który zawsze dostaje jedzenie pod nos.
— Chcesz to zjeść? — spytała, widząc, jak suczka niepewnie obwąchuje jeszcze ciepły pokarm, którego intensywny zapach po chwili do niej doleciał.
— Pachnie dobrze — odpowiedziała, zerkając na zastępczynię, jakby ze znikomą, choć trudną do ukrycia nadzieją na to, że może w końcu sama zacznie z nią rozmawiać. — Mogę?
— Pytasz mi się o zgodę? — Nieco zmieszana zmarszczyła pysk i podeszła do niej, po czym trąciła kanapkę nosem. — Rób, co chcesz. Wolałabym tego nie robić. Nigdy nie jesteś pewna, co tam włożył.
Po swoich słowach ruszyła dalej, a za sobą mogła usłyszeć kroki wojowniczki. Czy jej słowa sprawiły, że jednak nie ruszyła ludzkiego jedzenia?
— Chyba naprawdę dużo o nich wiesz! — Podbiegła bliżej Popiołu. — Zjadłaś kiedyś to, co oni?
Miała wrażenie, że ze znacznie większym naciskiem próbuje zachęcić ją do rozmowy, nawet najbardziej bezsensownej. Właściwie, mogłaby równie dobrze ona zacząć podobny temat i uznać go za interesujący, lecz gdy Biała Zamieć pytała o takie rzeczy, były one dla niej bezcelowe. Nazwanie więc jej hipokrytką odbyłoby się bezdyskusyjnie. Nie czuła się jeszcze na tyle komfortowo — bo chyba chodzi o własny komfort, prawda? — by samowolnie rozmawiać z Zamiecią. Zdecydowała się więc jedynie odpowiadać jej na pytania dotyczące ludzi, w poczuciu, że może przy tym ukazać swoją wiedzę.
— Chyba jak każdy — odparła krótko, wpędzając się tym samym w wir kolejnych pytań.
Jednak zaczęło być to dla Popiołu nużące, gdy zaczęła być pytana o bzdury, które w jej mniemaniu były oczywiste. Mogły spędzić razem nawet dwie godziny, podczas których zdążyły przemierzyć naprawdę długi dystans. Doszło do zastępczyni, że warto coś jeść, nawet jak nie jest się głodnym. Westchnęła, zatrzymując się przy stawie otoczonym przez ludzi.
— Coś nie tak? — Zmrużyła oczy, widząc trzymającą się na dystans Białą Zamieć.
Stała przynajmniej parę metrów dalej, swymi brązowymi oczami lustrując towarzyszkę, a raczej wodę za nią. Złotej przyszło tylko do głowy, że taki dystans chętnie mogłaby z nią utrzymywać, przez co nawet nie zwróciła uwagi na skulony ogon suczki, jeszcze przed chwilą swobodnie poruszający się na boki.
— Chcesz, no wiesz... zatrzymać się tu? — Nawiązała z nią kontakt wzrokowy.
— O ile Dwunożni nie będą upierdliwi, to...
— Wiesz, bo przypomniałam sobie, że... że muszę coś zrobić! — Przerwała jej w połowie zdania i cofnęła się o parę kroków do tyłu, aby po chwili szybko odejść.
Złoty Popiół jedynie odprowadziła ją wzrokiem, po czym, czując niejaką ulgę, położyła się w słońcu. Właściwie, to jej odpoczynek nie trwał długo, gdyż jej organizm coraz bardziej domagał się podstawowych potrzeb, więc, po nieudanej (ku jej wielkiemu zawiedzeniu) próbie ukradnięcia jakiegoś jedzenia (które raczej nie byłoby zatrute w takim przypadku) zdecydowała się w końcu na coś zapolować. Oczywiście jedyny spotkany zając nie zaspokoił jej głodu, a dzień ten był na tyle pechowy, że aby się najeść, musiałaby dopuścić się do kanibalizmu.
Nie spotkała Białej Zamieci aż przez kolejne trzy dni — to wcale nie tak, że o niej pomyślała, skądże! Po prostu na wspomnienie jej wcześniejszej reakcji zaczęła się zastanawiać, co takiego ważnego suczka miała to zrobienia i czy jest to powodem, przez który tak długo jej nie widywała. Wojowniczka przeszła jej przez myśl tylko jeden, ewentualnie dwa razy. Miała własne obowiązki, którymi zaprzątała sobie głowę.
Gdy odpoczywała, przypomniała sobie o niej trzeci raz, już nie sama z siebie — tuż przed jej nosem, jakby znikąd, pojawiła się ta biała kula beztroski, która na widok zastępczyni niesamowicie się podekscytowała. W przeciwieństwie do Popiołu, która jedynie zmierzyła ją nieco zaskoczonym wzrokiem, choć w głębi duszy poczuła dziwne napięcie.
— Złoty Popiele! — Zamerdała ogonem. — Zobacz, co zdobyłam.
Skinęła nosem na kawałek srebrnego opakowania, na co druga suczka spojrzała na nią pytająco, kompletnie zdezorientowana. Czemu przyniosła jej to pod łapy? Czy szukała jej jakiś czas, tylko po to, by pokazać, co „zdobyła”?
— To jest to, w czym trzymają jedzenie — mówiąc tę oczywistość, podrzuciła do góry znalezisko (a raczej zdobycz) i trzymając je w pysku, powiedziała niewyraźnie: — Jesteś dumna?
— C-Cóż... — odparła niepewnie, patrząc, jak Biała Zamieć bawi się głupim opakowaniem po ludzkim jedzeniu. — Tak, jasne, jestem dumna.
Spędzając te trzy długie dni na swoich sprawach, kompletnie zapomniała, jak się wcześniej czuła przy Zamieci. To uczucie znowu wróciło, ze zdwojoną siłą, kiedy obserwowała bawiącą się głupim papierem suczkę, wyglądającą przy tym na dumną z siebie i szczęśliwą. Oczywiście Złoty Popiół to nie typ psa, który jest w stanie coś takiego zrozumieć. To nie ten typ, który umiałby cieszyć się z czegoś takiego, ani tym bardziej nie ten, który podniecałby się... tym kawałkiem śmiecia. Bo to był śmieć, którego pozbywają się Dwunożni. Jednak nie była w stanie zauważyć, że dziwne emocje, które ją napełniły, nie były do końca negatywne. Poczuła się właściwie tak, jakby beztroska natura Zamieci przeszła i na nią, przez co nie pomyślała o niej znowu jak o durnym szczeniaku.
<Biała Zamieci?>
[1027 słów: Złoty Popiół otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]
[1027 słów: Złoty Popiół otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz