15 sierpnia 2020

Od Ciemnego Kła CD Leonisa

Szliśmy razem za pająkami, pełni nadziei, że zaprowadzą nas na wolność, naiwnie zapominając, czyją matką jest nadzieja. Pająki doprowadziły nas do wielkiej jaskini, w której roiło się od pajęczaków. Nie tylko pająki, ale i kleszcze, czy stworzenia, których nie rozpoznawałam. Starałam się uważać na kleszcze, aby się do mnie nie przyczepiły i na pająki, ponieważ rozdeptywanie współtowarzyszy wybawców to słaby pomysł. Na środku sali był kamyk. Niewielki, ale jak na pająka, to prawie tron. Na kamieniu stał pająk, który przerastał wszystkie pająki w jaskini.
— Jak myślisz, kim on jest? — spytał mnie Leonis. — Przywódca, rodzic?
— Żadna matka nie miałaby tyle dzieci. — Pokręciłam głową. — Nawet wśród pająków.
Zaraz potem, zobaczyłam, że kamień jest otoczony przez pięć pajęczaków, a w kierunku kamienia idzie kolejna, zwarta grupa pająków. Każdy niósł martwą muchę i kładł ją u stóp kamienia. Kiedy jeden z nich upuścił zdobycz, główny pająk zeskoczył z kamienia, powąchał zdobycz i rzucił ją w kąt. Czyżby karma dla wron? Następnie, skoczył na pająka, który przyniósł nieświeży łup i... pożarł go żywcem. Przeszły mnie ciarki.
— A dowódca byłby bardziej... — zawahał się Leonis — wyrozumiały.
— Mi to wygląda na bossa mafii — powiedziałam. — Miałam już z takim do czynienia.
Następnie, pajęczy boss mafii zauważył nas i podszedł do naszego przewodnika. Zdawało się, że o czymś rozmawiają.
— Bez obaw — usłyszałam głos przy uchu. — Jego też prześladował gliniarz, więc nie będzie miał nic przeciwko temu, że go zabiłaś.
Spuściłam z irytacją głowę. Byłam pewna, że mój ojciec odszedł zaraz po tym, jak dzięki jego „niezwykłemu sprytowi” się zgubiliśmy i gdyby nie pająki, to wciąż czekalibyśmy na śmierć w tamtym korytarzu.
— A sprawdzałeś, czy nie ma cię w Infernum? — warknęłam przez zęby.
— Już mówiłem, że to nie moja wina — syknął Orzechowe Oko. — Kiedy byłem szczeniakiem, tu było bardzo ładne przejście. Dwunożni musieli je zasypać...
— Kiedy mordowałeś matkę — mruknęłam. — Tak, wiem.
Jeśli mojego ojca zirytował ten komentarz, to nie dał po sobie tego poznać. Zamiast tego, przejął rolę tłumacza.
— Pokażą ci wyjście — poinformował Orzechowe Oko. — Ale główny pająk chce, abyś z nim walczyła.
— Nauczyłeś się pajęczego, czy co? — zaciekawiłam się.
— Duchy zdobywają nowe zdolności. — Uśmiechnął się mój ojciec.
Przez chwilę nic nie mówiłam. Patrzyłam się na rozmawiające pająki z zaciekawieniem.
— Na śmierć i życie? — spytałam.
— Do... — zawahał się na chwilę mój ojciec — do pierwszej odgryzionej kończyny.
Mimo wszystko wydawał się tą sytuacją lekko rozbawiony. Przewróciłam oczami i przetłumaczyłam wszystko Leonisowi. Spojrzał na mnie jak na wariatkę. Będę szczera, zdziwiona nie byłam i nawet mi się to podobało.
— Skąd wiesz? — spytał, po czym chyba domyślił się mojej odpowiedzi, bo pokręcił głową. — Nieważne. Nie mów. Nie, to się nie może udać.
— Możesz nie wierzyć — szczeknęłam lekceważąco. — Ale to moja walka i zamierzam ją wygrać.
— Masz złamaną nogę — zauważył Leonis.
— A to tylko mały pająk — powiedziałam. — Machnięciem łapy pourywam mu wszystkie nogi.
— To może ja będę walczył? — zawahał się Leonis.
— O, nie. — Uśmiechnęłam się. — To nie ty ukatrupiłeś gliniarza. Pająkom mogłoby się to nie spodobać.
To nie był jedyny powód. Wiedziałam, że pająkom będzie wszystko jedno, kto zmierzy się z ich liderem. Wiedziałam jednak, że Leonis nie chciałby nikogo krzywdzić, nawet pająka, a ja nie zamierzałam go do tego zmuszać. Jaka jest ta dewiza medyków? Przede wszystkim nie szkodzić. Nie zważając na Leonisa podeszłam do pająków, po czym skinęłam głową i trąciłam łapą przewodnika. Liczyłam, że zrozumieją, o co mi chodzi. Pająk spojrzał na mnie, po czym odsunął się, dając mi wolną drogę do bossa. Jakie to dziwne. Między gliniarzem a bossem mafii. I oboje chcieliby mi urwać kończynę. Nikomu się to nie uda. Uniosłam łapę, planując uderzyć w pająka, ale ten przebiegł pode mną i obwiązał mi zranioną łapę pajęczyną. Nie przejęłam się. Będzie tylko lepsza zabawa. A pajęczynę pająka zerwę jednym silniejszym szarpnięciem. Teraz jednak było inaczej. Pająk wytworzył niemożliwie wielką ilość pajęczyny. A kiedy próbowała ją zdjąć... poczułam ból. Ból, podobny do tego, kiedy raz jako szczeniak złapałam węgorza elektrycznego. Ta pajęczyna kopie prądem. Tylko jak? W jaki sposób ten pająk zdobył taką moc? Poczułam, jak noga się pode mną podwija. Nie mogłam wstać. Temu zmutowanemu pająkowi udało się mnie unieruchomić. Spojrzałam na Leonisa. Ciekawe, co sobie o tym myśli. Nie wierzy w Gwiezdnych, więc pewnie nie uwierzy też w elektryczną sieć pająka. Tylko jak w takim razie wytłumaczyć to, że podwijam z bólem zranioną łapę, nie mogąc nawet podrapać małego szkodnika. Tak. Właśnie sobie przypomniałam. Nie lubię pająków. I po tym wydarzeniu nieprędko się to zmieni. Zaraz potem, poczułam małe ząbki na udzie. Idealnie. To teraz rzeczywiście próbuje mi odgryźć nogę. A ja, w takich okolicznościach nie miałam złudzeń, że mu się uda. Swoją drogą, ta noga tak boli, że amputacja na pewno byłaby takim złym pomysłem? Po chwili, uczucie małych ząbków zniknęło. Obejrzałam się i zobaczyłam, że to Leonis ściąga ze mnie przeciwnika i rzuca w kąt.
— Masz zamiar tak tu leżeć, do stu Dwunożnych? — warknął na mnie. — A może twój przyjaciel duch znowu podsunął ci nowy pomysł na samobójstwo?
— To nie mój przyjaciel — odpowiedziałam, ale cieszyłam się z tego, że Bezgwiezdny interweniował. Wciąż jednak sparaliżowana noga nie pozwalała mi wstać.
Kiedy spojrzałam w kierunku, w którym upadł boss pająków, zobaczyłam jedno. Pająk się nie rusza. On chyba nie...
— Leonis — zawahałam się, nie będąc pewna, jak mu to powiedzieć — ty chyba... ty go chyba zabiłeś.
<Leonisie?>
Licznik słowa „pająk": 33
[866 słów: Ciemny Kieł otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz