Jeśli Mysia Gwiazda próbował przekazać nam, że po ciężkiej wyprawie powinniśmy odpocząć w kocim obozowisku, to z całą pewnością nie zaplanował dobrze wyprawy do celu. Droga do tego zapchlonego miejsca prowadziła przez najbardziej kręte ścieżki, jakie byłem w stanie sobie wyobrazić. Gruz sypał mi się pod łapami w akompaniamencie niezbyt przyjaznego wyklinania, kiedy z zazdrością patrzyłem na zwinnie pomykające przez tereny koty. Najwyraźniej moje łapy przyzwyczaiły się już do Pieszczoszkowego stylu życia w mieście, odzwyczajone od różnej maści powierzchni. Czarę goryczy przelało jednak urwisko, przed którym postawili nas towarzysze.
— Hola hola, kawalerzy, nawet jeśli przysłali nas Gwiezdni, to dalej nie umiemy latać — mamroczę, patrząc z nieufnością na wszystkich dookoła.
— A nie mówiłem? — fuka Jeżynowy Cierń, krocząc do ogromnego konara łączącego dwie strony lasu. Po drugiej części urwiska mogę dostrzec pomykające między drzewami koty. Pełno kotów. — Za grosz gracji w tych wyjcach.
Bury kot wspina się na zwalone drzewo, z klasą najlepszego dachowca przedostając się nim na drugą stronę niczym mostem. Pozostałe koty, patrząc w naszą stronę niemal przepraszająco i ze współczuciem, idą w jego ślady.
— Chyba sobie kpicie, nie jestem cholernym sierściuchem, żeby łazić- — syczę, ale urywam w trakcie, kiedy Ciemny Kieł popycha mnie w stronę prowizorycznego mostu. Z lękiem wbijam pazury w korę, mordując wzrokiem to medyczkę, to urwisko pode mną.
— Prowadziliśmy bitwę z pajęczą mafią, kilkukrotnie prawie daliśmy się zabić, a ty pękasz na jakimś drzewku? Te koty w życiu nam nie uwierzą, jeśli ich wybawcy będą większymi tchórzami od nich — szepcze mi do ucha Ciemny Kieł, pochylając się tak, aby reszta nie była w stanie usłyszeć naszego spisku. Przełykam ślinę, wiedząc, że suka ma rację, ale równocześnie nie oszczędzając jej bardzo jadowitego, porozumiewawczego spojrzenia. Ciemna zdecydowanie za dużo przebywała ze mną w ostatnim czasie, zważywszy na to, że mój cięty język zaczął udzielać się też jej.
— W nagrodę za dodanie mi odwagi to ty jako pierwsza zostaniesz oddana na pożarcie Bestii.
Chwiejnym, niepewnym krokiem, przepycham się na drugą stronę, dołączając do kotów. Ciemny Kieł jako ostatnia staje obok mnie, wyczekując na dalsze restrykcje zapchlonego przywódcy. Koty wyglądają zza drzew i krzewów, spoglądając na nas nieufnie ze zjeżonymi na karku włosami, jakby tylko wyczekiwały znaku na atak. Przybliżam się nieco boku mojej psiej towarzyszki — nie czuję się bezpiecznie, otoczony ślepiami obcych mi zwierząt na obcym mi terenie, który w dodatku prowadzi mnie do okropnej śmierci z wysokości lub z rozszarpania przez nieufne sierściuchy.
— Spokojnie, klanie Wschodu — odzywa się Mysia Gwiazda, stając przed nami pewnym krokiem. Omiatam go spojrzeniem z góry. Naprawdę, niewiele brakuje, żeby zmiażdżyć tę kruchą istotę machnięciem łapy i uciekać przed resztą gdzie pieprz rośnie… — Przedstawiam wam Ciemnego Kła i… yyy… Lwiego Niewierzącego. Zostali zesłani nam przez klan Gwiazdy, aby uratować nas przed Bestią. Przyjmijcie ich ciepło!
Oczekujemy gromkich braw, dobrej strawy i gorących powitań? Zatem koty witają nas głośnym sykiem niezadowolenia. Rudy kocur o zielonych oczach, choć niepewnym stąpaniem, zbliża się nieco do nas, równocześnie zachowując bezpieczną odległość od psich kłów.
— Mysia Gwiazdo? Jesteś tego pewien? Nie wyglądają zbyt… wiesz… profesjonalnie — mówi, wytrzeszczając na nas wzrok.
— Och, to Żwirowy Pył, mój zastępca — odzywa się do nas lider, kompletnie ignorując wypowiedź rudego. Ten nerwowo macha ogonem, krzywiąc się. — Zaprowadzisz naszych gości do medyczki, Pliszkowego Śpiewu? Z pewnością będą chcieli odpocząć przed starciem z Bestią.
Patrzymy po sobie z Ciemnym Kłem niespokojnie na te słowa. Żwirowy Pył także nie wydaje się z tego powodu zadowolony, wzdychając żałośnie, ale ostatecznie postanawia się dostosować do rozkazu przywódcy. Skinięciem głowy nakazuje nam, żebyśmy podążali za nim.
Domownicy posyłają nam wrogie spojrzenia, kiedy przepychamy się do centrum obozu. Funkcjonowanie kocich klanów na pierwszy rzut oka niewiele się różni od psich — wciąż to samo pieprzenie o Gwiezdnych, Kodeksie, trenowaniu uczniów, patrolach. Główna różnica polegać może na tym, że tutaj jakoś bardziej śmierdzi, myślę, pociągając nosem.
Żwirowy Pył staje przed podziemną norą niewielkich rozmiarów. Najwyraźniej kształt został dostosowany do kociego ciała, nie przewidując potencjalnych większych gości.
— No cóż, Ciemny Kle, najwyraźniej Gwiezdni pragną, aby tylko najszczuplejszy z nas miał zaszczyt porozmawiać z medyczką — prycham, wciskając łeb do nory.
Ku mojemu podwójnemu zdziwieniu, nie dość, że mój tłuszcz nie ma zamiaru przepchać się do środka, to jeszcze zostaję zaszczycony rozoraniem nosa pazurami.
— Sio! Żadnych wyjców w mojej świątyni! — krzyczy wysokim głosem kocica w środku. Cofam się, potrząsając łbem. Czuję, jak kropla krwi ścieka mi przez pysk, a nos jarzy się tępym bólem. Żwirowy Pył śmieje się na ten widok nerwowo, udając, że widok cierpiącego psa wcale go nie usatysfakcjonował.
— Pliszkowy Śpiewie, Mysia Gwiazda kazał ich przyprowadzić. Zarzeka się, że przybyli dzięki Gwiezdnym, aby ochronić nas przed Bestią.
— Och, Mysia Gwiazda faktycznie nieco zwariował po śmierci Orlego — odpowiada kocica, wychylając się z nory. — Niestety, ale jestem medykiem ciała, nie głowy.
— Nie mamy zamiaru wam przeszkadzać, my również nie znamy celu naszej podróży — wzdycha Ciemny Kieł, jakże dramatycznie udając swoją niepewność. Powstrzymuję się, aby nie parsknąć śmiechem. — Nazywam się Ciemny Kieł, a to jest Lwi Niewierzący. Potrzebujemy chwili odpoczynku, aby ruszyć dalej, ale nie mamy złych zamiarów. Na słowo Gwiezdnych, spróbujemy wam pomóc.
Kocia medyczka obrzuca mnie cynicznym spojrzeniem dwukolorowych oczu.
— Skoro przysłali was Gwiezdni, to dlaczego zwiesz się Niewierzący?
— Ja? Och… — Gdybym był Dwunożnym, z całą pewnością moja skóra płonęłaby teraz czerwienią pod wpływem tak stresującej chwili wymagającej myślenia. Odchrząkuję. — Jestem przeklęty.
Koty odsuwają się z sykiem. Nawet Ciemny Kieł wygląda, jakby chciała mnie spalić żywcem.
— Zgrzeszyłem. Tylko spokojnie, Gwiezdni o tym wiedzą. Postanowili więc, że moją formą pokuty będzie pomoc wam — zmyślam. — Moje imię to też forma kary. Kiedyś nazywałem się… Lwie Niebo. Obiecano mi, że wrócę do starego imienia, jeśli spełnię ich prośbę.
Mam nadzieję, że brzmię wiarygodnie, bo koty nie odzywają się słowem. Ciemny Kieł szturcha mnie łapą w bok, chcąc, żebyśmy zmienili temat.
— Myślę, że jesteśmy gotowi. Czy możecie pokazać nam miejsce, które zamieszkuje Bestia? Co prawda to nie jest dobry moment na walkę, ale chcemy spróbować zorientować się w tej sytuacji.
Sierściuchy krzywią się znacznie.
— Nie mamy nic do stracenia. Jeśli jednak Bestia zaatakuje, to was oddamy jej w ofierze — prycha Żwirowy Pył, ruszając przed siebie, a za nim truchtem podąża Pliszkowy Śpiew. Nie wiedząc, co innego możemy zrobić, kierujemy się za naszymi przewodnikami.
W ten sposób powracamy do ogromnego konara, nad którym kolejny raz waham się przejść. Popychany przez Ciemnego Kła, przechodzę na drugą stronę, po czym zagłębiamy się w las. W pewnym momencie zaczyna otaczać nas nie tylko zapach lasu i kotów, ale także…
— Dwunożni? — mamroczę pod nosem, mrużąc oczy.
Żwirowy Pył skrada się za krzakiem, nakazując nam zrobić to samo. Wychylamy głowy zza krzewu, aby naszym oczom ukazał się obraz rzekomej Bestii — wielkiego, nieco zdeformowanego Potwora, otoczonego przez zawalone, zniszczone drzewa i wielu Dwunożnych.
— Szef kazał nam zadzwonić po schronisko, aby zgarnęło te bezdomne sierściuchy — mówi jeden Bezwłosy. Żadne z was nie ma pojęcia, co to znaczy, ale z całą pewnością ja i Ciemny Kieł kojarzymy budzące grozę słowo „schronisko”. — Twierdzi, że ochrona zwierząt może nas pozwać za zabicie kolejnego pchlarza.
Wymieniamy z Ciemnym Kłem swoje piorunujące spojrzenia. Jak zawsze, Dwunożni muszą wszystko zniszczyć. Problem w tym, że żadne z nas nie ma pojęcia, jak w takim razie możemy kotom zaradzić, a ostatnie czego chcę, to skończyć jak karczowane lasy.
<Ciemny Kle?>
[1183 słowa: Leonis otrzymuje 11 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz