27 października 2020

Od Ciemnego Kła CD Leonisa

Spojrzałam z niepokojem po kotach. Nie miałam złudzeń, że dwóch medyków, w tym jeden ranny nie poradzą sobie ze stadem myszożerców. Dlaczego nie posłuchałam instynktu? Z jednej strony, psie zmysły nakazują trzymać się od tych kudłaczy z daleka, ale liczyłam, że kociakowi można zaufać. Uznałam, że nie nauczył się jeszcze nienawiści do psów. O, nadziejo, kiedy wreszcie zapamiętam, kim są twoje dzieci? Zresztą, nie ma teraz czasu na użalanie się. Co się stało, już się nie odstanie. Gdybyśmy próbowali wyżłobić sobie drogę ucieczki siłą, to równie dobrze moglibyśmy rzucić się na rozpędzonego Potwora. Mielibyśmy większe szanse na przetrwanie, a śmierć z pewnością byłaby mniej bolesna. Ja jednak jakkolwiek kochałam matkę, nie śpieszyłam się jeszcze na spotkanie z Gwiezdnymi. A w takim wypadku, pozostaje tylko podejść do kotów z rozmysłem i sprytem. Zawahałam się na chwilę. Wiedziałam, że te sierściuchy inteligencją nie grzeszą, ale nabiorą się, że jesteśmy antycznymi kocimi bogami skazanymi przez Ash-Miau-Puschus na wieczne życie jako psy? Raczej nie. Jak wiedzieli o Gwiezdnych, to muszą posiadać jakąś inteligencje. Trzeba spróbować czegoś innego. Koty jeszcze nie atakowały, tylko okrążyły nas i dziwnie się na nas patrzyły. Wyraźnie chciały nas przetrzymać. Dałam Leonisowi znak ruchem głowy, aby się nie wychylał, a sama podeszłam do kota, który stał najbliżej nas. Kiedy zobaczył, że się zbliżam, agresywnie uniósł grzbiet, ale ja, zamiast odpowiedzieć wrogością za wrogość, spuściłam z szacunkiem głowę.
— Jestem Ciemny Kieł — przedstawiłam się. — A mój towarzysz to... — zawahałam się, uznając, że nazywaniem Leonisa po imieniu tylko zwiększę niechęć kotów, które wierzą w Gwiezdnych i wyraźnie mają wojownicze imiona. Nie chciałam jednak obrazić Leonisa, więc postanowiłam improwizować. — Lwi Niewierzący. Przybywamy w pokoju. Pragniemy rozmawiać z waszym przywódcą.
Brązowy wojownik zbliża się, jeżąc zęby i zmuszając mnie do cofania się. Pora użyć ostatecznego asa.
— Wezwali nas Gwiezdni — zaryzykowałam kłamstwo. — Powiedzieli, że mierzycie się z niebezpieczeństwem, któremu tylko psy mogą stawić czoła.
— Łżesz! — syknął kot, a jego głos zmroził mi żyły. — Niby dlaczego mieliby wysłać wiadomość do was, a nie do nas?
— Jeżynowy Cierniu? — zawahała się jakaś biała kotka z mądrymi, bursztynowymi oczami. — Ale jeśli ona kłamie, to skąd wie o Klanie Gwiazdy?
— Nie bądź głupia, Mroźna Chmuro. — Odwrócił się do niej na chwilę Jeżynowy Cierń. — Psy są sprytne. Zbyt sprytne jak na mój gust. Gdyby to zależało ode mnie, starłbym tych wyjców z powierzchni ziemi!
— Wyjce? — zdziwił się Leonis. — Skąd ci to przyszło do głowy? To wilki wyją.
— Na jedno wychodzi — zwrócił się do niego kot z zimnym agresywnym błyskiem w niebieskich oczach. — To kundle i to kundle.
Zmusiłam się, aby nie wysunąć pazurów. Gdyby był tutaj mój klan, pokazałabym temu pyszałkowi, kto tutaj jest kundlem. Z trudem ugryzłam się w język, aby nie odwarknąć. Musiałam jednak panować nad sobą. Coś mi mówiło, że jakkolwiek wrogi nie byłby ten kot, nie zaatakuje, póki go czynnie nie wyzwiemy. Nie zmienia to jednak faktu, że czeka na najbłahszy pretekst. Nie dam mu tej satysfakcji, choć chętnie wydarłabym mu trochę futra. Wreszcie, na polanę wyszedł czarno-brązowy kocur z mądrymi, brązowymi oczami.
— Jeżynowy Cierniu — zwrócił mu uwagę kot, który niewątpliwie był przywódcą. — Odsuń się od niego. Jak pewnie wiesz, klan Wschodu nigdy nie atakuję pierwszy. Najpierw wysłuchuje, co przeciwnik ma na swoją obronę i dlaczego wszedł do naszego obozu.
Wojownik się odsunął, a ja poczułam się jak napastnik. Może rzeczywiście nim byłam. Niejeden z moich przyjaciół z obozu powitałby nieznajomego w swoim obozie niewiele lepiej niż Jeżynowy Cierń nas. Ale czy to nasza wina, że ten uczniak nas tu przyprowadził?
— Więc? — zwrócił się do mnie przywódca. — Co wam przekazał Klan Gwiazdy?
— Więc... — zawahałam się — nie zdradzili za dużo konkretów. Powiedzieli, żebyśmy znaleźli klan Wschodu, który ma kłopoty, ponieważ tylko tak uratujemy nasze klany.
— Klan Gwiazdy nie dba o psy! — syknął Jeżynowy Cierń.
— Wy macie tam swoich krewnych, a my naszych — syknęłam, licząc, że złapie haczyk. — Powiedzieli tylko, że dowiemy się wszystkiego na miejscu.
Nie dbałam o to, że się domyśli. W porze opadających liści wszyscy mają problemy, nawet jeśli chodzi tylko o brak zwierzyny. Ku mojej uldze, spojrzenie przywódcy zelżało i spojrzał na mnie w przyjaźniejszy sposób.
— Tak, mamy problem, grożący całemu naszemu klanowi — przyznał przywódca. — Nazywam się Mysia Gwiazda i jestem przywódcą klanu Wschodu.
Powstrzymałam się przed wybuchem śmiechu. Mysia Gwiazda? Naprawdę? Od ich pożywienia? Czy koty nie znają wstydu. Uśmiechnęłam się jednak tylko uprzejmie.
— Skąd przybywacie? — spytał przywódca. — Nie słyszałem o psich klanach.
— Z klanu Tenebris — powiedziałam.
Liczyłam, że uznają, że obaj pochodzimy z Tenebris. W końcu to chyba nie do końca kłamstwo. Leonis się tam urodził. Byłam mu wdzięczna, że nie wyskoczył z czymś, co by nas pogrążyło i nie obraził się, że traktuję go jak członka Tenebris.
— Sądzę, że Klan Gwiazdy wezwał was, abyście uratowali mój klan przez Bestią — powiedział przywódca.
Wstrzymałem oddech. Bestia? Po prostu spod deszczu pod rynnę. Nie musimy już walczyć ze stadem kotów, ale z istotą, przed którą stado kotów kuli ogon. Pięknie.
— Czym jest ta Bestia? — spytałam. — Gwiezdni nam nie wyjaśnili.
— To stwór z samego Ciemnego Lasu — syknął Mysia Gwiazda. — Nie wiemy, czym sobie zasłużyliśmy na tak straszliwą karę. Bestia zabija naszych wojowników, żywcem zjada kociaki, uczniowie kulą uszy, gdy tylko o nim słyszą i piszczą niczym nowo narodzone kociaki. Zabił poprzedniego przywódcę, Orlą Gwiazdę. Zamordował go jakby nigdy nic. Wgryzł się mu w brzuch na oczach... jego syna. Ja byłem jego synem. I nie spocznę, póki Bestia nie wróci do Ciemnego Lasu.
— Mówią, że Bestia ma zdolności hipnozy — szepnęła Mroźna Chmura. — Nasłał przeciw sobie dwóch wojowników, samym spojrzeniem.
— Jest w stanie zabić Dwunożnego, machnięciem łapy — dodał Jeżynowy Cierń.
— Nie wie, czym jest litość — wtrącił się rudy kocur. — Mówi językiem zła. A z kocich ogonów, robi sobie naszyjnik.
— Potrafi wyczuć krew przeciwnika z odległości 100 lisich ogonów — dodała Liściasta Łapa.
— Nie czuje bólu — miauknął z przerażeniem biały kocur.
— Osobiście zna Śmierć — szepnęła ruda kotka.
— Ale przestańmy już straszyć naszych gości — miauknął radośnie Mysia Gwiazda. — Chodźcie, zaprowadzimy was do naszego obozu. Wyglądacie okropnie po tej wyprawie.
Popatrzyliśmy po sobie z Leonisem z przerażeniem. Klanie Gwiazdy, w co ja nas wciągnęłam? Dlaczego nie zapanowałam nad swoim niewyparzonym jęzorem? I dlaczego Gwiezdni mnie nie powstrzymali?
<Leonisie?>
[1007 słów: Ciemny Kieł otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz