10 listopada 2020

Od Irysowego Serca CD Klematisa

Wpatrywała się w krople spływające po szkle, tworzące ślady przypominające miniaturowe ścieżki. Uciekały od siebie lub łączyły się w jedną, nieco większą, płynąc szybciej i wytrwalej, błyszcząc na ostrych kawałkach butelek.
Nie spodziewała się samego pojawienia się tu Korzenia (Klematisa? To, jak się do niego zwracać, wciąż pozostawało dla niej niewiadomą), ale skoro już tu był, oczekiwała raczej kolejnej konfrontacji. Następnej kłótni, która jeszcze bardziej by ją przybiła. Widząc go mijającego kolumnę mostu, w myślach przygotowała się na kolejny pojedynek na wzrok, jak ten na pierwszym zgromadzeniu. Z tą różnicą, że dziś zapewne nie wytrzymałaby presji i po prostu wybuchłaby płaczem.
Nie lubiła, gdy inni widzieli ją, Irysowe Serce, wojowniczkę (…zastępczynię) Flumine w momentach słabości. Nie była słaba… prawda? Musiała być silna. A jednak pojawił się Klem, wpychając się z łapami w jej strefę komfortu, czy raczej dyskomfortu.
Jego reakcja ją zaskoczyła. Był tu, tak po prostu. Bez pasywno-agresywnych, rzucanych półszeptem komentarzy, bez fuczenia na siebie nawzajem niczym obrażeni uczniowie. Niby byli dorośli, a na ostatnim zgromadzeniu zachowali się niczym dzieci. Wtedy brali udział w walce na słowa, teraz mówił jej, że będzie próbował naprawić to, co się posypało.
— Szczerze mówiąc, mało mnie obchodzi, co o tym myślisz — prychnął. — Będę próbować, dopóki będę mieć na to szansę.
— Muszę cię znosić. Pewnie nie będę mieć innego wyjścia. — wymruczała cicho, zauważając, jak bardzo zachrypł jej głos.
Mogłaby mu teraz powiedzieć wszystko, co do słowa. Wylać całą swoją wściekłość i żal, które do niego żywiła, wypomnieć mu wszystkie trudne momenty, jakie musiała przejść bez niego. Tyle, że potrzeba warknięcia na niego z całą mocą nagle minęła. Może i wtedy go przy niej nie było. Ale teraz był, w końcu był obok, dokładnie tak, jak cały czas tego potrzebowała. Czuła ciepło jego ciała obok, ogrzewające ją wśród wszechobecnego chłodu, i chociaż na początku zadrżała, gdy się obok niej położył, postanowiła się nie odsuwać.
Miło było jej słuchać jego opowieści z czasów, gdy byli młodsi. Wciąż je pamięta? Wszystko, co mu wtedy opowiadała? Dlaczego, skoro wtedy zniknął? Jego dzisiejsze zachowanie to coś niezrozumiałego. Wydawałoby się, że wciąż w jakiś sposób mu zależy na Irysce, przyjaciółce z dzieciństwa, ale przecież to nie ma absolutnie żadnego sensu.
Powinna już dać sobie spokój, prawda? Skoro wtedy została sama, powinna się z tym pogodzić. Nie tęsknić za nim. To żałosne, że wciąż czuła się o to zła. Korzeń podjął decyzję. Ona też powinna ją podjąć, zamiast być rozchwiana, jakby stała na dwóch śliskich kamieniach w rzece na raz, próbując utrzymać równowagę.
Przez dłuższy czas milczała, wsłuchując się w jego słowa, spokojny i kojący ton głosu. Pieprzyć Bezgwiezdnych. Pieprzyć to wszystko, pomyślała, przysuwając się trochę bliżej.
— Pamiętasz, jak próbowaliśmy wspólnie polować na ptaki? — zaczęła, odchrząkując. Postanowiła w końcu się odezwać. — Mieliśmy iść na polowanie z mentorami, ale nie mieli czasu, a ty uparłeś się, że musimy przynieść coś dobrego na klanowy stosik.
— Nieprawda — przerywa jej Klematis. Patrzy na niego zdziwiona. — To ty chciałaś spróbować polować sama, bo byłaś pewna, że ci się uda, ale zbyt bałaś się reakcji ojca, więc wziąłem to na siebie.
— Bzdury! — Wybuchła śmiechem, ale po chwili zamilkła i odwróciła głowę. — Wybacz. Może lepiej, jeśli będę cicho.
Położyła głowę na łapach, wpatrując się na nowo w popękany beton. Nagle poczuła liźnięcie w ucho i zdziwiona odwróciła się do samca. Ten przerwał, czując na sobie jej spojrzenie, ale Irysowe Serce nie odsunęła się. Nie było tu nikogo poza nimi. I bardzo dobrze.
<Klemek?>
[565 słów: Irysowe Serce otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz