Makowy Ogon wstał już z przekonaniem, że ten dzień to ten jedyny, w którym uda mu się wyjść gdzieś z Aroniowym Cierniem i się nie przeliczył! To był idealny dzień. Przykleił się do rodzeństwa krzykliwego wojownika i byli razem na patrolu! Makowy Ogon wiedział, że mu się uda!
Jakby ktoś zapytał tego 100-procentowego optymistę, na pewno odpowiedziałby, że polowanie szło jak marzenie... dopóki Aroniowy Cierń nie wystrzelił sprintem przed siebie. Makowy Ogon nie myślał ani sekundy dłużej i wystrzelił niczym z procy za drugim psem.
Po chwili biegu jednak przypomniał sobie, na jakim poziomie stoi jego kondycja... a dokładniej na jakim poziomie ona leży. Szybko zaczął dyszeć i potykać o własne łapy. Aroniowy Cierń zniknął mu z pola widzenia. Na szczęście niższy wojownik zostawił ślady w śniegu. Makowy Ogon wziął parę wdechów i potruchtał za śladami drugiego psa. Po chwili zauważył czarny kształt leżący w śniegu.
— Aroniowy... Aroniowy Cierniu! — jego płuca krzyczały o pomstę do Gwiezdnych. Podszedł do psa. — Co się stało? — Chciał jeszcze dodać "dlaczego tak uciekłeś?", ale Aroniowy Cierń odskoczył od niego jak oparzony.
— Czego Ty chcesz?! Zostaw mnie w końcu! — zawarczał, patrząc Makowemu Ogonowi prosto w oczy.
— Chwila, chwila. — Padł na śnieg. — Atmosfera nam zgęstniała — przerwał na chwilę — a ja muszę odpocząć. — Położył łeb na śniegu. — Chwila.
Aroniowy Cierń popatrzył na swoje łapy w śniegu. Podniósł jedną łapę i machnął nią, rzucając w leżącego psa śniegiem.
— Ej! — Makowy Ogon podniósł łeb, otrzepując go ze śniegu. Mniejszy pies odwrócił się już gotowy do odejścia. — Nie ma tak! — Adrenalina dodała mu sił. Wstał i strzepnął większą ilością śniegu W odchodzącego wojownika. Po Aroniowym Cierniu było widać, że mu się to nie spodobało. Odwrócił się i skoczył na większego wojownika, przewracając go w śnieg. Sam rzecz jasna wylądował na Makowym Ogonie. Na pewno był dumny z siebie, dopóki większy z psów nie przypomniał mu, że on jest tym silniejszym. Zepchnął wojownika, który zaorał pyskiem w śnieg. Znowu.
Teraz to Makowy Ogon może umrzeć.
— Ty — podniósł łeb — GŁUPIA NIEDOROZWINIĘTA WYMÓWKO WOJOWNIKA — zaczął, wstając ze śniegu.
— Ups? — Makowy Ogon już wiedział, że jest w niezłych tarapatach.
— CZEMU ZAWSZE WCHODZISZ MI W DROGĘ! NIE MASZ INNYCH CIEKAWSZYCH RZECZY DO ROBOTY TY ZAPCHLONY KUNDLU?! — warknął groźnie gotowy skoczyć na większego psa jeszcze raz.
Makowy Ogon podkulił ogon, wyrażając skruchę.
— Przepraszam — mruknął, biorąc głęboki wdech dla odwagi. — Chciałem tylko miło spędzić z Tobą czas — przyznał. — A to polowanie było naprawdę fajne. — Zaczął lekko merdać ogonem. — Nie odzywałeś się dużo, bo twoje rodzeństwo mnie zagadało, ale teraz się trochę powygłupialiśmy i było fajnie, co nie ? — Uśmiechnął się do psa.
Aroniowy Cierń zamilkł, a jego rozgniewana aura trochę się ulotniła. Burknął coś pod nosem zirytowanym tonem.
Makowy Ogon rozchmurzył się już w 100 procentach, merdając ogonem.
— Wezmę to za tak! — Otrzepał się ze śniegu, który zalegał na jego futrze. — Wracamy do Twojego rodzeństwa? Jeszcze zaczną się martwić. — Ucieszony zrobił parę kroków do przodu.
— Sam se wracaj — burknął mniejszy pies. — Ja idę sam. — Strzepnął śnieg z futra.
— To, co im powiedzieć? — zapytał, widząc, że dalsza walka z Aroniowym Cierniem nie ma większego sensu.
— Że potrącił mnie potwór dwunogów, zjadły mnie latające jeże albo cokolwiek. Jakby mi zależało — warknął, idąc już w swoją stronę.
— Jasne! Powiem to o jeżach! — zaśmiał się, patrząc, jak sylwetka psa znika w krzakach. Niby był zmarznięty przez tarzanie się w śniegu, ale jakoś ciepło mu się zrobiło. Coś od środka mówiło mu, że Aroniowy Cierń ma swoją miękką stronę i miał nadzieję, że kiedyś ją zobaczy.
Po chwili skapnął się, że stoi tak i patrzy w krzaki bez celu. Zaśmiał się sam do siebie i powolnym krokiem zaczął wracać do Malinowego Kroku i Borówkowego Połysku. Już nie mógł się doczekać, aż opowie to wszystko siostrze i matce.
<Aroniowy Cierń?>
[614 słów: Makowy Ogon otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz