Słonecznemu Pyskowi źle się spało, a poranek nie zdołał tego naprawić. Niebo przykryte chmurami nie przepuszczało promieni, które mogłyby ogrzać psiny w Porze Nagich Drzew. Po patrolu większość myślała tylko by ogrzać się w legowiskach czy wtulić pysk w futro i przeczekać ten ponury czas. Słoneczko jednak postanowiła pomóc w zbieraniu jakże cennej obecnie zwierzyny. Była to doskonała okazja, by się do czegoś przydać, ale również, by rozruszać łapy i spróbować nie zamarznąć. Była to także doskonała okazja do pozbycia się przykrych myśli z głowy, wspominania, jak radosne niegdyś bywały takie dni.
Suczka postanowiła, że skieruje się w stronę parku, który może nie był najlepszym miejscem na zdobywanie zwierzyny, ale może uda jej się dorwać tam jakąś wiewiórkę. Wybrała trasę obok targu, myśląc, że może uda jej się dorwać do jednej z przekąsek Dwunożnych, ale wyglądało na to, że pogoda również dla nich nie wydawała się zachęcająca. Było ich niewielu, a ci, obok których przebiegła nie byli zbyt rozmowni. Wyglądali, jakby jedynie chcieli załatwić swoje sprawunki i udać się do legowisk jak najszybciej. W drodze do parku także było ich mniej niż zazwyczaj i Słoneczko zmartwiła się z tego powodu. To oni najczęściej wywabiali wiewiórki, zostawiając im orzechy. Postanowiła mimo wszystko nie rezygnować ze swojej wyprawy; jeżeli się nie powiedzie, spróbuje jeszcze w porcie.
Kiedy suczka zbliżała się już do znajomych koron drzew, poczuła jeszcze bardziej znajomy zapach. Albo był to obcy pies, który wpadł do jeziora, albo ktoś z jej klanu znajdował się w pobliżu. Słoneczna poczuła powinność odnalezienia znajomego wojownika — a nuż mogłaby w czymś pomóc? Podążyła więc za zapachem, oddalając zarazem od uprzedniego miejsca podróży. Miała nadzieję, że pies nie szedł w stronę siedziby klanu. Wyszłaby na zupełną miernotę, wracając z pustym pyskiem, w dodatku jeszcze tropiąc członka własnego klanu wracającego do legowiska.
Wkrótce jednak okazało się, że tropiony jegomość kierował się w stronę przeciwną. Zapach zaczął się nasilać, aż nagle ciszę przy kamiennej drodze, jaką przemierzała, przerwał głośny hałas. Był to ryk potwora, ale znacznie głośniejszy niż te, które słyszała do tej pory. Przerażona ruszyła w stronę krzaków, a gdy się przez nie przedarła, zobaczyła Małą Kroplę, za której zapachem tu przybyła. Zbliżyła się do niej szybko i trąciła nosem bok; potwór ryczał tak głośno, że nie było szans, aby suczka zauważyła ją w inny sposób. Gdy skierowała pysk w stronę Słoneczka, na chwilę przestała warczeć. Przestał to robić również potwór, miały więc szansę, by wymienić parę słów.
— Co tu robisz Słoneczny Pysku? — zapytała.
— Przyszłam szukać zwierzyny. Natknęłam się na twój zapach niedaleko, więc pomyślałam, że sprawdzę, co tu robisz. Miło cię widzieć w tym ponurym dniu Mała Kroplo. — Pysk Słoneczka się rozpromienił.
W tym samym momencie potwór podjął swój ryk, a ukryte w krzakach suczki się zjeżyły. Jednak tym razem przerażający dźwięk zaczął cichnąć, aż w końcu zniknął na dobre.
— Przyszłaś tu w jakimś konkretnym celu? Może mogę ci w czymś pomóc? — zagaiła Słoneczny Pysk. Znała Kroplę od małego, razem bawiły się jako szczeniaki. Pamiętała wspólne posiłki, zabawy i beztroskie życie jakby to wszystko było jeszcze niedawno. Jednak w tym czasie tyle zdążyło się wydarzyć, że wydawało się, jakby minęła prawdziwa wieczność.
— Właściwie możemy razem zapolować. Klan nie pogardzi zwierzyną, zwłaszcza podczas tej okropnej pory — odparła czarno-biała suczka. Słoneczko przytaknęła, choć w duchu wiedziała, że sama z jakiejś przyczyny lubi Porę Nagich Drzew.
Śnieg przykrywający ziemię upiększał brzydkie, twarde miasto, w którym przyszło im teraz żyć. Przywoływał też dobre wspomnienia beztroskiej zabawy. Oczywiście podczas tej pory nie jest lekko, czego psy wielokrotnie doświadczały, jednak miała w sobie coś urokliwego. A poza tym dobrze jest skupiać się na dobrych wspomnieniach, nie tych złych. Zabawy z Kasztanem i innymi szczeniakami wśród zasp, a potem tłumaczenie się zatroskanym rodzicom, ciotkom i wujkom ze swoich harców było zdecydowanie lepsze do przywoływania niż głód, zimno, wycieńczenie czy walki.
Suczki skierowały swoje łapy w stronę parku. Ziemia, po której dreptały, nie była przyjemna, ale i tak lepsza od kamiennej drogi Dwunożnych. Nieśpiesznie podążały trasą, rozmawiając i wymieniając się nowinkami odnośnie życia klanu. Kiedy dotarły do niedużej wyrwy, psiego wejścia do parku Słoneczko akurat zrelacjonowała poranny patrol. Kiedy znalazły się już wśród drzew, skierowały się w stronę dużej kładki Dwunożnych, jednego z ulubionych miejsc tutejszych wiewiórek. Postanowiły poobserwować chwilę samotnych, kręcących się po kładce Dwunożnych. Może nadarzy się szansa, by porwać im jedzenie, a może zdecydują się wywabić wiewiórki, w sobie tylko znanych celach oferując im orzechy?
<Mała Kroplo?>
[726 słów: Słoneczny Pysk otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz