18 grudnia 2020

Od Aroniowego Ciernia CD Makowego Ogona

Aroniowy Cierń przeciągnął się w swoim ciepłym, wygrzanym już legowisku.
Dopiero co się zbudził po długim i przyjemnym dla niego śnie. Pierwsze co zrobił, to rozejrzał się po legowisku ze szczerą nadzieją, że nie spotka tego jednego głupiego psa, który ostatnio ciągle "siedzi mu na ogonie". Na szczęście, jedynym utrapieniem, które zauważył w legowisku, było jego rodzeństwo, które leżało zwinięte razem w kłębek niedaleko niego, przytulając się.
"Obrzydliwe" — pomyślał Aroniowy Cierń patrząc na swoje młodsze o kilka sekund, lub minut rodzeństwo. Podniósł się do siadu, odwracając wzrok od rodzeństwa. Spojrzał na wyjście z legowiska, zastanawiając się, co dziś zrobić.
No oczywiście, że zrobi to co zawsze, czyli pójdzie na polowanie, bo polowanie to najlepszy moment z jego dnia, kiedy może pójść z dala od wszystkich i spędzić swój cudowny dzień w długiej, niemożliwej do zakłócenia ciszy. Bądźmy szczerzy, Aroniowy Cierń zawsze ociągał się, a raczej przedłużał, kiedy był na polowaniu, tylko dlatego, że wolał spędzać czas z samym sobą niż jakimiś tam innymi psami. Czarno-biały w końcu podniósł swoje cztery litery i wywlókł się z lęgowiska wojowników.
— Aronio! — No i się zawiódł, bo jego uciążliwa siostra zbudziła się i już pewnie po niego biegnie. — Poczekaj!
Pies westchnął, zatrzymując się przed legowiskiem wojowników i z zaciągniętymi do tyłu uszami spojrzał w stronę wyplątującą się z uścisku brata siostrę.
Malinowy Krok uderzyła Borówkowy Połysk z łapy w pysk.
— Wstawaj — powiedziała szybko i poszła szybkim krokiem w stronę Aroniowego Ciernia.
— Czego chcesz? — burknął do siostry.
Borówkowy Połysk ociężale podnosił się z posłania, które zazwyczaj dzielił z siostrą. Kiedy byli jeszcze uczniami, Aronia był zmuszony do połączenia swojego posłania z rodzeństwem, bo nie był jeszcze w stanie czegokolwiek im zabronić. Dopiero jak zostali wojownikami, miał powód do odłączenia swojego legowiska od rodzeństwa. Choć przez to było chłodniej, przynajmniej mógł normalnie spać, nie obawiając się spojrzenia innych wojowników.
— Ja i Borówek chcieliśmy zaprosić cię na wspólne polowanie! — powiedziała podekscytowana.
Borówkowy Połysk z opuszczonym łbem, podszedł do nich zaspanym krokiem.
— Borówkowy Połysk — nacisnął Aroniowy Cierń. — Nie jesteście już szczeniętami.
Zawsze irytowało go, jak jego rodzeństwo wołało na siebie skróconymi imionami, brzmiały zawsze jak imiona szczeniąt. Jak tak bardzo chcieli być szczeniętami, to niech przeniosą swoje legowisko do żłobka.
— Poza tym, chodzę na polowania sam — burknął
Borówkowy Połysk podniósł łeb, rzucając zapisane spojrzenie na Aroniowego Ciernia.
— No nie każ się prosić — przerwał ziewnięciem — już dawno nie byliśmy na wspólnym polowaniu.
— No właśnie! Proszę, Aronioo! — przeciągnęła. — Jak nie będziesz chciał iść z nami, to my pójdziemy za tobą. — Tupnęła łapą w ziemię.
Aroniowy Cierń wymruczał coś pod nosem poddenerwowany.
— Dobra, niech będzie — warknął na rodzeństwo.
Malinowy Krok zaczęła podskakiwać w miejscu, a Borówkowy Połysk zaczął merdać ogonem.
— Idziecie na polowanie? — nagle usłyszał ten irytujący głos psa, który ostatnio wrzucił go w śnieg. — Mogę się dołączyć?
— Nie — odpowiedział od razu Aroniowy Cierń, spoglądając w stronę Makowego Ogona, ale Malinowy Krok zagłuszyła go
— Tak! Jasne, że możesz! — ucieszyła się.
Malinowy Krok zawsze uwielbiała wychodzić na polowania w dużych grupach, a jej motto brzmiało "im więcej, tym lepiej". Za to Aroniowy Cierń to totalne przeciwieństwo optymistycznej suczki. Zawsze uważał, że jeśli jest za dużo psów, to nie ma żadnej zwierzyny. Zgarbiony Aroniowy Cierń, kwestionując własne życie, pokierował się już wkurzonym krokiem w stronę wyjścia z obozu. Spodziewał się, że to polowanie wydłuży się jeszcze bardziej niż normalnie polowanie w samotności, które tak kochał.
Stracił je w tym dniu, ale kolejnego już nie straci.
Słyszał, jak jego rodzeństwo zaczyna zapewne długą i głośną rozmowę z Makowym Ogonem. Warknął sam na siebie przez to, że zgodził się, aby pójść na to polowanie.
Sam był już na prowadzeniu, słyszał odgłos ugniatającego się śniegu pod jego łapami.
Biały puch zawsze nieprzyjemnie świerzbił go w łapy, zostawiając po sobie uczucie zimna, przeszywające go na wylot. Nie mógł doczekać się kiedy pora nagich drzew w końcu się skończy.
Odchodząc trochę dalej od grupy, wyczuł wiewiórkę. Zaczaił się na nią i...
— SERIO!? — krzyknęła nagle Malinowy Krok.
Wiewiórka podniosła łeb do góry i szybko pognała na drzewo.
Aroniowy Cierń zawarczał, odwracając się do swojej siostry.
— Spłoszyłaś mi zwierzynę — warknął na nią.
— No przepraszam, to była tylko zwierzyna... — przeprosiła, ale było już za późno
— TYLKO ZWIERZYNA!? — krzyknął na nią. — KIEDYŚ BĘDZIESZ BŁAGAŁA, O JAKĄKOLWIEK ZWIERZYNĘ. — Już miał dość. Czuł, że z innymi zwierzynami będzie tak samo jak z tą wiewiórką, więc po prostu odwrócił się i pobiegł gdzieś w głąb miasta
— Przywódczyni dramatu — usłyszał jeszcze parsknięcie swojej siostry za nim.
Przynajmniej się już ich pozbędzie i nie będzie musiał spędzać już z nimi czasu.
— Aroniowy Cierniu, czekaj! — mógł się spodziewać, że ten uciążliwy kleszcz pobiegnie za nim.
Czyli jednak Aronia nie zatrzyma się tak szybko jak myślał. Biegł przed siebie, zastanawiając się, jak szybko Makowy Ogon odpuści pościg.
Po jakimś czasie Aroniowy Cierń wpadł na jakiś kamień pod swoimi łapami i wywrócił się, ponownie wpadając w śnieg. Leżał tak na boku, zastanawiając się, dlaczego jest taki beznadziejny, że nawet nie dostrzegł kamienia, albo dał mu się siebie wywrócić.
Nie chciało mu się dalej biec, zwłaszcza że dopiero teraz zauważył, że Makowy Ogon najwyraźniej przestał za nim biec.
Czuł, jak śnieg uwiera go w futro i dochodzi do skóry, przez co pies zaczął marznąć bardziej niż wcześniej. Cała sierść Aroniowego Ciernia była pokryta ponownie w śniegu. Sam pies dziwił się, dlaczego jeszcze nie zachorował. Kiedy się podniesie, zapewne część puchu odpadnie, a reszta roztopi się w jego futrze.
Nagle usłyszał odgłosy ciężkiego biegnięcia w jego stronę. Jego pierwszą myślą, było to, że w jego stronę biegnie jakaś krowa, ale po chwili zdał sobie sprawę, kto to.
— Aroniowy... — Makowy Ogon łapał ciężko wdech kiedy w końcu dobiegł — Aroniowy Cierniu... — znów przerwał na wdech — co się stało? — Podszedł do psa.
Aroniowy Cierń podniósł się jak porażony i od razu odskoczył od Makowego Ogona
— Czego ty chcesz!? Zostaw mnie w końcu! — zawarczał na niego poirytowany.
Miał go już bardzo szczerze dość, czy on naprawdę nie może zrozumieć, że Aroniowy Cierń woli samotność? Co było w tym trudne do zrozumienia? Mógł się nawet nie zgadzać na żadne zakichane grupowe polowanie, bo najwyraźniej jego rodzeństwo wyszło tylko na jakieś tam pogawędki.
Czekał na odpowiedź Makowego Ogona, piorunując go wzrokiem.
<Makowy Ogonie?>
[1014 słów: Aroniowy Cierń otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz