Dzień Makowego Ogona był raczej zwyczajny. Po tym jakże miłym spotkaniu z Aroniowym Cierniem udał się na polowanie. Potem poszedł z matką i siostrą na wspólny patrol i tak zleciał mu czas, aż do wieczoru.
Wspomnianym wieczorem, siedział sobie ze swoją rodziną, zajadając się zwierzyną i opowiadając sobie, co dzisiaj robili. To była ich taka mała tradycja, by ich więzi rodzinne były jeszcze silniejsze.
Kaczy Krok właśnie skończyła opowiadać, jak musiała iść do medyka, bo rano wbiła sobie igły w łapę. Suczki popatrzyły na Makowego Ogona. To była jego kolej.
— A więc... — zaczął, myśląc nad tym, jak to ubrać w słowa. — Przed naszym wspólnym patrolem dużo się nie działo. Rano wpadłem na Aroniowego Ciernia, a potem poszedłem na polowanie z —Niestety, nie dane było mu dokończyć zdanie. Kaczy Krok przerwała mu w połowie.
— Chwila, chwila! Powiedz coś więcej o tym "przypadkowym spotkaniu". — Uśmiechnęła się podejrzanie do brata.
— to nie TEGO typu spotkanie siostrzyczko. Tylko mnie okrzyczał i sobie poszedł. — Zaśmiał się pod nosem na wspomnienie wkurzonego psa, który na niego wrzeszczał. Kaczy Krok poszerzyła uśmiech, na co Makowy Ogon położył jej łapę na pysku, przyszpilając do ziemi. Uśmiech zszedł jej z pyska.
— EJ! — pisnęła — Mamo. Makowy Ogon mnie bije — powiedziała żartobliwie.
Rodzeństwo zaczęło się bić na niby. Ich matka, Wróbli Upadek westchnęła rozbawiona istniejącą sytuacją.
— Już. Koniec — powiedziała spokojnie, ale stanowczo. Psiaki przestały się okładać i spojrzały na matkę —Maczku, jeżeli rozgniewałeś drugiego psa, to może lepiej idź go przeproś. Możesz go zaprosić do naszego grona — powiedziała już spokojnie i z troską. Makowemu Ogonowi nie podobał się ten pomysł. Nie dlatego że nie lubił krzykliwego wojownika, bo naprawdę go szanował. Nie dlatego, że bał się przeprosić wspomnianego wojownika, bo sam to nawet planował. Bał się, że jego siostra coś kombinuje. Wyraz na jej pysku pokazywał wszystko jak wielki napis "Ja. Coś. Planuje. Bój. Się."
— Świetny pomysł mamo! Wierzę w ciebie bracie. Idź i wróć żywy! — Zgodziła się z Wróblim Upadkiem.
Makowy Ogon już nie miał wyboru, a że i tak planował to zrobić, to postanowił stanąć na wysokości zadania. Rozejrzał się, a gdy zauważył Aroniowego Ciernia, podszedł do niego bez wahania. Oblizał jeszcze pysk, by nie było widać, że przed chwilą coś zjadł.
W większości czarny pies zauważył go i zaczął mordować go wzrokiem.
— Cześć, Aroniowy Cierniu. Jak Ci minął dzień? — zaczął, delikatnie uśmiechając się niewinnie. Starał się nie wkurzyć mniejszego psa... a raczej bardziej wkurzyć.
— A co cię to?! — warknął na niego. — Znów chciałeś na mnie wpaść, co?! — Makowy Ogon nie mógł sobie pogratulować świetnego planu... bo właśnie go stracił.
— Emmm… — Zebrał szybko swoje myśli. — Nie, tym razem sam tu przyszedłem i chciałem przeprosić! — Uśmiechnął się. Nic nie zniszczy jego ściany dobrego humoru. Nic.
— Już przepraszałeś! I NIE PRZYJMUJĘ TWOICH PRZEPROSIN! — Podniósł dumnie pierś. Makowy Ogon zaśmiał się, widząc dumę psa.
— No dobrze. To nie będę przepraszał. Co powiesz, aby spędzić z nami czas? — starał się brzmieć przekonująco.
— Spędzić razem czas?! Nigdy — warknął, nawet nie zwracając uwagi na słowo "nami". Nie interesowało go nawet, z kim byłoby to spotkanie.
— Oj, to nie było takie miłe — przyznał, dalej się uśmiechając do psa. Usiadł, co świadczyło, że planuje dłuższą rozmowę z Aroniowym Cierniem.
— Nie mam na ciebie czasu — ponownie warknął, odwracając się gotowy do odejścia. Makowy Ogon nie chciał jeszcze przypisywać sobie porażki.
— Dopiero co wróciłeś. Każdy potrzebuje trochę czasu na odpoczynek. — Wstał gotowy pójść za psem, jakby ten chciał się od niego uwolnić i sobie gdzieś pójść. Biedak długo się nie nasiedział niestety.
— A weź się — burknął już idąc w stronę wyjścia z obozu. Makowy Ogon rzucił matce porozumiewawcze spojrzenie. Wróbli Upadek mu odkiwnęła głową.
Pies poszedł za Aroniowym Cierniem.
— Gdzie idziesz? — zapytał, wysoko podnosząc głowę. Był gotowy na małą wycieczkę.
— A co cię to — warknął, nawet nie patrząc na drugiego psa. Makowemu Ogonowi to nawet nie przeszkadzało.
— Idę z Tobą! — powiedział prosto z mostu bez żadnych wątpliwości. Jakby to było oczywiste.
— Idę sam — powiedział równie pewnie co Makowy Ogon, tylko z mniejszą ilością entuzjazmu i szczęścia.
Makowy Ogon widząc to, niestety musiał pogodzić się z porażką.
— No to... miłej zabawy! — Zatrzymał się przy wyjściu z obozu.
Aroniowy Cierń nic nie odpowiedział, tylko w ciszy wyszedł z obozu, zostawiając starszego wojownika w tyle.
Następnym razem mi się uda obiecał sobie, po czym wrócił do swojej rodziny.
— Coś wychodzisz z formy — zażartowała sobie jego siostra, podsuwając mu jego niedokończone jedzenie pod łapy.
—Tak, tak. Dziękuję, że jesteś moim niezastąpionym wsparciem — przyznał Makowy Ogon śmiejąc się.
Ich matka uśmiechnęła się, patrząc na swoje dzieci, z których była tak dumna.
— Sosnowy Korzeń byłby z was taki dumny — przyznała, przerywając śmiech rodzeństwa.
— Wiemy — Makowy Ogon i Kaczy Krok przyznali jednocześnie i przybliżyli się do matki, wtulając się w jej futro.
Starsza suczka się uśmiechnęła wzruszona.
— Dobrze. Dojadać swoje jedzenie i idziemy spać. Jutro jest kolejny dzień, w którym trzeba zająć się klanem.
— Dobrze mamo — powiedzieli, znowu mniej więcej jednocześnie.
Trójka psów dojadła posiłek i poszła położyć się spać do legowiska wojowników. Makowy Ogon zerknął na legowisko Aroniowego Ciernia. Kiedyś uda mu się go gdzieś wyciągnąć. Już sobie to obiecał i teraz nie odpuści.
<Aroniowy Cierniu?>
[839 słów: Makowy Ogon otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz