Był to zupełnie nieszkodliwy i piękny dzień. Światło słoneczne padało na śnieg, który był już wszędzie od dłuższego czasu. Aroniowy Cierń właśnie szykował się do wyjścia z obozu na polowanie.
Pies ziewnął... No i bęc, coś uderzyło go od tyłu i czarno-biały zarył pyskiem o ziemię, przy okazji zjadając część śniegu, który był w polu rażenia jego pyska.
— Cześć, Aroniowy Cierniu! Nic ci się nie stało? Jak tam życie? — usłyszał głos psa.
Aroniowy Cierń poczuł wielką złość, która w nim buzowała, więc to była idealna chwila na wyrzucenie ją za burtę.
— Jak tam życie!? — warknął, podnosząc się — JAK TAM ŻYCIE?! — już krzyknął, odwracając się do psa.
Makowy Ogon. Jak on go nienawidził.
Aroniowy Cierń zawsze był traktowany przez niego, jakby był jakąś bezbronną wiewiórką! Fuknął pod nosem na tą myśl.
— No już, przepraszam, spokojnie… — zaczął Makowy Ogon.
Aroniowy Cierń zdenerwował się jeszcze bardziej.
— BYŁBYM BARDZO SPOKOJNY, jakby jakiś głupi pies NIE WPADAŁ NA MNIE Z SAMEGO RANA. — Ach tak, wojownik zawsze kochał wydzierać się na pierwszego lepszego psa w obozie, który uprzykrza mu życie.
Makowy Ogon chciał coś powiedzieć, ale Aroniowy Cierń przerwał mu, dalej krzycząc.
— MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ UDŁAWISZ TYM ŚNIEGIEM. — I dumnym krokiem wyszedł poza obóz, otrzepując się trochę ze śniegu. Kiedy szedł, usłyszał jeszcze cichy śmiech ze strony Makowego Ogona. Miał szczerą nadzieję, że jednak udławi się tym śniegiem.
Tak oto ponownie pies wyszedł z obozu, aby zrobić to co, każdy wojownik codziennie robił, czyli w tym przypadku, jeżeli chodzi o zdrowych i pełnych sił wojowników, polowanie.
Tym razem poszedł inną alejką, niż zawsze. Nigdy nie czuł się komfortowo w miastach, zdawał sobie sprawę z faktu, w ilu miejscach może umrzeć. Mógłby na przykład wpaść pod samochód, albo zostać złapanym przez hycla. To drugie nie było śmiercią, ale było zapewne równym jej uczuciem, ponieważ jednym z najgorszych uczuć na świecie jest utrata wolności. Westchnął cicho i pokierował się dalej, szukając jakiejś zwierzyny.
***
Aroniowy Cierń wrócił dopiero na wieczór. Pora Nagich Drzew nigdy nie była jego ulubioną porą i zapewne za każdym razem, kiedy będzie miał okazję, to oczywiście będzie na nią narzekał. Dużo zwierzyny nie znalazł, a to przez tę piękną porę, którą tak bardzo kochał, bo jest taka dobra, pożyteczna i potrzebna do życia.
Wrzucił na stos to, co udało mu się zdobyć i wtedy zauważył go.
Makowy Ogon podszedł do niego, a Aroniowy Cierń zaczął świdrować go wzrokiem, jakby nie dość, że chciał go zamordować, to już pewnie wywiercił w nim dziurę.
<Makowy Ogonie?>
[409 słów: Aroniowy Cierń otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz