18 grudnia 2020

Od Płonącego Konara CD Słonecznego Pyska

Wierzbowe witki dotykały go, łaskocząc w plecy, gdy ostrożnie zbliżał się w kierunku nieznajomej postaci. Zapach, przytłumiony padającym śniegiem, oraz brzmienie głosu wskazywały na to, że ma do czynienia z suczką — nie był jednak w stanie określić niczego ponadto i dlatego też czuł narastające mrowienie w łapach. Czy panna zza wierzby okaże się wrogiem, a może przyjacielem?
Przeszedł w końcu pod licznymi, ogołoconymi gałęziami i zauważył psinę grzebiącą zawzięcie w ziemi. Mimo że to ona pierwsza odważyła się wcześniej odezwać, teraz Płonący Konar miał wrażenie, jakby mu się to tylko przyśniło — nawet na niego nie spojrzała, mimo że stanął kilka kroków przed nią. Dopiero gdy podszedł i pochylił się nad nią, szybko podniosła głowę i — zupełnie przez przypadek — podbiła mu brodę. Aż zasyczał, gdy kły zgrzytnęły o siebie niespodziewanie, a jeden z zębów pokaleczył mu język.
— Auć! — Nieznajoma spojrzała na niego z krótkim przebłyskiem wyrzutu w oczach, zaraz jednak pysk jej zmartwiał, a ciemnobrązowe oczy zaiskrzyły współczuciem. — Przepraszam! Nie chciałam cię uderzyć, zaskoczyłam się po prostu i...
— Nie szkodzi — uciął gładko, chociaż nadal przeszywały go dreszcze spowodowane poranionym językiem. — Zdaje się, że miałaś ciekawsze rzeczy do roboty niż patrzyć się na gałęzie — spróbował zmienić temat, widząc po suczce, że szykuje się kolejna fala przeprosin.
— Ach, tak, chyba coś znalazłam, ale nie zdążyłam tego odkopać. — Na nowo posmutniała. — Naprawdę, tak mi przykro.
— Zapomnijmy po prostu o całej tej sprawie, zgoda? — poprosił. — Mam ci pomóc odkopać twój skarb?
— Byłabym wdzięczna. Ziemia już całkiem zamarzła i ciężko w niej grzebać.
Zabrali się więc do pracy, z trudem rozdrapując twardy grunt. Myśli Płonącego skupiły się wokół zapachu nowej towarzyszki — był lekki i świeży jak śnieg, i delikatnie rybny — tak charakterystyczny dla psów z Flumine. I chociaż jego spojrzenie skupione było na wydobywanym przedmiocie, to przed oczami przewijali mu się wszyscy Wodni, jakich kojarzył ze zgromadzeń lub, ekhem, innych wydarzeń.
Jej jednak nie pamiętał.
— Jaki śliczny! — zachwyciła się suczka, gdy w końcu wydobyli błyszczący kamień. Mimo że był brudny od ziemi, w przezroczystej powierzchni odbijały się fragmenty ich pysków. — Dziękuję za pomoc... — zawahała się i urwała w pół zdania, przez chwilę jakby ważąc następne słowa. — Jestem Słoneczny Pysk. A ty?
— Płonący Konar. Wojownik Industrii — przedstawił się, a gdy Słoneczny Pysk ze zrozumieniem pokiwała głową, wiedział już, że się nie pomylił. — Jesteś z Flumine, prawda?
— Zgadza się.
— Co więc robisz tutaj, w ten piękny wieczór, z dala od członków swojego klanu? — zapytał szelmowsko i puścił jej oczko.
Suczka wyraźnie się zakłopotała; uszy poruszyły się nerwowo, a pokrywające je loki błysnęły złotem.
— A co ty tutaj robisz? — zapytała pospiesznie.
— Ja? A bo widzisz, przyszedłem porozmyślać, a że złapał mnie śnieg, to uznałem, że lepiej się gdzieś schować niż wracać do obozu. — Uśmiechnął się. — Chyba że mam iść sobie poszukać innej kryjówki? Niektórzy mogliby sobie pomyśleć nie wiadomo co, widząc dwa psy z innego klanu, które nie chcą sobie wzajemnie wydrapać oczu na sam tylko swój widok.
— Nie, skądże...! — Nie było jej dane dokończyć, bo w oddali przedziwne wycie zagłuszyło wszelkie inne odgłosy. Płonący i Słoneczna spojrzeli po sobie; pysk psa ściągnęło przerażenie.
<Słoneczny Pysku? Let's dive into the action >:D!>
[505 słów: Płonący Konar otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz