Biała Tęcza przechadzała się nerwowo po obozie, obserwując białe płatki śniegu wirujące na lekkim wietrze. Odwróciła łeb w stronę swojego legowiska. Tam jest ciepło, tu zimno. Czemu tu stoi? W pewnej chwili z legowiska obok wyszedł pies. Biała Tęcza poczekała, aż się oddali i powoli weszła do opuszczonego przed chwilą legowiska. Poszła kawałek dalej i natknęła się na mały kamyczek, z ładną białą plamką. Delikatnie schwyciła go w zęby i opuściła legowisko. Pies, który przed chwilą wyszedł ze wspomnianego legowiska. Jeszcze chwila, a byśmy się spotkali, pomyślała biała suczka. Przeszła kawałek środkiem obozu i po chwili była już w swoim legowisku. Schowała kamyczek tam, gdzie inne skarby i ułożyła się na legowisku. Dręczyły ją niespokojne myśli. Ostatnio nie mogła się powstrzymać przed „pożyczeniem” sobie czyichś skarbów, zwłaszcza kiedy miała ku temu okazję. „Okazja czyni złodzieja”, jak mawiają Dwunożni. Oparła łeb na łapach i starała się zasnąć. Jednak wierciła się z boku na bok, sen nie chciał nadejść. Zajrzała ponownie za legowisko. Przez chwilę poczuła się dumna z tego, ile zgromadziła rzeczy. Jednak to uczucie szybko minęło i znowu zalała ją fala wątpliwości. Może by tak oddać.... myślała, zasypiając.
Obudziła się następnego dnia, rano. Zajrzała znowu za posłanie, żeby sprawdzić, czy wszystko jest. Wszystkie skarby były na swoim miejscu. Odetchnęła z ulgą. Ponownie poczuła niepokój, te same uczucia, które nie pozwalały jej zasnąć. Przecież nie zbiednieją od tego, to tylko nic nieznaczące drobiazgi — próbowała się usprawiedliwiać. Wyszła z legowiska, żeby trochę się przewietrzyć. Śnieg padał dziś trochę słabiej. Po chwili zastanowienia postanowiła zrobić sobie spacer. Udała się w kierunku starych ruin domu Dwunożnych. Po drodze minęła paru wojowników, skinęła im głowami na powitanie. W końcu dobiegła do celu, przysiadła na kamieniu. A może by tak oddać... powróciły do niej myśli z poprzedniego wieczoru. W pierwszej chwili sama sobie zaprzeczyła. Tyle się natrudziła, zbierając te rzeczy! Jednak... Co by powiedziała, jakby się wytłumaczyła jeśli znaleziono by u niej te drobiazgi? Z roztargnieniem przeszła parę kroków w tę i z powrotem, i jeszcze parę i... walnęła w ścianę. Przysiadła na tylnych łapach, w pierwszej chwili bardziej zaskoczona niż obolała. Po paru sekundach dotarł do niej ból stłuczonego nosa. Jednak na szczęście, tylko nosa. Znowu wstała i chodziła między gruzami, ale tym razem starała się uważać, żeby w nic nie walnąć. Kiedy ból trochę zelżał, postanowiła wrócić do obozu. Przeskoczyła przez wybitą szybę w oknie i znalazła się na ulicy. Zamarła – parę metrów dalej stała grupka Dwunożnych. Mimo wszechobecnego chłodu kolor ich twarzy był jaskrawy, nie blady. Dwunodzy zataczali się na tylnych łapach, a w przednich trzymali dziwne błyszczące przedmioty. Kiedyś Biała Tęcza usłyszała, że to się nazywa „butelka”. W pewnym momencie jeden Dwunożny ją zauważył i wrzasnął coś głośno do swoich pobratymców. Wojowniczka nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń, pobiegła w stronę obozu. Za nią leciały kawałki gruzu, szkła i przekleństwa. Biała Tęcza zatrzymała się dopiero przed wejściem do legowiska. Zajrzała za posłanie — wszystko na swoim miejscu. Powróciły do niej natarczywe myśli. Niech będzie, pomyślała. Schwyciła delikatnie jedno piórko i zaniosła je pod legowisko innego psa, tak żeby nikt jej nie zobaczył — jednak przeliczyła się, natrafiła na własną córkę. Ta posłała jej zaskoczone spojrzenie. Biała Tęcza szybko mruknęła, że znalazła to piórko na jakimś murze. Uczennica potaknęła, ale widać było, że nadal nie do końca wierzy w te wyjaśnienia. Po chwili do piórka podbiegł pies.
— Dziękuję, Biała Tęczo! — szczeknął radośnie. Wojowniczka postarała się o uśmiech i po zamienieniu paru słów typu „ładna dziś pogoda” poszła do siebie. Właściwie to powinnam czuć ulgę, że oddałam choć jedno piórko — dalej rozmyślała zastępczyni — powinnam oddać resztę. Położyła się na swoim legowisku i zaczęła znowu przeglądać swoje zbiory. Listek, ładne piórko, szkiełko, jakiś drobiazg Dwunożnych. Wszystko to na oko bez znaczenia, jednak dla niektórych były bardzo ważne.
— Muszę to oddać — szepnęła do siebie.
— Co mówiłaś, Biała Tęczo? — spytał lider Tenebris, wchodząc do jej legowiska.
— Nic, w porządku — mruknęła. Nic nie słyszał, nic nie słyszał — powtarzała w duchu — A jeśli słyszał?
— Cieszę się, że znalazłaś ten drobiazg. Właściciel był bardzo ucieszony. Może szczęście nam dopisze i znajdziemy resztę?
— Mam taką nadzieję, Ciemna Gwiazdo — odpowiedziała biała wojowniczka.
Przywódca wyszedł z legowiska, nic nie mówiąc, jednak Biała Tęcza nie mogła się pozbyć wrażenia, że coś wie. Może jutro… myślała, układając się do drzemki.
[703 słowa]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz