Uśmiecham się sentymentalnie, widząc ekscytację mojego nowego ucznia. Sama pamiętam, jak zaczynałam swoje szkolenie, więc nie powinnam mieć do niego pretensji, że się cieszy. Jednak lizusostwo mógłby sobie odpuścić. Zaśmiałam się w duchu, już myśląc o niespodziance podczas naszego pierwszego ćwiczenia.
— Chodź, młody. — Trącam go łagodnie nosem. — Zaczynasz szkolenie.
Lisia Łapa podskoczył, po czym przykucnął na czterech łapach wyrażając skruchę. Stłumiłam rozbawione mruknięcie.
— Nie musisz wstrzymywać szczęścia. — Szczeknęłam łagodnie. — Wybiegaj się póki jeszcze możesz. Bo kiedy już zostaniesz pełnoprawnym medykiem, ani się obejrzysz, aż mięśnie zaczną ci niedomagać.
— Jeśli sugerujesz, że jesteś stara — zawołał potulnie Lisia Łapa — to bez obaw. Jesteś niewiele starsza od Ciemnej Gwiazdy. Przynajmniej tak mówiła mi mama. Aby nie wypominać ci wieku.
Westchnęłam, udając irytację, ale tak naprawdę czułam tylko rozbawienie. Jak ja lubię, gdy młodzi się tak zachowują. Udają dorosłych, a tak naprawdę wciąż mają mleko pod nosem.
— Przepraszam — powiedział Lisia Łapa — Uraziłem cię? Nie chciałem...
— Nie przejmuj się — powiedziałam, po czym powąchałam w powietrzu. — Co czujesz?
— Jakiś ostry, mocny zapach. — Powąchał Lisia Łapa. — Co to?
— To akurat była wiewiórka. — Uśmiechnęłam się. — Spróbuj ponownie. Zapach dobiera z tamtej strony.
— Czuję — powiedział Lisia Łapa. — Trochę... nieprzyjemne. Dziwnie się czuję od tego zapachu.
— To krwawnik — powiedziałam mu. — Używamy go aby wywołać wymioty, gdy jakiś pies zje coś, co mu zaszkodzi. Chodź, prowadź do niego.
Lisia Łapa długo się nie wahał. Podobał mi się jego zapał. Przyznam, że raz udało mu się zgubić drogę, ale poza tym, idealnie sobie poradził odnajdując ładne skupisko białej rośliny.
— Wspaniale — pochwaliłam go — Teraz trzeba go wykopać. Odwróć łapę w ten sposób, rozszerz pazury i kop w tamtym miejscu.
Mój uczeń się skrzywił. Rozumiałam jego rozczarowanie. Szukanie ziół jest o wiele przyjemniejszym zajęciem, niż ich wykopywanie. Mój uczeń spojrzał na mnie z niepewnością w oczach.
— Nie ma innego wyjścia, aby to wydobyć? — szepnął niepewnie. — Moje futerko...
— Śmiesz wątpić w słowa swojej mentorki? — syknęłam żartobliwie, po czym cofnęłam się niepewnie, widząc, że młodzik nie zrozumiał żartu i moje warknięcie naprawdę go przestraszyło. — Nie przejmuj się. Wygłupiałam się tylko.
— Medycy też się wygłupiają? - zaciekawił się Lisia Łapa.
— Częściej niż wojownicy. - uśmiechnęłam się. - Też musimy mieć jakąś przyjemność w życiu. Niestety, musisz wykopać, ale obiecuję, że jeśli kiedykolwiek odkryje inny sposób, dowiesz się pierwszy.
Lisia Łapa pomachał nerwowo ogonkiem, po czym zaczął kopać. Nie wykopał jeszcze całej rośliny, kiedy się zawahał i powąchał w powietrzu. Zrobiłam to samo. Nie dało się ukryć, że nie byliśmy sami. Naszym gościem nie był pies, a raczej...
— Kret — warknęłam. — Kop szybciej. Nie są niebezpieczne, ale i tak potrafią zepsuć dzień medykom. Jeśli się nie pośpieszysz...
Za późno. Nie minęła chwila, a już krwawnik zniknął pod ziemią, złapany przez czarne zwierzę. Nie mogłam nawet go zobaczyć. Krety to padli złodzieje ziół. Chciałabym kiedyś móc dać im nauczkę. Nie jestem nawet pewna, czy one zjadają zioła, które nam zabierają, czy po prostu robią to złośliwie.
— Co to było? — spytał Lisia Łapa.
— Kret. — westchnęłam z niechęcią. — Kradną nam czasem zioła. Są irytujące, ale nie niebezpieczne. Zostawmy go i poszukajmy czegoś innego.
Powiedziałam to spokojnym tonem, ale łapy mrowiły mnie, aby zacząć rozkopywać dziurę, która została w miejscu, gdzie kiedyś był krwawnik i przynieść mojemu klanowi krecie mięso na obiad. Spuściłam głowę i odwróciłam się. Trudno. Powinnam zapomnieć o tym krwawniku. Trzeba pokazać młodemu coś innego.
<Lisia Łapo?>
[542 słowa: Ciemny Kieł otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz