Wziąłem głęboki wdech, starając się zatrzymać poranne mdłości. Nie chciałem martwić Irysowego Serca — każdy w końcu może poczuć się źle. A ja czułem się źle, ponieważ stresował mnie ten dziać i to, że niedługo (a właściwie to dzisiaj) zostanę wojownikiem. Tyle czasu minęło, a mi wciąż wydaje się, iż wczoraj rozpoczynałem naukę.
Dobrze, Opalowa Łapo, nie denerwuj się, idź na samodzielnie polowanie, upoluj, co znajdziesz i przynieś to mentorce, by się pochwalić, że ci się udało. Szkoda tylko, iż takie samodzielne pocieszanie nie działa za każdym razem — wciąż odczuwałem niepokój, a łapy odmawiały posłuszeństwa. Jeszcze chwila, a przewrócę się i zaryje pyskiem o mokrą od białego puchu ziemi.
Długo nie zwlekając i ignorując ból w dolnej części brzucha, pobiegłem w stronę rynku, by tam upolować swoją zdobycz dla klanu. Ćwiczyłem dużo, nieraz sam, bez mentorki, która mnie w razie czego poprawiała i tłumaczyła. Nie może mi się nie udać. To polowanie. Zwykłe polowanie. Kto nie potrafi polować?
W okolicach rynku było sporo Dwunożnych, jednak z każdą chwilą zdawało się ich ubywać. Usiadłem gdzieś z dala, skryty za dziwną budowlą z dwoma nogami i odczekałem na odpowiedni moment, by przemknąć się dalej. Nigdy nie widziałem tutaj odpowiednich zdobyczy, ale gdyby się uprzeć, to na pewno coś się znajdzie.
Za mną rozległ się cichutki dźwięk, na który zaskoczony podskoczyłem w miejscu. Zbyt zamyślony mogę reagować na każde odgłosy, nawet jeśli to czyjś znajomy głos. Myślę, iż to pewnego rodzaju plusy, gdyż potrafię się skupić na zadaniu, a z drugiej strony...
Odwróciłem się, oczekując, że spotkam znajomego psa, jednak nikogo za mną nie było. Jedynie kilka drzew uginało się pod ciężarem białego puchu, który spadł mi na grzbiet i nos. Otrzepałem się i zrezygnowany wróciłem do wcześniejszych obserwacji. Szkoda, że przypadło mi akurat to miejsce — bardzo go nie lubiłem, jeśli chodzi o polowania.
Wyszedłem zza dziwnej budowli i pognałem w kierunku trawnika. W tamtym miejscu powinny być gołębie. A przynajmniej tak mi się wydawało. Pamięć mam dobrą i kiedy ostatni raz byłem w tym miejscu z mentorką, to zwróciłem uwagę właśnie na te szare ptaki. Wydziobywały okruchy z ziemi i chodziły spokojnie to w to, to w tamtą stronę, mając głęboko gdzieś Dwunożnych. Muszą więc być trudne do spłoszenia i pozwolą mi blisko do siebie podejść.
Usiadłem i wbiłem wzrok w ziemię, cicho prosząc Gwiezdnych, by przysłali mi ptaki. Moim marzeniem było zostać wojownikiem. I wciąż to moje marzenie. Jestem tak blisko, aby je spełnić, że nie pozwolę nikomu pokrzyżować moich planów. No, przynajmniej tak myślę, że nie pozwolę...
Pierwszy gołąb nadleciał i jak przewidywałem — zaczął dziobać ziemię w poszukiwaniu jedzenia. Poruszyłem uszami, czując, że przez całe ciało zaczyna przepływać podekscytowanie. Nie ruszyłem się jednak, wiedząc, iż niekontrolowanym, impulsywnym ruchem, spłoszyłbym ptaka. Gdyby tak się stało, siedziałbym tu przez kolejną godzinę, nudząc się i starając skupić na zadaniu.
Gołąb odwrócił się, szukając jedzenia w innym miejscu i zatrzepotał skrzydłami. Zestresowany pomyślałem, że już szykuje się do ucieczki, jednak ptak najwyraźniej nawet mnie nie zauważył. A był to idealny moment, aby go złapać.
Wziąłem głęboki oddech i wyskoczyłem na ptaka, unikając godzinnych przemyśleć, z której strony zaatakować, jak skoczyć i czy przypadkiem nie trafię — byłem już prawie wojownikiem i nie powinienem tak rozmyślać. Wciąż jednak z tyłu głowy miałem tę uciążliwą myśl, mówiącą mi, iż nie dam rady i zawiodę na samym końcu drogi. Nie myśli oczywiście nie miały żadnego sensu, żadnego punktu zaczepienia i zniknęły z chwilą, kiedy chwyciłem gołębia za szyję.
Zadowolony podskoczyłem z radości i pobiegłem w stronę obozu, by jak najszybciej pokazać zdobycz Irysowemu Sercu. Będzie dumna, czy też nie?
— Irysowe Serce! — zawołałem, po tym, jak położyłem martwego ptaka przy swoich łapach. — Udało mi się!
Mentorka podeszła do mnie i trąciła mnie nosem w głowę.
— Jestem dumna.
***
Siedziałem w legowisku przeznaczonym dla uczniów i z niecierpliwością czekałem na wieści. Upolowanego gołębia odniosłem tam, gdzie powinienem, a Irysowe Serca na poczekaniu rzuciła, żebym wrócił do siebie. Ma powiadomić Nakrapianą Gwiazdę o tym, jak mi poszło. Czekałem już długi czas, zaczynałem się niepokoić, że coś spaprałem i na nowo będę musiał zdawać. Wolałbym tego uniknąć, tak się przecież starałem.
Zacisnąłem powieki, szepcząc do siebie pocieszające słowa, jednak pocieszanie samego siebie to nie to samo, kiedy ktoś próbuje pocieszyć ciebie. Ile bym oddał, aby moja mentorka była tutaj teraz ze mną...
— Opalowa Łapo — usłyszałem znajomy głos. — Już czas.
Otworzyłem powieki i ujrzałem mentorkę, stojącą tuż nade mną. Na jej pysku malował się ciepły uśmiech, dodający mi jak zwykle pewności siebie.
— Udało mi się?
Suczka uśmiechnęła się szerzej.
— Nakrapiana Gwiazda już na ciebie czeka.
Przeszedł mnie jak wcześniej, dreszcz ekscytacji zmieszany ze strachem przed nieznanym. Nie mogłem wyrazić swojego szczęścia inaczej niż poprzez kiwnięcie łbem. Chciałem coś powiedzieć albo też zapytać mentorki, jak się czuje przez to wszystko, jednak dałem sobie na wstrzymanie i wyszedłem na zewnątrz. Tam, gdzie zawsze było pełno psów — innych wojowników — widniały pustki. Liderka zwołała wszystkich na ceremonię. Na moją ceremonię.
Udałem się z Irysowym Sercem na miejsce zebrania. Nakrapiana Gwiazda stała w widocznym miejscu, aby wszystkie klanowe psy mogły ją wyraźnie widzieć. Gdy nas spostrzegła, rzuciła nam porozumiewawcze spojrzenie i przemówiła:
— Opalowa Łapo.
Mentorka trąciła mnie nosem w bok, gdy spostrzegła, że nie ruszyłem się o krok, co uczynić powinienem. Przeprosiłem ją spojrzeniem i pospieszyłem, by wystąpić naprzód tak, aby być, jak liderka, widoczny dla innych psów.
Nakrapiana Gwiazda mówiła dalej:
— Ja, Nakrapiana Gwiazda, przywódca Flumine, wzywam naszych wojowniczych przodków, by spojrzeli na tego ucznia. Ciężko pracował, by zrozumieć wasz szlachetny kodeks, więc polecam go wam jako wojownika. Opalowa Łapo, czy obiecujesz przestrzegać kodeksu wojownika, chronić i bronić go nawet za cenę życia?
— Obiecuję — odpowiedziałem jak zahipnotyzowany.
— A zatem mocą Gwiezdnych nadaję ci imię wojownika. Opalowa Łapa, od dziś będziesz znany jako Opalowy Promyk. Gwiezdni honoruje twoją determinację i uczciwość, a my witamy cię jako pełnoprawnego wojownika Flumine — powiedziawszy to, pozwoliła innym psom wykrzyknąć parę słów uznania, a mi wrócić do mentorki, która wyglądała tak, jakby miała się rozpłakać.
<Iryska?>
[980 słów: Opal otrzymuje 2 Punkty Doświadczenia oraz nowe imię i rangę wojownika]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz