28 stycznia 2021

Od Cynamonowej Łapy — zgromadzenie medyków

 Podróż poza granice klanu wydawała się Cynamonowej Łapie niesamowitą przygodą. I taką też była. Poznała podczas tej wyprawy psa, który był niemalże wielkości szczeniaka, a jednak stanowił Medykową Gwardę. Mimo że suczka chciała się wyzbyć pewnego pytania to i tak dudniło jej w łepku „Czy Podgrzybkowa Sierść nie uciekł swojemu mentorowi?”. Było to absurdalne, ale nie było rzeczy, która tak nie brzmiała w główce i pyszczku Cynamonowej Łapy. Wśród innych myśli jasnej uczennicy pojawiły się i te dotyczące niekończącej się kałuży.
Gdy dotarli do plaży, zaczynały już ją pobolewać łapy. Nigdy wcześniej nie szła tak daleko i choć mimo jej energicznego sposobu bycia to głęboki piasek robił swoje. Małe łapki zapadały się w nim nieco mniej, niż w śniegu powodując uczucie grzebania się. Słona woń ugryzła ją w nos, przez co zaczęła kichać. Liczyła, że medycy nie uznają ją za chorą, więc raz po raz zerkała na nich, a gdy Lisia Łapa, uczeń Ciemnego Kła, nie chciał przyłączyć się do wspaniałej zabawy, Cynamonowa Łza oddała się doświadczaniu przyrody. Tutaj ograniczone do badania plaży oraz wciąż wędrującej linii wody. Czasem jakieś białe, pomarszczone skorupki kuły ją w łapy, innym razem znajdowała zielone, śmierdzące rośliny. Zapewne wielka kałuża ich nie chciała i specjalnie wyrzucała je na brzeg, by psom było trudniej.
Uczennica, marszcząc nos, szczeknęła na kolejną wzburzoną falę, gdy nagle usłyszała przywołanie. Nie mogła uwierzyć, że tak szybko spotkanie dobiegało końca. Ale hej, zaraz czekały ją nowe doznania.
Niepewnie, z lekkim zawahaniem zgodziła się na przyjęcie ścieżki medyka, po czym zawiesiła rozejm z kałużą i zamoczyła w niej różowy języczek. Skrzywienie jej pyszczka tylko świadczyło o tym jak sól podrażniła jej podniebienie. Cynamonowa Łapa była przekonana, że to zdrada tej wielkiej wody. Za karę pacnęła ją łapą. Nie obyło się też bez licznych komentarzy zakończonych uciszeniem.
Tę chwilę nieprzyjemności przełamała pierwsza chwila. Gdy Cynamonowa Łapa ułożyła się niemalże przytulona do Manaciego Olbrzyma, z łapą w złej kałuży, poczuła dziwne ciepło w chłodzie. Tak jakby jej ciałko zostało otoczone z każdej strony ciepłym kocem, lub matczynym futrem. Czuła zapachy tuzina psów, lecz nie znała ich pochodzenia. Część pachniała jak Sarenka, inni jak Lisia Łapa. Domyśliła się, że należą do przodków. Tuż przed odpłynięciem przeszedł ją dreszcz podniecenia. Gdyby tylko Nieuchwytna Łapa, albo któraś z mam mogła poczuć to co ona... Wreszcie czuła, że jest w sercu spraw.
Może dowie się, kto zamordował Płomienny Zachód? Gwałtownie otworzyła oczy, skacząc na równe łapy. Chciała zobaczyć te wszystkie klany, jednak... Nie była już na Płyciźnie. Otaczały ją kwiaty wszelakiej maści i zapachów. Nie widziała ich kresu nawet gdy podskoczyła.
— Manaci Olbrzymie? — spytała, stając na tylnych łapkach. — Medycy?
Momentalnie wszystkie nowopoznane imiona wyleciały jej z główki. Cieszyła się, stresując, cicho uspokajana przez odlegle szepty. Ruszyła, krocząc niby przez gwiaździstą łąkę, aż nie trafiła na oklapnięty i śmierdzący zgnilizną opałek.
— Ojoj. — Skrzywiła się, przyglądając znalezisku. Tak bardzo tutaj nie pasował. — Dlaczego się zepsułeś? To przez wodorosty Manaciego Olbrzyma? — zastanowiła się przez podobny, wilgotny zapach.
Wtem, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zaczęło się robić ciemno, lecz nie od pory dnia, a od tych pięknych kwiatów, które powoli zaczęły umierać. Ten ponury nastrój przeraziłby każdego psa, a zwłaszcza tak młodych jak szczeniaki czy uczniowie. Cynamonowa Łapa w panice zaczęła szukać wyjścia z tego narastającego koszmaru. Błagała Gwiezdnych, by to zatrzymali i przywrócili ładne roślinki. Przecież to oni to pokazywali, prawda? Nie byli źli, nie mogli. Więc czemu pozwalają temu wszystkiemu tak umierać. Ziemia stwardniała i zadął wiatr o zapachu kompletnie obcym dla suczki. Powietrze, jakie przyniósł, miało więcej tlenu, a gdy młoda medyczka spojrzała w kierunku, z którego przybył, ujrzała skamieniałą roślinę.
Wtedy zerwała się ze snu, niemalże od razu stając spięta jak sprężynka. W oddali skrzeczały mewy, przerywając miarowy szum morza. Medycy. Wszyscy tak samo zszokowani. Cynamonowa Łapa nie miała pojęcia co o tym myśleć. Czym była ta zaraza? Czemu tamten kwiat był z kamienia? Tyle pytań, że łepek mógł rozboleć. Nic dziwnego. W końcu to pierwsza wiadomość, jaką otrzymała od Gwiezdnych i na pewno nigdy jej nie zapomni.
Od razu chciała wszystko opowiedzieć swojemu mentorowi, zasypując go lawiną pytań, ale ten delikatnie ją powstrzymał.
„Dlaczego nie teraz?” — naburmuszona, lecz drżąca od wrażeń Cynamonowa Łapa nie rozumiała tego tradycyjnego milczenia, więc jak tylko któryś pies odezwał się jako pierwszy, ta zalała ciszę potokiem słów.
[706 słów: Cynamonowa Łapa otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia i 4 Punkty Treningu]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz