15 stycznia 2021

Od Dymu CD Mięty

Doszedłem do wniosku, że Mięta naprawdę ma powalony charakter, ale nie mogłem powiedzieć tego na głos. Jedno jest pewne, gdyby nie to, że jest damą, chyba bym ją udusił. Są takie momenty kiedy najlepiej wszystko obracać w śmiech, to była moja strategia, zamiast się z nią kłócić i odgryzać jej. Wolałem brać wszystko na klatę, patrząc przez różowe okulary na świat i jej osobę. Musiałem mieć ogromne zasoby cierpliwości. Nasze charaktery różniły się niemal jak woda i ogień. Ona była ogniem, ja byłem wodą. Dlaczego tak sądzę, ogień jest gwałtowny, robi sporo hałasu wszyscy się go boją. Łatwo wzniecić nim pożar. Taka właśnie w moich oczach była Mięta. Szybko się obrażała, była gwałtowna, najpierw robiła i mówiła, potem to analizowała. Wszyscy ją woleli omijać niż tolerować. Zaś ja nieskromnie mówiąc, porównałem się do wody. Większość osób lubi wodę, potrzebuje jej do życia. Szum wody uspokaja, mówią przecież cicha woda. Tak właśnie taki kontrast tworzyła nasza dwójka.
Częściej dochodziło między nami do sporów, a przecież ten dzień jeszcze nie dobiegł nawet końca. Poczułem, że moim zadaniem jest niedoprowadzenie nas do obozu, a łagodzenie sytuacji, abyśmy tak wrócili razem, a nie każde z osobna. Miałem wrażenie, że Mięta usiłuje podważyć każdą moją decyzję. Miała racje, że pakuje nas w to coraz większe tarapaty. Ale nie mogła nie zgodzić się z faktem braku nudy i monotoniczności. Jak ja nie cierpiałem kiedy nic się nie działo w moim życiu. Lekko podenerwowany spojrzałem na niebo była pora nagich drzew i szybko zapadała ciemność. Powoli dał się odczuć coraz to gorszy spadek temperatury, stąd wzrastała moja pewność co do odczuwanej przez nią temperatury, jaka panowała wokoło nas. Czułem się winny, tej sytuacji, i to, że Mięta musiała wyjść ze swojej strefy komfortu, jaką dawało jej ciepło w opuszczonych blokowiskach. W sumie moja sierść była na tyle gruba i nie przepuszczała zimna, iż nie robiło mi to problemów. Analizując to, doszło do mnie, że zachowałem się bardzo samolubnie. Jak ja tam mogłem postąpić, musiałem to jakoś wszystko naprawić. Nasz pociąg musiał wrócić na dobre tory, gdyż przez moją lekkomyślność nieco się wykoleiłem.
Dużo bliżej było do magazynu, niż do nas. Robiło się coraz ciemniej i zimniej, głupota byłoby zostać na dworze na zewnątrz gdy temperatura niebezpiecznie nisko spadnie, do tego wszystko wskazywało, że tej nocy miała być śnieżyca. Oczywiście Mięta musiała podyskutować ze mną i chyba tak dla zasady. Po prostu oboje stawialiśmy na swoim, ale gdy poczułem, że ostatnie słowo należy do mnie, bez wahania, ruszyłem w stronę magazynu i choć suczce się to bardzo nie podobało, nie miała wyjścia, musiała mieć iść ze mną. Chociaż czułem w kościach kłopoty, to i tak mnie tam ciągnęło jak pszczołę do miodu. Musieliśmy zachowywać się cicho, nie wzbudzać podejrzeń i nie rzucać się w oczy, oczywiście najlepiej jakby nas tam nie było, no ale byliśmy. Teraz Mięta już nie dyskutowała ze mną, jako znajdowaliśmy się na terytorium wrogów, którzy mogli nas zaatakować, zabić w najlepszym przypadku przegonić. Oczywiście też mogło nam wszystko iść zgodnie z planem, podkreślam moim planem. Moglibyśmy spokojnie się ogrzać, przeczekać noc, kiedy miała być zamieć i ruszyć rano i właśnie taki plan miałem w głowie. Musieliśmy zachować szczególną ostrożność gdy powoli skradaliśmy się do magazynu, dostrzegłem, że jedno okno jest lekko uchylone. Stanąłem na dwóch łapach i zajrzałem do środka, po czym szybko opadłem na cztery łapy.
— Nie jest dobrze — szepnąłem.
— Co tam widziałeś?
— Jest ich tam jak mrówek.
— Mówiłam Ci, że to zły pomysł.
— Ciszej, bo nas usłyszą.
— I co teraz? — spytała.
— Jak to co, wchodzimy, ale innym wyjściem.
— Pogrzało Cię!
W tym momencie zaczął wiać silny wiatr, a z nieba padał grad. Zamarznięte bryłki okrągłego lodu boleśnie uderzały w nas, ale robiły przy okazji dużo hałasu, co mogło ułatwić nam włamanie na tereny obozu industrii. Szukając innego wejścia, omal nie wpadliśmy na strażnika. Cudem udało nam się szybko cofnąć. Po kilku głębokich oddechach znowu poczułem, jak to wszystko mrozi mi krew w żyłach. Kochałem to uczcie, ale tym razem robiłem to dla Mięty, która naprawdę miała już dosyć tej zimnej pogody. W końcu udało mi się, znalazłem kilka wybitych cegiełek.
— Tędy — szepnąłem i prześlizgnąłem się przez otwór, miałem z tym lekki problem, oczywiście Mięta zrobiła to z dużo większą gracją, ale była ode mnie mniejsza i szczuplejsza. Od razu poczuliśmy znaczną różnicę temperatury. Powoli skradałem się między pułkami tak, aby nikt nas nie usłyszał, ani nie wyczuł. Znalazłem idealne miejsce, przy jednym z okien gdzie w razie potrzeby ucieczki mogliśmy szybko się ewakuować.
— Co teraz ?
— Przeczekamy tutaj noc, z samego rana ruszamy.
— O ile nas nikt nie znajdzie — mruknęła.
Nagle olśniło mnie, na półce stał wielki karton, podszedłem do niego, na nasze szczęście był pusty.
— Wskakuj, tutaj się prześpimy, zmieścimy się oboje bez problemu.
Mięta spojrzała na mnie, jakbym totalnie stracił rozum, a przecież sama nabywała mnie mysim móżdżkiem. Jeśli zamierzała się teraz ze mną sprzeczać, to był naprawdę kiepski pomysł. Ja już starłem się nawet nie oddychać głośno, a jeśli jej nerwy puszczą i zacznie ze mną się tutaj przepychać, to na pewno nas ktoś zgarnie, a my potrzebujemy tylko dożyć ranka. Patrzyłem na nią poważnym wzrokiem, ja naprawdę nie żartowałem teraz z tą kryjówką w kartonie na jednej z półek magazynu. Nie wiem, co ona sobie wyobrażała w głowie, bo jej mina była strasznie zniesmaczona, ja wiem, że spanie z obcym w kartonie to jest szczyt wszystkiego. Może ona myślała, że ja ją wkręcam, albo, że może jej coś zrobię. No nie, błagam, mam nadzieję, że ona tak nie myśli, że rozumie to, iż bym jej tego nigdy nie zaproponował gdyby nie ta mało przyjemna sytuacje. Tak wiem, nie musi mi przypominać, że to ja nas w to wszystko wpakowałem jak zawsze jam Dym winny. Sekundy mijały, serce waliło mi coraz bardziej, wiem, że sam chciałem adrenaliny, ale nie jestem zwolennikiem przemocy i bardzo pragnąłem uniknąć tutaj choćby najmniejszego rozlewu krwi. Oczywiście gdym musiał stanąć w swojej i Mięty obronie to bym walczył do upadłego, ale może nie będę musiał, bo Mięta się zgodzi na tę głupią kryjówkę i wytrzymamy do rana. 
<Mięto?>
[1002 słowa: Dym otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz