14 stycznia 2021

Od Mięty CD Dymu

Suczka warknęła na niego i ruszyła szybkim krokiem w stronę swoich terenów. Ona nie miała zbytnio jakiś zaprzeczeń co do tego aby wyjść poza swoje tereny, ale bardziej ją przerażał pomysł o tym że może być jakiś partol, lub ktoś złapał. Ma prawo iść gdzie chce, no ale gdyby ktoś ją właśnie złapał to byłoby gorzej. A tym bardziej z Dymkiem! Na co ona się zgodziła? Plus, czemu ona go nazywała czasami Dymkiem? Takie ładne zdrobnienie. Po chwili obejrzała się za psem, który idzie za nią.
— Masz jeszcze jakieś pomysły? — warknęła znowu na niego, raczej go nie przestraszy czy coś, bardziej chodziło jej o to, że zobaczy że ją zdenerwował. Wyprowadził ją już z tego dobrego humoru, oczywiście, bo czemu nie? Kiedy widziała, że Dym już otwiera pysk, od razu wiedziała, że na pewno jakiś ma. No oczywiście, jeszcze czego. Dobrze, rozumiała że może on po prostu chciał iść na tereny swojego byłego klanu, czyli Flumine, ale żeby jeszcze ją do tego ciągnąć? Niedoczekanie. Ona jakoś się nie rwała, aby ruszyć na tereny swojego byłego klanu, bo przecież nie chciała go spotkać, a co on na to? Wyprowadza ją na tereny właśnie tego klanu. Odwróciła od niego pysk widząc że Dym już ją wyprzedza, co w nim nagle tyle energii? Suczka znała te tereny, więc wiedziała gdzie iść, a Dymek chce co zrobić? Pokazać, że też je zna? Że wie jak wrócić? Jasne, niech tylko spróbuje, a jak mu się uda, to będzie zdziwiona. Negatywnie zdziwiona, nie dość że prawie ich złapali, to jeszcze nie pokaże nic czy coś takiego. To prawda, mniej więcej znała tereny innych klanów, bo spacerki sobie małe czasami urządzała. No ale żeby pies też tak robił? A tym bardziej pokazywał jej, że też zna je? Chociaż też podziwiała go choć trochę, że ją… obronił? Przed tym Dwunożnym, ona sama by przecież nie umiała prawie nic zrobić. Co właśnie też zdziwiło Miętę, teraz akurat pozytywnie. Przekręciła w pysk w prawą stronę, po czym chrząknęła.
— No i jak, znalazłeś drogę, czy nie? — burknęła niezadowolona i się zatrzymała. Dymek niedługo zrobił to samo i spojrzał na nią.
— Oczywiście — powiedział z dumą, wypinając lekko tą swoją nawet umięśnioną pierś. Phi. Gdyby Mięta mu nie pokazała, gdzie idzie, to by nie znalazł drogi… chyba. Może znał te tereny.
— No to prowadź, jakże wielki wojowniku — powiedziała z pogardą, i gdy już miała ruszyć, Dymek się odezwał.
— Mięto no, przecież nie stało się nic złego, będzie jeszcze lepiej. Uwierz mi — odezwał się. Jeszcze chce Miętę tu uspokajać? No oczywiście tego brakowało. Podeszła bliżej psa, patrząc na jego pysk, a Dymek musiał aż zniżyć wzrok, aby na nią spojrzeć. Można powiedzieć, że to trochę komicznie wyglądało, jak w porównaniu do niego, taka suczka podchodzi do psa, prawie że dotykając samym pyskiem jego sierści na klatce piersiowej.
— A teraz mnie posłuchaj! — zaczęła warkotem, marszcząc brwi. — Prawie zostaliśmy złapani, jesteśmy na terenie innego klanu, gdzie nagle może ktoś wyskoczyć, nie dość że przez Ciebie teraz nie mam humoru, to jeszcze mówisz, że będzie jeszcze lepiej? Czy ty siebie słyszysz, mysi móżdżku? — zakończyła już mniej warcząc, ale od niej bił właśnie chłód.
W końcu dostrzegła, że jest za blisko niego, więc jej złość momentalnie zastąpiło zawstydzenie i cofnęła się od niego o kilka ogonów lisa. Chrząknęła, próbując się lekko uspokoić. A co Dymek zrobił? Po prostu stał jak wryty, jakby analizował słowa Mięty, możliwe że trochę za ostro pojechała? No ale dla Mięty to było za mało.
— Do tego jeszcze nie jestem pewna, czy na pewno wiesz, jak wrócić… — powiedziała to już ciszej, zniżając wzrok, jednak nadal ze swoim grymasem. Oczywiście, ona wiedziała jak wrócić, ale skoro on chciał prowadzić, to nie będzie mu zabraniać, będzie miała tylko więcej do powiedzenia mu, jak się znowu zgubią. W mieście suczka nie wiedziała, gdzie ma iść, tak kompletnie, a on wiedział, a tu nagle teraz, kiedy ona coś wie, to on chce prowadzić, droga wolna. Jak tylko jakiś potwór go zabije, to na pewno nie będzie ona zadowolona. Podniosła wzrok na niego. Czy on się z niej śmiał? Czy tak naprawdę on się najzwyczajniej w świecie z niej śmiał? Przyjrzała mu się, no ewidentnie się śmiał z niej…. Co za mysi móżdżek, jak wcześniej był rozkojarzony, to teraz on co robił? Po prostu się śmiał! Co ona takiego zrobiła że się z niej śmiał?
— Czego się śmiejesz? — powiedziała to już bardziej… zaciekawiona, tak. Zaciekawiona, chociaż i tak była w złym humorze, to nie mogła zaprzeczyć, że śmiech był czasami zaraźliwy, że samej jej się chciało śmiać. Kiedy już Mięta miała się uśmiechać to Dym przestał się śmiać, całe szczęście! Pokazałaby tylko, że ją rozśmieszył, lub coś gorszego.
— Z ciebie — rzucił szybko Dymek i powoli już przestawał się śmiać.
Przy pysku psa pojawiała się co jakiś czas biały dym jak mówił. A przy Mięcie tego nie było… może dlatego że była teraz zimna, a nie jakaś ciepła czy coś takiego, marzła nadal przecież…. Po chwili zastanowienia doszła do wniosku że to do niego pasuje, a tym bardziej do jego imienia! Machnęła ogonem i widząc że Dym otwiera pysk czeka w wielkiej niecierpliwości.
— Wiem, że wyszło jak wyszło, ale zobacz to z innej perspektywy. Jest przygoda! To chyba lepsze, niż siedzenie w obozie i się grzanie? — Mięta już otworzyła pysk, aby zaprzeczyć, ale Dymek nie dał jej nawet zacząć swojej wypowiedzi, tylko kontynuował. — No właśnie, też tak uważam, dlatego nie marudź, i idziemy. — urwał i już miał iść, kiedy jeszcze dopowiedział. — A drogę znam, spokojnie — zapewnił ją pies i ruszył dosyć szybkim krokiem.
A co ona miała powiedzieć? A no nic powiedzieć nie mogła, bo przecież nie dał jej dokończyć. Ale z drugiej strony znowu miała powód do dumy, potrafi się przyznać do błędu, co ją trochę też zaskoczyło. Ona by nie potrafiła się zbytnio przyznać, czy przeprosić kogoś. Tak się zamyśliła, że nie zauważyła, jak Dym nagle stanął przed nią. 
— Idziesz? — spytał lekko rozśmieszony tym, że Mięta stała jak wryta. Prawie podskoczyła w miejscu i podniosła wzrok na jego pysk. Skuliła się przez chwilę przestraszona, jednak po chwili chrząknęła i się wyprostowała. 
— Tak… tak… — powiedziała prawie do siebie, próbując też siebie przekonać do tego. Ruszyła wolnym krokiem dosyć, co pewnie też się nie spodobało mu, bo po chwili, gdy już miał wyprzedzać suczkę, idzie z nią krok w krok. Mięta patrzyła przez chwilę w ziemię. No niby to była jakaś przygoda, ale nie chciała też, aby on zauważył że jej się ta przygoda podobała czy coś. Bo jej się przecież nie podobała. Podniosła wzrok rozglądając się, gdzie już są, ale zauważyła Dymka obok siebie, przez co się znowu przestraszyła i aż przewróciła się na śnieg, odskakując.
— A czy ty musisz mnie tak straszyć? — warknęła cicho, jakby do siebie. Ale pies przecież nie robił nic złego, po prostu szedł. I teraz pokazał się jej ten zły humor, gdzie wszystko na innych zwalała. Przewróciła się na brzuch, widząc że Dym podszedł do niej.
— Ale przecież ja nic nie robię — zaprotestował i schylił łeb, aby ją szturchnąć w bok.
Mięta odwróciła szybko do niego pysk zanim to jeszcze zrobił. W końcu oczywiście Dymek dokonał swojego i ją szturchnął. Dzięki temu śniegu to jeszcze bardziej było jej zimno, tak samo jak jej skóra. Po chwili, oczywiście Mięta musiała wstać. Dym lekko jej w tym pomógł bo otrzepał ją z tego śniegu, chociaż trochę. Od razu gdy wstała, burknęła coś niezrozumiałego i przeszły ją dreszcze. 
— No mówiłem, że ci zimno! — powiedział przewracając oczami Dymek i tym samym przypomniał Mięcie o tym, co się działo jeszcze na ich terenach. Wtedy to był dosyć spokój, a teraz? Lepiej nie mówić…
— No to naprawdę jesteś spostrzegawczy — burknęła cicho. Chociaż pamiętała, że wtedy zaprzeczała temu. Ale czemu miałaby teraz kłamać? No właśnie, skoro aż tak to po niej widać, to już nie miała co z tym zrobić. 
— Chodźmy! Jak się rozruszasz, to będzie ci cieplej — zaproponował jej. Ale jak to Mięta, musiała się nie zgodzić.
— W twoich snach! Nie zamierzam biec! Jest strasznie zimnooo… — burknęła, przedłużając ostatni wyraz. — Nie, łapy mnie bolą, nie będę biegać — zaprotestowała i otrzepała się ponownie, chociaż nic na sobie nie miała, to bardziej chciała się otrzepać z mrozu. Podniosła znowu na niego wzrok. 
— A czy myślisz, że miałam na myśli bieganie? Po prostu chodźmy już — powiedział Dymek, oczywiście było widać w jego oczach, że… nie chce, aby marzła.
Tak, tyle wystarczy. Po prostu było widać troskę. A przecież nie chciała czyjś litości czy coś. Phi! Jeszcze tego brakowało aby ktoś by się tu nad nią litował, ona dobrze sobie da radę przecież. Nie jest jakimś szczeniakiem!
— Nie patrz tak na mnie, to po pierwsze — powiedziała dosyć stanowczo i się wyprostowała. — A po drugie, ja sobie dam radę, więc nie musisz mi tu mówić, że jest mi zimno czy coś — rzuciła jeszcze szybko.
Oczywiście, Mięta była zmienna więc co się dziwić, że wcześniej powiedziała, że jest spostrzegawczy, a teraz, że jej nie jest zimno.
— No ale mówiłaś że jest Ci zimno — zaprotestował jeszcze i w tym momencie przywiał dosyć zimny wiatr. Nie ruszyło to chyba za bardzo nim, ale nią? Od razu się skuliła trochę. Co oczywiście zauważył nasz spostrzegawczy Dymek i od razu przewrócił oczami. — A to dowód.
— Ja ci dam zaraz dowód…. — burknęła niezadowolona i się wyprostowała znowu. Zanim zdążyła jeszcze coś dodać, Dym ruszył dalej, a ona musiała iść dalej za nim. Oczywiście zauważyła po chwili, że idą w stronę magazynu… Nie, nie, nie! Zatrzymała się i prawie zaorała w śnieg przez to, bo szli dosyć szybko.
— Walnąłeś się w głowę?! — warknęła znowu na niego zdenerwowana. On za to się spokojnie zatrzymał i odwrócił się do niej, jak by już się przyzwyczaił do jej wściekłości, czy zmienności. 
— Będzie tam cieplej — zapewnił ją i postąpił krok w stronę magazynu.
— Nie będzie i koniec, nie idziemy tam, i nie, nie! — zaprotestowała i cofnęła się o krok. Dym przewrócił oczami podchodzi do niej bliżej.
— Idziemy tam.
— Nie.
— Tak.
— Nie.
— Dobra, koniec, bo to do niczego nie doprowadzi — rzucił szybko Dymek próbując chyba wymyślić argument, który ją przekona. — Ty tu prędzej z zimna mi tu umrzesz, a ja przecież nie chcę, abyś cierpiała — powiedział w końcu, jak by to była wymówka. No oczywiście.
— Tym chcesz mnie przekonać? Jasne, super. Jak ty to powiedziałeś, wolę zginąć z wyczerpania, niż z nudów? To tak samo ja wolę umrzeć z zimna, niż tam iść! — syknęła suczka, no zaczęła niestety być coraz bardziej toksyczna co do niego. Wzięła zimne powietrze w pysk, co było złym pomysłem, bo od razu tego pożałowała i skierowała pysk ku ziemi. A co zrobił pies w tej sytuacji? Westchnął tylko. No oczywiście, można powiedzieć, że powoli miał jej dosyć, rzucił w nią śniegiem, chociaż to chyba było z nudów. To ją jeszcze bardziej podrażniło i go przewróciła, chociaż nie miała aż tyle siły, to był to atak z zaskoczenia więc jej się udało. Wsypała go w śnieg i burknęła pod nosem. No oczywiście, jeszcze będą się tu bawić w jakieś przepychanki. Do czego to doszło? Żeby Mięta musiała nakrzyczeć na jakiegoś wojownika, to prędzej spodziewała się, że Dymek jej tu zaraz wybuchnie czy coś, a on był chyba zbyt bardzo wyrozumiały co do niej, przez co też pozwalała sobie na coraz więcej. A co zrobił nasz towarzysz? Wstał szybko i się otrzepał z śniegu, przysypując przy okazji ją też. Fuknęła niezadowolona i spojrzała na niego. Co niby jeszcze on wymyśli? Może postanowi poprowadzić ją znowu do magazynu i się pokłócą? A może pomyśli że Mięta chce się pobawić czy coś takiego? Równie dobrze przecież może uznać, że już za bardzo ją zdenerwował i poprowadzi ją do starych blokowisk? Jest dosyć dużo możliwości, a którą wybierze Dymek…? Czemu Mięta ciągle nazywa go Dymkiem? Dobrze, bo to ładne zdrobnienie ale mogłaby przestać… chociaż do niego to pasuje. Nawet jeśli on tak nie uważa. To i tak ona będzie tak twierdzić. Bo czemu nie? W końcu jest młodszy od niej, ale równie dobrze wyższy, więc wtedy pasuje Dym… A czemu Mięta znowu się zamyśliła nad jego imieniem?! Powinna przestać, tak, to będzie dobry pomysł. 
<Dym?>
[1987 słów: Mięta otrzymuje 19 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz