22 stycznia 2021

Od Irysowego Serca CD Klematisa (Klematisowego Korzenia)

Przez następne dni życie Irysowego Serca opierało się na próbach uspokojenia kołaczącego serca. Złośliwy narząd bił w jej piersi tak mocno, jakby próbował ją wydać przed współklanowiczami, a suka zastanawiała się, czy słyszą każde jego uderzenie tak głośno, jak ona sama.
Nie musieli. Po raz kolejny wróciła dopiero rankiem, na swojej sierści wnosząc do obozu zapach Klematisa i własnych emocji. Przywódczyni, niech Gwiezdnym będą dzięki, zdawała się tego nie zauważać, a przynajmniej takie wywoływała wrażenie. Nakrapiana Gwiazda i jej zastępczyni toczyły ze sobą mentalną rozgrywkę w pokera, a jak wiadomo, w pokerze trzeba zachować kamienną twarz. Rozmawiały tylko o sprawach klanu i zbliżającym się zgromadzeniu. Inne wymiany słów zdawały się zbędne.
A reszta klanu? Czuła ich spojrzenia na sobie, zaciekawiony wzrok, przez który miała wrażenie, iż na nowo stała się cholernym szczeniakiem. Cały jej zdrowy rozsądek po raz kolejny uderzał ją w pysk za jej idiotyczne decyzje, a serce przypominało mu, żeby łaskawie zamknął mordę.
Korzeń te kilka dób wciąż spędzał na terenie Bezgwiezdnych. Miedzianowłosa wiedziała, że ma pewnie jeszcze sporo spraw do załatwienia, a jednak nie mogła pozbyć się ścisku z żołądka. Co, jeśli to wszystko było tylko kłamstwem? Decyzja Klema była zbyt nagła, zbyt niespodziewana… Może tak naprawdę nigdy nie planował opuszczać zgrai psich ateistów? Jeśli tak, to kto mógłby go za to winić? Na pewno nie Irysowe Serce.
W tych chwilach zwątpienia jej umysł wracał zawsze do wspomnienia ich ostatniego wspólnego wieczoru. Wtedy po skórze suczki rozlewało się przyjemne ciepło, a ona sama próbowała powstrzymać zawstydzenie.
Nie, Korzeń zdecydowanie nie zostawiłby jej po… czymś takim.
Pozostawało jej oczekiwanie, oczekiwanie ciągnące się niczym kleiste śmieci Dwunogów przyklejone do chodników centrum i wypełnione wątpliwościami. Tak naprawdę zastępczyni dobrze wiedziała, że równe niezadowolenie wywołałaby u niej ponowna rozłąka z rudzielcem, jak i podjęcie przez niego decyzji, której później by pożałował. Jeśli miałby kiedykolwiek czuć, że wybrał źle, Irysowe Serce wolałaby, żeby nigdy do niej nie wracał. Powróciłaby do swoich wieczorów pod mostem, gdzie na próżno można było szukać drugiej psiej duszy, a do uszu docierał jedynie szum wody. Zostałby klan i ona, i poświęcanie się tylko jemu, aż zabraknie jej tchu. Czy byłaby szczęśliwa? Odpowiedź na to pytanie nie była konieczna, dlatego Rysa zadawała sobie następne: czy on byłby szczęśliwy?
Tego nie wiedziała.
***
Ostatniej nocy sen nie był dla niej łaskawy. Udało jej się zaznać odpoczynku dopiero, gdy księżyc był już wysoko, a zamiast wstać równo z promieniami słońca, przykryła oczy starą szmatą, w chęci przespania choćby i chwili dłużej.
Obudził ją gwar przed Opuszczonym domem, docierający aż do legowiska wojowników zapach wielu zmieszanych ze sobą emocji i przytłumione głosy. Przeciągnęła się i podreptała do drzwi, gdzie zebrał się już prawie cały klan, ciekawie wyglądając zza framugi.
Zanim udało jej się dojrzeć rude, tak dobrze znane jej futro, poczuła szturchnięcie w bark i obróciła głowę w prawo.
No jasne, Burzowe Gardło.
— Oj, Irysko, Korzeń chyba bardzo się za tobą stęsknił — parsknął (w swoim mniemaniu) cicho, lecz jego słowa były doskonale słyszalne. Część wojowników na chwilę spuściła wzrok z liderki i gościa, by spojrzeć na podpalanego wojownika. Irysowe Serce poczuła wstyd na swojej drżącej skórze, ale mimo to nie umiała powstrzymać ogona wesoło uderzającego na boki.
Wrócił.
Jego pytanie na moment odebrało liderce zdolność mowy. Wlepiła w niego spojrzenie miodowych oczu, zaskoczona zasłyszanymi słowami.
— Dlaczego miałabym to zrobić, Klematisie?
— Ponieważ — Nabrał powietrza w płuca tak głośno, jakby zaraz miał się udusić. — urodziłem się w tym klanie. I, jeśli wyrazisz na to zgodę, chciałbym znów nazywać się Wodnym.
Słysząc wyłącznie ciszę, kontynuował:
— Spaliśmy w jednym legowisku, Nakrapiana Gwiazdo. Już nie pamiętasz, jak jako starsza uczennica mówiłaś mi, żebym zamknął jadaczkę?
— Klematisie. — Po raz kolejny wymówiła jego nowe imię, powoli artykułując każdą zawartą w nim zgłoskę. Nim zdążyła jednak powiedziała coś więcej, u jej boku pojawiła się miedzianowłosa.
— Nakrapiana Gwiazdo, czy możemy porozmawiać?
Liderka spojrzała na nią ciepło. Irysowe Serce nie miała pojęcia, dlaczego.
— Słucham.
Odetchnęła głęboko i rozejrzała się dookoła. Oczy wszystkich członków klanu były skupione na niej i dwójce psów obok. Musiała uważać.
— Znasz Klematisa… to znaczy, Korzenia. — Poprawiła się, na co przywódczyni zareagowała zdziwieniem. — I zna go większość wojowników Flumine, prawda? 
— Irysowe Serce, nie widzę powiązania.
— Przyjęliśmy Opala, chociaż wcale nie urodził się w naszym klanie. Był tylko znalezionym w tym domu szczeniakiem. A teraz — mówiąc te słowa, odwróciła się do brązowego psa — jest wspaniałym wojownikiem, chociaż wcale nie urodził się w klanie. To samo Wojownicza Łapa i Odważny Kieł. Pozwoliliśmy im zostać, chociaż nie mieli w sobie krwi wojowników. Korzeń mimo wszystko jest jednym z nas. Tym bardziej nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy mu odmówić.
— Ja widzę — powiedziała sucho liderka, choć jej głos delikatnie się łamał. — Zdradził nas. Zostawił nas. Myślałam, że sama masz mu to za złe, Irysowe Serce.
— Zostawiłem Wodnych, ale nigdy ich nie zdradziłem. Jeśli uważasz, że nie należy mi się druga szansa, Nakrapiana Gwiazdo, po prostu mi to powiedz. — Pojedynek na wzrok między dwójką tym razem nie był już tak zacięty.
— To nadal nasz dzieciok, nie? — Tubalny głos Burzowego Futra sprawił, że cały klan zwrócił się w jego stronę, a miedzianowłosa mimo wzrastającego poziomu stresu parsknęła cichym śmiechem. — Ja tam nie mam problemu z tym, żeby zaś spał w legowisku wojowników. Nie będzie się tu chociaż trzaskał co tydzień i udawał, że wcale se do nas nie przylazł.
— Muszę to przemyśleć, Klematisie. I porozmawiać z innymi — wydusiła z siebie liderka.
— Poczekam.
Zostawili go na zewnątrz, kierując się do środka. Nakrapiana Gwiazda poprosiła medyka i zastępczynię, która wciąż nie umiała się uspokoić, do siebie. Usiedli w osobnym pokoju i przymknęli drzwi, choć dobrze wiedzieli, że reszta klanu czeka tuż za nimi, niecierpliwie podsłuchując.
— Irysowe Serce, czy naprawdę myślisz, że to dobra decyzja?
Zanim się odezwała, wlepiła groźne spojrzenie w Podgrzybkową Sierść. Ani słowa, przekazała mu telepatycznie, z nadzieją, że szczurowaty medyk zrozumie, co ma na myśli. 
— Nie popełniłaś nigdy błędu, Nakrapiana Gwiazdo? Ja popełniłam. — Nie mogła przekonywać liderki do przyjęcia Klematisa i jednocześnie wspomnieć o swojej relacji z nim. To byłoby samobójstwem, a tym samym zniszczeniem wszelkich szans na ponowne przyjęcie rudzielca. Konieczne było tu bycie… możliwie bezstronną. — Myślę, że skoro przyszedł tu sam, prosić cię o to, to znaczy że naprawdę mu zależy. Przecież wojownicy mogą zaatakować go w każdej chwili. — Wzdrygnęła się na tą myśl i wysłała błaganie do Gwiezdnych, aby liderka nie zauważyła jej nerwowej reakcji.
— Podgrzybkowa Sierści?
Szczuropies przestąpił z lapy na łapę.
— Gdyby Gwiezdni mieli coś przeciwko, zesłaliby mi znak.
Spędzili w milczeniu kilka uderzeń serca. Nakrapiana Gwiazda westchnęła, a oczy zastępczyni zabłyszczały.
— Uznajmy, że skoro urodził się we Flumine i nie skrzywdził nikogo z naszego klanu, ma prawo do powrotu. 
Miedzianowłosa dotknęła jej boku nosem w geście szacunku i podziękowania, od razu czując ciepło jej wielokolorowej sierści.
***
Czas płynął powoli, a jednak wydarzyło się dziś tak wiele.
Irysowe Serce stała na drewnianej podłodze w samym środku obozu, z nerwowo drżącym ogonem i dumnym spojrzeniem skupionym na Klematisie. Pies stał pewnie, otoczony wianuszkiem członków klanu. Jasnymi pazurami stukał po podłożu, rytmicznie poruszając łapą.
Łaciata liderka zwinnym skokiem dostała się na prostokątny stół i zaczęła przemawiać do klanu. Zastępczyni posłała jej delikatny uśmiech, co tamta od razu zauważyła i z zadowoleniem uniosła uszy. 
— Podejdź tu, Klematisie. — Spojrzała na psa i odczekała chwilę, nim ten wspiął się na brązowy i nieco zakurzony blat. — Postanowiłeś wrócić do klanu, w którym się urodziłeś. Wzywam wojowniczych przodków, aby spojrzeli na ciebie i zaakceptowali twoją decyzję.
Na chwilę pośród wszystkich członków Flumine zapadło milczenie, nieprzerwane nawet przez sapnięcia Burzowego Gardła. W tej ciszy Irysowe Serce wyraźnie słyszała swój urywany oddech i miarowe pompowanie przez serce krwi. Wszyscy oczekiwali na dalsze słowa przywódczyni.
— Mocą Coelum nadaję ci nowe imię wojownika. Od dziś będziesz znany jako Klematisowy Korzeń. 
Gdy nosy Korzenia i liderki Wodnych zetknęły się, przejmująca cisza wybuchła niczym ogromna piniata, przeradzając się w gwar. Członkowie Flumine rozszumieli się, a nowonadane imię byłego lidera Bezgwiezdnych rozbrzmiewało w całym obozie, odbijając się od ścian.
Burzowe Futro uderzający rudzielca w bark, aż ten prawie się wywraca, Słoneczny Pysk z ogonem latającym na boki z radości, a gdzieś w głębi całego tego zamieszania Irysowe Serce, z łapami przylgniętymi do podłoża niczym przyklejonymi najmocniejszym klejem. Jej serce wyrywało się do przodu, by podbiec, wtulić się, gratulować, ale nie potrafiła się ruszyć. Już? Naprawdę? Czy to nie było zbyt proste? Nie potrafiła w to uwierzyć.
Nie musiała podchodzić. Gdy tylko Klemowi udało się przedrzeć przez rozradowany tłum, stanął tuż przed nią i uśmiechnął się, uśmiechnął tak jak zawsze, sprawiając, że Irysowe Serce na nowo wypełnił spokój.
— Cześć, Irysko. 
Próba powstrzymania łez nie powiodła się pomyślnie, ale nie mogłaby przejmować się mniej. Przylgnęła do rudej sierści, ukrywając się od spojrzeń reszty klanu. 
Choć go nie zauważyła, dosięgnął ją wzrok przywódczyni, nagle pełen strachu i smutku. Klan rozszedł się, każdy w swoją stronę. W pustym pokoju została tylko Nakrapiana Gwiazda, wciąż usadowiona na drewnianym stole niczym martwa rzeźba stojąca w muzeum.
A Irysowe Serce mogła dziś po raz pierwszy urzeczywistnić swój conocny sen i, gdy księżyc na nowo pojawił się na niebie, zamiast wciskać się sama w swój żałosny kącik, przytuliła się do splątanej sierści Korzenia.
cough cough powodzenia klemuś>
[1502 słowa: Irysowe Serce otrzymuje 15 Punktów Doświadczenia; Klematis dołącza do Flumine i otrzymuje nowe imię]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz