Patrzę na miejsce, gdzie wcześniej był krwawnik. Kret, nawet nie wiem, jak to wygląda. Jednak, skoro zabrało zioło, to musi być złe. Gdybym mógł, to bym to coś zabił. Bez wahania normalnie, tylko problemem jest, że polować nie umiem. Poproszę Borsuczka, a bardziej będę od niego wymagał. Tylko nie wiem, czy on cokolwiek będzie wiedział.
— To co będziemy dalej zbierać? — pytam się miło. Mam nadzieję, że nie uzna mnie za jakiegoś niemiłego, czy coś. Przecież nie jestem taki zły, szczególnie że jest starsza i mądra. Wymaga szacunku.
— Dziki czosnek powinien rosnąć niedaleko, może kret tego nie zabierze — ostatnie słowa mentorka fuknęła trochę wkurzona. Nie moja wina, że nie chcę być brudny. Choć nie jest czarne i podobno nie widać brudu na nim, to jednak nie wytrzymałbym z brudnym. Do tego w ziemi! Ziemi! Robię głęboki oddech, jednak cieszę się, że nie uczę się na wojownika. Wtedy byłbym brudny często. A tutaj? Mentorka nawet się nie obraziła, że nie byłem chętny! I do tego żartuje, i mówi, że medycy żartują nawet częściej od wojowników.
— Rozumiem, a jak on ten wygląda? —Macham ogonem lekko. — Albo jak pachnie?
Jak może pachnieć czosnek? I jak wyglądać?
— Ma zielone liście, ale sam czosnek rośnie pod ziemią. Pachnie bardzo mocno i intensywnie, będzie dało się go odróżnić jeśli chodzi o zapach — mówi spokojniej Ciemny Kieł. Mocny zapach? No dobrze, to poszukać będzie warto. Znalezienie jego może przy mocnej pomocy brązowej nie powinno być trudne. Tylko jak? Będzie trzeba wykopać to, czyli pobrudzę się. Wzdycham znowu na myśl, że będę musiał się ubrudzić. Potem się umyję, jestem w końcu godnym uczniem medyka. Kiwam głową na znak zgody. Brązowooka odchodzi w pewnie. Otwieram pyszczek i próbuje wywąchać jakiś ostry zapach. Pachnie tylko jak wcześniej, wtedy mentorka mówiła, że to Wiewiórka jakaś. Jedzenie, czyli coś, co mnie nie obchodzi. Zamykam pyszczek i podbiegam do niej. Nie czuje nic co, by mocno unosiło się w powietrzu.
— A po co nam ten cały czosnek? — pytam po kilku uderzeniach serca. Na pewno na coś, bo inaczej byśmy na niego czasu nie tracili. Prawda?
— Wyciąga toksyny po ugryzieniu szczurów, inaczej zapobiega infekcją — opowiada pewnie ciemna medyczka. Szczurów? Nie widziałem takiego czegoś, jednak musi być niebezpieczne, skoro potrzebne są po ugryzieniu zioła. A co jak wiewiórka, by kogoś ugryzie? Wtedy też są potrzebne zioła albo jak ktoś byłby głupi i ugryzł mądrego, to wtedy ta głupota przechodzi? Możliwe to, by było, czyli pół klanu pogryzły głupie psy. Okropieństwo. Dobrze, że mnie nie ugryzł. Wciągam powietrze, coś bardzo mocno pachnie. To ten czosnek? Podchodzę do roślinki za zapachem, medyczka też do niej podchodzi.
— To czosnek? — Pokazuję ogonem na roślinkę.
— Tak, trzeba go teraz wykopać — odpowiada po chwili. Wzdycham cicho i macham nerwowo ogonem. Spokojniej, tylko się ubrudzisz. Zaczynam wykopywać niechętnie roślinę. Tylko niech tym razem kret nam nie zabierze. Po kilkunastu uderzeniach serca wykopałem do końca roślinę.
— Co teraz robimy? — Uśmiecham się niechętnie. Mam brudne łapy, fuu. Potem muszę je wyczyścić.
<Ciemny Kle?>
[486 słów: Lisia Łapa otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia i 2 punkty do treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz