To dziś! Macham lekko zdenerwowany ogonem. Ciemny Kieł opowiedziała mi o nim troszkę. Są tam podobno medycy ze wszystkich klanów, i ich uczniowie. Podobno medycy są ponad klanowe granice i ich spory.
— Dziś poznam uczniów medyków z innych klanów i medyków też — mamroczę pod nosem, podnosząc roślinkę. Wrotycz, mentorka opowiadała mi o nim. Ładne są, żółte małe kwiatki. — Mam pytanie, nie pamiętam zbytnio. Na co jest Wrotycz?
— Na kaszel, łagodzi też ból gardła oraz leczy zatrucia i rany. Tylko pamiętaj, go się podaje mało. Inaczej jego skutki nie będą przyjemne — mówi pewnie. Czyli kaszel, jest bardzo przydatna w takim razie. Na razie nie ma żadnej choroby czy epidemii. Mentorka odpowiadała mi o nich.
— Dziękuję, zapomniałem znowu niestety. — Uśmiecham się do medyczki. Ostatnie treningi były dość przyjemne. Nauka o cudownych ziołach! Zioła się cudowne. Szkoda trochę, że nikt nie choruję, nie mam się na kim uczyć! Żałuję. Może powinienem inaczej na to patrzeć? „Na szczęście nikt nie ma problemów zdrowotnych i nie umiera” chyba to tak powinno wyglądać.
***
Rozglądam się przerażony lekko. Nie mogę się bać, co, by Borsucza Łapa powiedział?! Że jego brat boi się innych medyków! Rozglądam się, dużo tutaj psów. Jeden wygląda na dość młodego, a może ona? Nie wiem.
— Nie bój się, nikt tutaj nie gryzie — mówi lekko uśmiechnięta Ciemny Kieł.
— Wcale się nie boję — odpowiadam suczce. Siadam obok niej na niedaleko innych psów medyków. Medycy zaczynają sobie rozmawiać między sobą, powinienem ich słuchać, jednak nie mam zamiaru. Patrzę znudzony w bok. Jakieś rozmowy o nudnych ziołach. Po co oni sobie zadają retoryczne pytania? „Czy wszystko dobrze u was w klanie?” Nie kurde, powiemy, że jest źle. Klan musi wyglądać na silny, nieważne co się dzieje!
Po długich rozmowach medyków (wcale nie takich długich jednak Liskowi się nudziło) podchodzimy wszyscy razem bliżej Płycizny. Chyba któryś medyk też mówi coś poważnego, nie słucham go. Po co? Nie będę się męczyć, zapamiętując ich imiona.
Patrzę na Ciemnego Kła. Będę oficjalnym uczniem medyka, czy Gwiazdni mnie uznają? Nie jestem idealnym psem … jednak lepszym od wielu innych!
— Lisia Łapo, czy życzysz sobie dostąpić udziału w tajemnicach Coelum jako medyk? — mówi poważnie mentorka. Czy chcę? Oczywiście! Co ona sobie myśli? Że ja przez ten czas co uczyła mnie o ziołach i kodeksie medyka zniechęciłem się? Nie będę uczniem wojownika, musiałbym się brudzić! Fuuu.
— Tak — opowiadam pewnie. Wdech wydech, nie muszę się bać. Coelum mnie oceni, nikt inny nie ma prawa.
— Zatem podejdź. — Podchodzę do ciemnej medyczki. — Wojownicy Klanu Coelum, przedstawiam wam tego ucznia, który wybrał ścieżkę medyka. Obdarzacie go mądrością i wiedzą, żeby rozumiał wasze znaki i uzdrawiał swój klan zgodnie z waszą wolą. Połóż się tutaj i napij się wody z Płycizny. — Kiwam głowę na znak zgody. Będę dzielić sny! Z przodkami! Może mój ojciec jest między nimi wszystkimi? I patrzy na mnie dumny? Kładę się jak wszyscy medycy obok zatoczki i patrzę, co robią. Mam się napić wody, fuuu! Ktoś mógł tutaj zrobić kupę! Jednak ceremonia to ceremonia. Pije trochę wody z zatoczki. Okropieństwo. Patrzę na poczynania reszty medyków. Mam włożyć łapę do wody? Naprawdę? Wkładam niezadowolony łapę do wody i zamykam oczy. Czy dostanę jakiś sen?
Budzę się, gdzie ja jestem? Rozglądam się, co to ma znaczyć? Patrzę na rośliny, dużo ich. Do tego ładne są. Uśmiecham się pod nosem. Czemu rośliny zaczynają gnić? Robię krok w tył. Gniją, wszystkie gniją! Co to ma oznaczać?! Gwiezdni coś do mnie mają?! Przyglądam się przerażony rośliną. Przyglądam się nim, jedna z nich… jest z kamienia? Wciągam powietrze nosem. Pachnie… czymś dziwnym. Nie znam tego zapachu. Ta roślina, ona nie gnije. Jako jedyna nie niszczy się. Gwiezdni, co wy nam chcecie przekazać? Jakaś choroba? Czyjaś śmierć? Podobno to mogą zwiastować sny.
Otwieram oczy przerażony. Co to był za sen? Wszyscy mieli taki sam? Podnoszę się do siadu i rozglądam się. Inni medycy też się budzą. Boje się. Czyżby jedyna rzecz, która mnie przestraszyła do tej pory w życiu!? Okropne uczucie. Do tego jestem bezsilny! Nic nie zrobię! Nie uratuję własnej skóry przed tym „gniciem”. Patrzę na innych medyków. Chyba też są równie zdziwieni co ja.
***
Idę w kierunku obozu. Co przodkowie od nas chcą? Byłem grzecznym uczniem medyka! Uczę się grzecznie wszystkiego. Do tego miły jestem! Prawda? Zapytam się Stokrotki! A niech tylko odmówi! Znaczy, musi wyrazić swoją opinię.
— Ciemny Kle, co może oznaczać ten sen? Jak mamy go interpretować? — Patrzę na medyczkę.
— Nie wiem. — Rozszerzam oczy. Ona nie wie? Jak?! — Tylko pamiętaj, snem nie możesz się dzielić z nikim.
Kiwam głową na znak zgody. Szkoda, że nie mogę zapytać się nikogo innego co on, by uznał za ten sen. Wchodzę pewnie do obozu. Rozglądam się po obozie, większość psów śpi. Jutro zapytam się o to czy jestem dobrym psem! I tak na pewno odpowiedzą, że tak.
[785 słów: Lisia Łapa otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia i 6 Punktów Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz