Nie podobało mi się to, co się działo. Kiedy wielki pies przygniótł mamę, spanikowałam. Patrzyłam na to z podkulonym ogonem. Ale w momencie, w którym ją ugryzł, nie mogłam na to patrzeć. Dosłownie w chwili, gdy czarny pies wkroczył do akcji i zaczął uspokajać towarzystwo, ja podbiegałam już do psa przygniatającego moją mamę, odbijałam się od ziemi i wgryzałam mu w brzuch. Puścił ją zaskoczony. Chyba nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Nie wyglądał, jakby zrobiło mu to coś poza chwilowym szokiem. Prędko pozbył się mnie, uderzając brzuchem o ziemię. Pisnęłam zgnieciona przez wielkoluda i usiłowałam wydostać się stamtąd czym prędzej, powarkując.
— Oszalałeś? To szczeniak! — krzyknął któryś.
Niechętnie pozwolił mi się uwolnić, a ja błyskawicznie schowałam się za mamą i wystawiłam mu język z bezpiecznej odległości. Złota była spięta. Ja zresztą też.
— Wracając do poża…
— Ogień! — zdyszana suczka dobiegła do towarzystwa.
Wyglądała inaczej. Kiedy spoglądałam na jej pysk, tylko połowa wyglądała dobrze. Druga trochę mnie przestraszyła, ale nie chciałam pokazać mamie, że się boję. Chciałam, żeby była ze mnie dumna, że ma taką dzielną, odważną córkę. Trąciłam Złotą nosem.
— Mamo, co się tej pani stało? — spytałam cicho.
Samica przeniosła na mnie wzrok, a ja mimowolnie się wzdrygnęłam. Natychmiast obróciła pysk tak, że widziałam teraz tylko tę normalną stronę i zwróciła się do czarnego psa. Mama zaś chyba nie słyszała mojego pytania, bo nie odpowiadała.
— Dwunożny. Razem z Nocną Furią natknęliśmy się na ślady. Ułożył jakiś stos i podpalił go, podpalając też kawałek lasu — powiedziała, a czarny pies pokiwał głową.
— Gdzie jest Furia? — zapytał po chwili.
— Został przygaszać pożar.
Nagle do naszych uszu dotarło dziwne, nienaturalne wycie. Wszyscy obróciliśmy głowy w kierunku, z którego dochodził hałas.
— Mamo, czy to ogień tak wyje? — spytałam cicho.
— Ogień nie wyje — odparła chłodno. — Idziemy. Już. — Zaczęła popychać mnie w stronę, z której przyszłyśmy.
Kiedy odchodziłyśmy, czułam na sobie wrogi wzrok. Wolałam się nie odwracać. Przyspieszyłam kroku i wybiegłam przed mamę.
— Ani mi się waż gdziekolwiek odbiegać.
Skuliłam się odrobinę i zwolniłam tempa. Brzmiała na bardzo poważną i bardzo, bardzo złą na mnie z powodu tego, co się wydarzyło. A przecież sama powiedziała, że chciała pokazać mi Wielki Świat na zewnątrz. Nie rozumiałam też, dlaczego jednego dnia nie mogłam wychodzić, a drugiego mówiła, że to ja wybieram, czy mam przestrzegać zasad. Biała mówiła, że to bardzo ważne i więcej o kodeksie nauczę się, kiedy troszkę podrosnę, a teraz mam być grzeczną dziewczynką i słuchać się mam. Zerknęłam na Złoty Popiół. Wyglądała teraz, jakby nie chciała być dłużej moją mamą. Położyłam uszy po sobie i zamilkłam na resztę drogi.
Kolejne dni były trudne i bardzo ciche, szczególnie dla kogoś tak energicznego i gadatliwego, jak ja. Wiem, że mamy długo ze sobą rozmawiały poddenerwowanym tonem, ale byłam zbyt przejęta tym, co się stało, żeby podsłuchać. Nie męczyłam już Złotej tak bardzo, żeby się ze mną pobawiła, bo zawsze, jak tylko podchodziłam, miała taki bardzo zbolały wzrok. Jak Sosenka, kiedy drzazga weszła jej w łapę. Dzięki niej wiedziałam, czym jest drzazga. Płomienny Zachód nam powiedział. I mówił też, że możemy przychodzić do niego z każdą drzazgą w łapie. W każdym razie można stwierdzić, że pozwoliłam Złotej odpocząć od mojego towarzystwa i nie nachodziłam jej tak bardzo.
Zamiast tego wymknęłam się z Jazgotem. Ale przyłapała mnie Biała Zamieci i spotkanie się skończyło. To chyba było jakieś przeklęte, bo następne spotkanie zakończyło się znalezieniem martwego medyka. Czy to oznaczało, że Gwiezdni nie byli zadowoleni z powodu mojego wychodzenia? A może właśnie przeznaczonym mi było wyjść, żeby odnaleźć trupa? Przerażał mnie. Budziłam się co noc od tego traumatycznego wydarzenia i miałam problemy z ponownym zaśnięciem. Zapach i kolor krwi przerażał mnie do tego stopnia, że problematycznym stało się zbliżanie do stosu jedzenia. Tamtego dnia zostałam przesłuchana przez liderkę oraz zastępczynię. Na szczęście była przy mnie też Biała Zamieci, do której tuliłam się, wiedząc, że ona jedna ochroni mnie przed całym złem tego świata. I nie ucieknie jak Jazgot. Moją łapkę opatrzył dotychczasowy uczeń medyka, który potem został mentorem mojej siostry. I to nie z byle powodu. Został nim dlatego, że odbyła się ceremonia mianowania.
Denerwowałam się przed nią. Od tego paskudnego dnia, kiedy trafiłam na kałużę krwi i zobaczyłam roztrzaskany pysk Płomiennego Zachodu, nie odstępowałam Białej Zamieci na krok. A kiedy wychodziła gdzieś, chowałam się w sianie na tak długo, aż nie wracała. Przestałam się wymykać, przestałam sama wychodzić i nie jadłam, jeśli Białej nie było w zasięgu mojego wzroku. Czułam się przy niej bezpiecznie. Dbała o mnie i moje rodzeństwo. I chciała się bawić z nami! Między innymi dlatego ceremonia była dla mnie dużym szokiem. Cały klan zebrał się w okręgu. W środku natomiast stała nasza liderka, Orzechowa Gwiazda, oraz zastępczyni, Złoty Popiół. My także byliśmy wewnątrz koła. Orzechowa spojrzała na nas i zaczęła mówić.
— Cynamonko, Nieuchwytko, Sosenko, Krzemyku, Migotku. Jesteście z nami już sześć księżyców. Dziś zaczniecie swój trening. Cynamonko, wystąp.
Po tych słowach moja siostra wyszła odrobinę przed nas, natomiast liderka zaczęła zwracać się tylko do niej. Ciężko mi było opanować ekscytację, więc wbrew moim próbom uspokojenia go, mój ogon latał na prawo i lewo.
— Cynamonko, od dzisiaj aż do czasu, gdy zdobędziesz imię wojownika, będziesz nazywać się Cynamonowa Łapa. Twoim mentorem będzie Manaci Olbrzym.
Uśmiech na pysku Cynamonowej zrobił się jakby bledszy. Wymieniony wyżej pies podszedł.
— Zostajesz mentorem Cynamonowej Łapy. Manaci Olbrzymie, okazałeś się medykiem rozważnym i odpowiedzialnym. Na pewno przekażesz tej młodej uczennicy całą swoją wiedzę.
Cynamonowa Łapa i Manaci Olbrzym zetknęli się nosami, chociaż miałam wrażenie, że moja siostra nie była zachwycona z takiego obrotu spraw. Cały klan wykrzyknął nowe miano Cynamonowej.
— Nieuchwytko, wystąp. — Usłyszałam głos Orzechowej. Mój ogon mimowolnie poszedł znowu w ruch. Nie mogłam się doczekać tej chwili. — Nieuchwytko, od dzisiaj aż do czasu, gdy zdobędziesz imię wojownika, będziesz nazywać się Nieuchwytna Łapa. Twoją mentorką będzie Złoty Popiół.
Przez moment zamarłam, obawiając się, że Złota wcale nie będzie mnie chciała jako swojej uczennicy, ale z drugiej strony, to jest doskonała okazja, by pokazać jej, że wcale nie jestem taka zła. Dlatego postanowiłam. Będę najlepszą uczennicą, jaką zastępczyni mogłaby dostać! Będę dzielna, będę szybka i będę posłuszna, będę waleczna i odważna i w ogóle! Nie przyniosę jej wstydu. Spojrzałam ukradkiem na resztę mojego rodzeństwa. Pokażę Złotej, że jestem godna bycia jej uczennicą i córką, więc jako pierwsza z rodzeństwa skończę trening. Postanowione.
— Zostajesz mentorką Nieuchwytnej Łapy. Złoty Popiele, okazałaś się wojowniczką nieustraszoną i godną naśladowania. Na pewno przekażesz tej młodej uczennicy całą swoją wiedzę.
Siłą woli powstrzymałam się, żeby nie liznąć mamy, kiedy stykałyśmy się nosami. Patrzyła na mnie swoimi surowymi, chłodnymi oczami, a ja starałam się jej bezsłownie przekazać, że nie zawiodę. I wtedy klan wywołał moje imię.
Następnego dnia wstałam o świcie, ani myśląc o przewróceniu się na drugi bok i ponownym oddaniu się rozkosznym snom. I tak nie miałam takich. Wzdrygnęłam się, starając wymazać z pamięci obraz roztrzaskanego pyska.
— Złoty Popiele, jestem gotowa na naukę — odparłam pewnym tonem, siadając przed suczką, kiedy tylko ona także otworzyła oczy.
Starałam się powstrzymywać radość, która usiłowała wyciekać ze mnie na wszystkie możliwe sposoby. Mój poważny wyraz pyszczka nie wyglądał ani trochę poważnie.
<Złoty Popiele?>
[1167 słów: Nieuchwytna Łapa otrzymuje 11 Punktów Doświadczenia i 3 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz