Mięta oczywiście musiała chwilę pomyśleć, czy to dobry pomysł. Co prawda, tutaj nie było aż tak bezpiecznie… A no tak, tutaj nie było bezpiecznie ani trochę. A tym bardziej, że ma wejść do jakiegoś kartonu… z nim. Super, a swojego kartonu nie znajdzie. Co prawda bała się, że zaraz ktoś przyjdzie, czy coś. A tego przecież nie chciała. Dopiero co tutaj weszła, a już czuła, że choć trochę jest jej cieplej. Bez słowa w końcu posłusznie wskakuje do kartonu, a Dym za nią. Nie czuła się w związku z tym komfortowo, nawet naprawdę bardzo źle. Po prostu za blisko niego, chociaż i tak była mu wdzięczna, że aż tak obchodzi go to, czy jej jest zimno, czy nie. Położyła się w końcu obok Dymu, który zrobił to samo, teraz to naprawdę źle się czuła z tym, że nawet czuje jego łapy, które są obok jej pleców. Na co ona się zgodziła? Położyła pysk na swoich przednich łapach, ciągle nawet zawstydzona. Zbyt bardzo zawstydzona, aby spojrzeć na Dymka. Dlatego też na niego nie patrzała, odwróciła wzrok swoich ciemnych oczu od niego. A tym bardziej, że czuła że to bardziej on się jej przyglądał, czy nie marznie. A ona i tak co jakiś czas musiała poprawiać swoją łapę tylną. Gdyby tak wejść w myśli psa, to pewnie nie byłby zdziwiony, czy coś podobnego. Zresztą, raczej nic dziwnego, że suczka mogła tak się poczuć. To nie jest codzienna sytuacja, że razem z jakimś psem, którego nawet za dobrze nie zna, siedzi w kartonie, do tego za blisko. Zaczęła machać nawet dosyć szybko ogonem, nerwowo.
Po chwili usłyszała jakiś hałas, podniosła głowę instynktownie.
— Przecież nikt nie idzie — powiedział spokojnym głosem Dymek widząc ruch Mięty. Akurat z tym to nie mogła się kłócić. Również ona tylko milczała i nic nie mówiła, można powiedzieć, że za bardzo się bała, aby wykrztusić z siebie słowo. Nie było dlatego żadnej interesującej rozmowy czy kłótni. Spojrzała w końcu na psa. Nie wyglądał na jakiegoś przejętego, lub aby okazywał jakąś inną emocję niż obojętność, a przynajmniej w tym momencie. Czyli teraz tylko ona jakoś się przemowała? Kiedy akurat zaczęła się uspokajać i wracał jej dobry humor. Za długo przebywała z nim. A oto dowód, on nic nie robił, a ona już zaczęła czuć jakieś niebezpieczeństwo. Chociaż i tak, z drugiej strony nie podobało jej się to, że są w obozie jej byłego klanu, o tym klanie o którym ona nie chciała wspominać. Nie po to odeszła z klanu, aby teraz wchodzić na jego tereny, to raczej logiczne, a przynajmniej takie się wydawało. Dlatego też przecież ona dobrze znała te tereny, i ona wiedziała gdzie są jakieś wejścia do magazynu, tylko z drugiej strony, skoro Dymek chce się wykazać, to czemu miałaby mu nie dać spróbować? Bardzo dobrze sobie radził. Nawet za dobrze, jak myślała suczka. Pokazywał się od najlepszej strony, a przynajmniej próbował, co jej się też podobało. A trzeba było też przyznać, że czasami ją rozbawiał, chociaż nie pokazywała tego aż tak bardzo. Położyła swoją głowę na łapach, jeszcze przez chwilę nie odrywając wzroku od jego pyska, ale jednak w końcu to robi. Poczułaby się niekomfortowo, gdyby pies zaczął o to pytać, a raczej to zauważył. Kto by nie zauważył, że jakaś suczka, którą pilnujesz, gapi się na ciebie? No właśnie.
— Dziękuję za pomoc, Dymie — mruknęła naprawdę cicho. Przecież nie chciała też, aby ktoś inny usłyszał to, co ona powiedziała, nie kiedy wracał jej dobry humor. Gdy skończyła mówić, spojrzała znowu na niego, który wydawał się zaskoczony tym, co powiedziała Mięta. Chociaż z drugiej strony, kto by nie był? Taka wredna i toksyczna Mięta w złym humorze, w porównaniu do tej dobrej Mięty, która nikomu nic nigdy by nie zrobiła. To prawda, ona bardzo się różniła od siebie. Można by powiedzieć, że to nie ta sama suczka. Wzięła wdech i zaczęła mówić dalej. – Gdyby nie to, że mnie tu zaprowadziłeś, to tak jak mówiłeś, zamarzłabym. – dodała jeszcze ciszej.
Kto by się spodziewał, że ona by dziękowała komuś? Musiał naprawdę zasłużyć. Chociaż co do pomocy, to w tej kwestii się różnili, Mięta by nie pomogła komuś, nawet gdyby prosił, no chyba, że by ktoś ją zmusił, czy coś takiego. A Dym? Pomagał, bo czemu nie? Dziwiło to Miętę. Po co? Jeśli pomagasz komuś bezinteresownie to przecież za to nic nie zyskasz. Kiedy pomagasz komuś, i ktoś jest potem ci coś winien, to się bardziej opłaca. A przynajmniej w opinii suczki. Wzięła wdech i odwróciła znowu wzrok od psa, zostawiając go z zaskoczoną miną. Co też ją trochę po chwili zaskoczyło i się nawet uśmiechnęła lekko.
— Znaczy, nie ma za co — odpowiedział w końcu nadal trochę zaskoczony Dymek. Jednak gdy zobaczył mały uśmiech Mięty, to też się uśmiechnął.
— Wiesz, jesteś naprawdę wyrozumiały — rzuciła jeszcze trochę głośniej niż wcześniej Mięta i podniosła znowu na niego wzrok. Widząc jego uśmiech zaśmiała się cicho pod nosem i zakryła jedną z przednich łap swój pyszczek. Chociaż i tak jej oczy pokazywały to, że się nadal uśmiecha, czy śmieje, aż tak dokładnie nie dało się tego określić. Odwróciła w końcu znowu wzrok od psa, stawiając już łapę na ziemi. W tej chwili i przy tych okolicznościach nie trzeba było mówić więcej, a tym bardziej, że nie można było mówić więcej, bo zaraz by ktoś ich złapał. Tego też przecież nie chciał nikt. A tym bardziej, iż Mięta coraz lepiej się czuła w jego towarzystwie. Przygoda może nie była za fajna, ale za to przynajmniej go choć trochę poznała lepiej. Są plusy, i minusy bo Dym poznał ją wtedy z tej złej strony. A mogła grzecznie się z nim w śniegu bawić, ale nie, wyruszyli gdzieś poza swoje tereny i mają za swoje. Jak teraz przyszło jej do głowy to, że on może chcieć potem jeszcze coś zrobić, w sensie wybrać się gdzieś, to na pewno będzie wiedziała, aby się nie zgadzać. Ona woli samodzielne wędrówki, jak już. Nie będzie miała wtedy z kimś problemów, tylko sama. A tym bardziej że nikt jej nie zepsuje humoru, albo jakiś patrol, ale tak to nie zrobiła by komuś problemów.
Kiedy jej humor już całkowicie się poprawił, spojrzała ciągle dosyć uśmiechnięta na psa, który miał zamknięte oczy. Zasnął leń? Już otworzyła pysk, aby zacząć mówić, jednak usłyszała że coś się dzieje poza kartonem. Szybko się skuliła, a Dymek otworzył oczy rozglądając się dokoła. Mięta się aktualnie bała wyjrzeć poza karton, aby zobaczyć, co to. A jeśli to jakiś pies z przeciwnego klanu? A może kilka aż?! Przecież jak dojdzie do walki to przegrają, to oczywiste. A może ten ktoś pójdzie sobie dalej? A również może coś po prostu spało i narobiło hałasu? Dużo możliwości, a tak mało odpowiedzi. Zrobiło to strasznie wielki hałas… a może coś wielkiego spadło na jakiegoś psa? Dym by na pewno pomógł… a ona pewnie by tu ciągle siedziała. Albo by ją zmusił do tego, przekonał? Na pewno nie pomoże sama z siebie. Jak pies jest mysim móżdżkiem to jest nim, i tyle. Futrzak zawsze ma jakieś szczęście.
<Dymie?>
[1152 słowa: Mięta otrzymuje 11 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz