Siedziała i patrzyła się na lodowisko. Drżała i bardzo starała się to ukryć? Przed kim? Przecież nikogo tu nie było. Wiedziała, przeszła ten teren trzy razy. Jak już zaczęła iść, nie mogła się zatrzymać.
Położyli Ciemną Gwiazdę w domu. Musieli zająć się ciałem, ale już nie dziś. Teraz wszyscy powinni spać, by potem móc lamentować nad liderem. Ale ona nie mogła. Próbowała, ale łapy ją świerzbiły, więc wyszła z ruin. Musiała go ominąć i starała się nie patrzeć. Nie mogła.
Przystanęła przy jego ciele i patrzyła w puste oczy. Ktoś powinien spróbować zamknąć jego powieki, ale nie była tym kimś. Znała go całe swoje życie. Kiedy była szczeniakiem, zdarzało jej się spoglądać na niego i myśleć: „Chciałabym być takim psem”. A teraz leżał martwy pod jej łapami i nie mogła nic z tym zrobić.
Była już na kilku zgromadzeniach, za każdym razem szła z Jasnym Sercem. Najpierw jako jej mentorem, potem jeden z wojowników. Nie chciała tak o sobie myśleć, ale wiedziała, że Jasne Serce był jej ostoją. Nie stresowała się samym zgromadzeniem, nie za entym razem, ale lubiła nie czuć się sama. Nie odzywała się nieproszona, siedziała grzecznie i słuchała — zarówno tych interesujących jak i bardzo durnych konwersacji. Od czasu wypadku jeszcze na nim nie była. Poczuła się bardzo zaskoczona, gdy Ciemna Gwiazda poinformował ją, że idzie na zgromadzenie.
Ona. Mleczne Oko. Ta bezużyteczna suka znowu dostaje szansę. Spodziewała się, że nigdy więcej to się nie zdarzy. Nie było się czym chwalić, jedynie wojowniczka, która nie potrafiła sobie poradzić z samą sobą. Podziękowała mu serdecznie. Dawał jej szansę. To wszystko, czego potrzebowała.
A potem dowiedziała się, że Jasne Serce nie idzie. To wydawało się bezsensowne. Wiedziała, że ma problemy z dłuższymi podróżami, ale przecież był w stanie wspiąć się na górę. Ale on powiedział, że dostał propozycję, ale poprosił, by nie iść. Nie rozumiała go, ale nie naciskała, to była w końcu jego decyzja. Domyśliła się, że jeśli Gwiezdni chcą rzucić jej przeszkody pod łapy, to nie tylko zabrali Jasne Serce, ale jeszcze postawią przed nią Nocnego. Oczywiście, że miała rację. Była tam ze swoimi głupimi żartami i trzymaniem się prawej strony. Czasami bała się, że zaczną lecieć łzy z jej ślepego oka i tego nie zauważy. Ale to było tylko w gorsze dni, ten nie był zły. Wstała wcześnie i wydawało jej się, że pysk boi odrobinę mniej. Nie musiała iść do Ciemnego Kła na badanie. Na patrol poszła z siostrą i udało im się upolować sporego zająca. Czuła się przygotowana, pewna, gotowa. Zagryzała język, żeby nie odpowiedzieć czegoś głupiego. W końcu dał jej spokój, zajmując się rozmową z Jeziornym Kwiatem. Mleczne Oko oddaliła się na tyły, pilnując, by żaden szczeniak nie został z tyłu.
Wiedziała, że mieli wiele do zaprezentowania. Słyszała plotki o włóczęgach, którzy coraz bardziej pałętali się po ich mieście, a sprawa pożaru lasu wciąż nie została rozwiązania. Wiedziała, że nieważne co zrobi, Nocna Furia będzie przy niej. Czuła go w koszmarze tej nocy, a on za każdym razem jakby wyczuwał, że bardzo nie chce jego towarzystwa. Wtedy właśnie trzymał się bliżej. Ale nawet on nie był w stanie tego dla niej zepsuć.
Dopiero gdy wspinali się na górę, zobaczyła, jak zmęczony wydaje się Ciemna Gwiazda. Dyszał, włócząc za sobą łapami. Widziała, że Biała Tęcza starała się z nim rozmawiać, ale przywódca zdawał się odpowiadać tylko ruchami łba. Ostatnio zdawał się wyglądać nie najlepiej, ale w Porze Nagich Drzew wszyscy zdawali się osłabieni. Dowodzenie klanem, zwłaszcza w tych czasach, było męczące. To zapewne to. Wtedy jeszcze tak myślała.
Na początku wszystko było w chaosie. Uśmiechnęła się wewnętrznie. Tęskniła to nieodpowiednie słowo, ale w jakimś stopniu brakowało jej energii zgromadzenia. Stosunki pomiędzy klanami były dziwne, niewielu się nienawidziło, a niektórzy mieli nawet przyjazne stosunki. Wiedziała, że Jasne Serce wciąż starał się utrzymywać kontakty ze swoim bratem i jego rodziną w Flumine, a niektórzy mieli nawet międzyklanowe przyjaźnie. A mimo to, wszyscy musieli pamiętać, gdzie leży ich lojalność. Starała się tym cieszyć, małym powrotem do normalności w tym dziwnym świecie.
A mimo to jej wzrok wędrował ku Ciemnej Gwieździe. Patrzył przed siebie i z początku myślała, że czeka, aż pozostali przywódcy się odezwą. Ale potem Oszroniona Gwiazda zaczął temat, a ich lider milczał. Przyjrzała mu się uważniej. Spoglądał przed siebie, ale oczy miał puste. Znała się na tym. Wydawał się być zamrożony w czasie, spokojnie wpatrujący się w pustkę przed sobą. Nie mrugał. To ją przestraszyło, nie mrugał.
Zaczęła się stresować i wiedziała dobrze, że to nieodpowiednie, ale i tak złamała zasadę. Wyszła z kręgu. Jak mogła tego nie zauważyć? Jak oni wszyscy mogli tego nie zauważyć? Ciemna Gwiazda wyglądał, jakby płonął od środka. Jego oczy lśniły, nos suchy, a oddech ciężki.
Ciemny Kieł udawała, że nic się nie dzieje. Jak tchórz. Może nie chciała, by inne klany zobaczyły, jak beznadziejnego medyka ma Tenebris, skoro pozwoliła komuś w takim stanie wyjść z ruin. Czy może całkowicie ją winić? W końcu każdy wojownik powinien bronić i chronić swojego lidera.
W Płomiennym nie miała sprzymierzeńca, tak samo w Ciemnym Kle. Biała starała się utrzymać fason, ale Mleczna widziała jej zmartwienie. Znalazła sprzymierzeńca w Nocnej Furii. Warknęła na tę zgraję kundli, czy ktoś mógłby mu pomóc. Nie zainteresowali się. Oczywiście, że nie. Czemu by mieli? Co ich obchodzi życie drugiego psa? Zamiast tego zajmowali się swoimi gównianymi żartami i małymi rozmówkami. Widziała ten brak zainteresowania. Myśleli, że panikuje. Myśleli, że Tenebris wymyśla, tworzy niepotrzebne zamieszanie.
Miała ochotę ich zaatakować. Już niezależne kogo, niezależnie jak. Rzucić się i zmusić ich chociaż do chwili ciszy. Cieszyła się ten jeden raz, że ich nie widziała. Ale potem przerażenie zajęło miejsce gniewu. On ich nie słyszał. On się nie ruszał. Zaciął się, ale widziała, jak sztywne były jego łapy. Te głupie mordy nie potrafiły nawet na chwilę odłożyć własnych spraw. Ciągle to jazgotanie i jazgotanie. Nawet nie przejęli się jego upadkiem.
W końcu mogli go odprowadzić. Biała Tęcza dała im pozwolenie, więc Mleczna zajęła miejsce z jego lewej strony, gdy Nocny zajął drugą. Teraz trochę tego żałowała. Chciałaby go widzieć w ostatnich momentach. A tak poczuła tylko, jak jeszcze więcej ciężaru jest na niej oparte, a potem nic. Odwróciła się, by zobaczyć, jak leżał już na ziemi.
Te wszystkie głupie chuje zebrały się, żeby oglądać. Jakby Ciemna Gwiazda był jakimś zwykłym kundlem, którego zgon nic nie znaczył. Zrobili z niego zabawkę, którą chcieli oglądać z daleka, ale kiedy było trzeba, nikt go nie dotknął. Po czasie była w stanie docenić medyków i ich uczniów, którzy rzucili się do pomocy. Gdyby może zebrali się wcześniej. Może wtedy Ciemna Gwiazda nie leżałby na ich stole z otwartymi oczami.
Znowu, chciała się rzucić. Chciała skoczyć do gardła każdej głupiej suce i każdemu durnemu psu, którzy nie potrafili zachować się jak porządne stworzenia. Ciemna Gwiazda nie był idealnym psem i nigdy by tak nie powiedziała. Ale był żywym stworzeniem, które wpłynęło na tyle żyć. A teraz odszedł do Gwiezdnych. Tak nagle. Tak szybko. Bez ostatnich słów. Zastanawiała się, jakie one by były. Czy mówił coś, jak wychodzili? Czy to była ostatnia rzecz, jaka wyszła z jego pyska? Czy może coś szeptał i nie usłyszała?
Czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Zapewne nie, ale nie mogła przestać się nad tym zastanawiać, gdy schodziła, pomagając nieść jego ciało. Widziała jego łapę zwisającą przy jej pysku, ale nie była w stanie zmusić się do zatrzymania i przesunięcia jej. Słyszała szepty Ciemnego Kła i tak bardzo chciała kazać jej się zamknąć. Biała Gwiazda nie potrzebowała teraz myślenia o epidemii. To też weszło jej do głowy. Epidemia.
Co takiego uczynili Gwiezdnym, by tak się na nich mścić? Kto popełnił grzech tak okrutny, że trzeba było wszystkich ukarać? Czemu tak bardzo nienawidzicie Białej Tęczy, że zrzucacie jej tyle trudności na raz?
Otrzepała się ze śniegu. Niedługo zacznie wschodzić słońce. Sen i tak nie był już możliwy. Zamiast tego poszła na polowanie. Chciała, żeby to jakoś pomogło. Wiedziała, że zamordowanie gołębi w żaden sposób jej nie pomoże. Przyniosła ich za mało, ale starczyło do wykarmienia uczniów. Nadchodził następny dzień, a ona nie czuła, żeby to było odpowiednie. Świat szedł dalej, jakby nic się nie stało.
Po pożegnaniu została chwilę dłużej na zewnątrz. Przeprosiła Czarną Gwiazdę. Nawet nie wiedziała za co. Chyba za wszystko.
Zemsta nigdy nie była odpowiedzią, ale tamtego poranka modliła się nie o coś więcej, niż przyjęcie Ciemnej Gwiazdy do Coelum. A żeby te wszystkie psy, które nie okazały szacunku umierającemu, spotkała kara. I żeby Biała Tęcza miała siłę walczyć ze światem, który ich zaatakował.
[1401 słów: Mleczne Oko otrzymuje 14 Punktów Doświadczenia +5PD za opowiadanie o zgromadzeniu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz