29 stycznia 2021

Od Płomienia do Konwalijki

 Płomień poruszył niespokojnie uchem, gdy dotarł do niego nieznajomy dźwięk. Kichnął chwilę później przez gromadzący się w pomieszczeniu kurz oraz zapach stęchlizny czy innego grzyba. Reszta jego rodzeństwa smacznie spała, co ani trochę mu się nie podobało. Machnął niezadowolony ogonem. Raz. Drugi. Trzeci. Zirytowany zaskomlał, zwracając tym samym uwagę swojej matki, która właśnie jadła coś dziwnego, dotąd nieznanego. Podszedł ostrożnie, trącając nosem to „coś”, po czym natychmiast uciekł z piskiem, chowając się za grzbietem rodzicielki. Muszelka roześmiała się cicho, kontynuując jedzenie, pochłaniając kolejne smakowite kęsy i wypluwając coś obok.
Szczeniak naburmuszył się, tupiąc łapą i ponownie skamląc. Tym razem suczka nie zwróciła nań uwagi, co tylko rozzłościło młodego. Oblizał pyszczek, wychylając się ostrożnie. Gdy miał pewność, że nic mu nie grozi ze strony tego dziwnego przedmiotu, który leżał między łapami matki, podszedł bliżej. Ostrożnie obwąchał jedzenie, krzywiąc się, gdy jedyne co poczuł, to zatęchły smród glonów i mułu. Wydał z siebie niezadowolone „ble”. Natychmiast uniósł przednią łapkę, by zaraz uderzyć nią swojego pierwszego w życiu wroga.
— Kysz! Akysz! — zaszczekał, podskakując w miejscu. Muszelkowy Nos zdawała się przywyknąć do poczynań swojego syna, toteż nawet nie reagowała, gdy zirytowany Płomień ułożył się blisko niej, piszcząc i trącając jej łapę nosem. Praktycznie jedyne co zrobiła, to odsunęła swój posiłek nieco dalej od dociekliwego malca, co ani trochę mu się nie spodobało. Wyciągnął przednie łapy, chcąc uszczknąć chociaż kawałek. Bo skoro jego mama to jadła, to dlaczego on nie mógł? Pokaże innym, jaki jest super, gdy jako pierwszy zacznie jeść coś innego niż mleko!
Skulił się odruchowo, gdy z pyska matki uciekł niezadowolony warkot. Nie zamierzał jednak odpuścić, przecież psy czasem warczą, kiedy chcą się bawić! Uznał więc, że odpowie na zaproszenie.
Zaszczekał, po czym w mgnieniu oka złapał resztki ryby, krzywiąc się, gdy na języku poczuł obrzydliwy smak, zaraz jednak zwiał do innego pokoju, machając z rozbawienia ogonem. Czekał jedynie aż matka w ferworze radości znacznie go gonić.
— Płomień! Wracaj tutaj!
Głos suki zdawał się jednak nie być ani trochę nastawiony na zabawę. Szczeniak skulił uszy, nie bardzo rozumiejąc, co się dzieje. Kolejne warknięcie matki tylko utwierdziło go w przekonaniu, że bardzo sobie nagrabił. Zgarbiony i z podkulonym ogonem wszedł ostrożnie do pomieszczenia, gdzie matka miała legowisko, po czym doczołgał się do niej.
— Wybacz mamo — szczeknął słabo, odkładają ukradzioną rzecz. — Chciałem się tylko bawić.
Ostry wzrok suki złagodniał. Westchnęła cicho, kręcąc łbem. Najwidoczniej ponownie zastanawiała się, jakie jeszcze utrapienie w postaci syna musiało ją spotkać.
— Żeby mi to było ostatni raz, nie wolno kraść innym jedzenia — wyjaśniła krótko. Przechylił głowę. Jedzenie? Myślał, że matka odrywa kawałki tego paskudztwa i połyka bez powodu. On czasem też tak robił. Zjadał różne rzeczy, tylko czasem rzygał po nich, dalej niż widział. Znudzony ziewnął, rozglądając się dookoła. Jego rodzeństwo nadal spało, toteż nawet nie miał co liczyć na zabawę z nimi. Matki wolał znowu nie drażnić, bo tym razem mógłby skończyć bez ogona lub uszu. Ojca zaś nawet nie było widać w pobliżu, co ani trochę mu się to nie podobało. Dostrzegł jednak stary, cudownie capiący kapeć, którego przywlekł ich ojczulek, chwaląc się przy tym, w jaki bohaterski sposób go zdobył i ile musiał poświęcić. Na jego mordkę wlazł szeroki uśmiech, gdy w podskokach znalazł się przy kapciu. Złapał go w pyszczek i warcząc, zaczął szarpać.
Machał głową tak mocno, że aż w pewnym momencie musiał usiąść, bo zakręciło mu się w głowie. Uderzenie serca później kontynuował zabawę. Podrzucał przedmiot i łapał go między zęby, pomrukując z radości. Kątem oka widział matkę, która odetchnęła z ulgą, że jej dzieciak znalazł sobie zabawę i na razie jej nie męczy. Płomień kłapnął zębami, próbując urwać kawałek materiału. Szarpał butem, aż ten nie wymknął się z jego pyska i uderzył biedną Konwalijkę, która pisnęła wytrącona brutalnie z głębokiego snu. Pies jednak zupełnie zlał fakt, że jego siostrę może coś boleć. Zamiast tego podreptał w jej stronę z wywalonym z pyska jęzorem, machając przy tym radośnie ogonem.
— Dawaj Konwalia! Bawimy się! — zaszczekał, drżąc na całym ciele z ekscytacji. Kiedy jednak to nie zadziałało, złapał suczkę za ogon, ciągnąc go. — No daliii — pisnął, wlepiając w nią błagalne ślepia. Zignorował nawet pouczające słowa matki oraz jej niezadowolony ton głosu. Z całego tego rabanu ze snu wybudziła się nawet Tulipanka oraz Żabka. Suczki gdy tylko złapały kontakt ze światem, wlepiły swoje oczęta w brata, który ani trochę nie chciał ustąpić. W pewnym momencie Płomień usiadł, wyjąc przeraźliwie. Chciał tylko się bawić no! 
<Konwalijka?>
[728 słów: Płomień otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz